-Któren pójdzie za pomoc przewodnika? - zapytał tłum sołtys. Nagle każdy miał co pilnego do obejrzenia na niebie tudzież na ziemi. - Tak myślałem. Śmiać się jest komu, ale jak bieda, to ratuj! - Zahuczał groźnie. - Ja pójdę. Za rękę hak sobie wkręcę, co mi go Magnus Kowal ukuł. Krzepki jestem, to ponieść co mogę, a i nie srałem po gaciach, jak trza było krew przelać.
Wielkiego zdziwienia po ludziach widać nie było. Sołtysowa głowę zwiesiła z rezygnacją, jakby działo się coś, czego od lat nie potrafiła ślubnemu wyperswadować.
Jakert, pomimo najlepszych chęci, nie dostrzegł "śmieszka". Potrafił się kryć szyderca. |