Thormpson , Moore.
Limuzyna przejechała przez rogatkę obok czegoś co zaskoczyło Moora, wielkiego hotelu w stylu zdecydowanie kojarzącym się z orientem, wjechali na parking należący do biznesu triady Dzieci Boga. Deszcz już ustał stąd powietrze stało się rześkie acz chłodne z racji wieczorowej pory. Skierowali się do głównego wejścia bo do tylnego publicznego trzeba było posiadać cyfrowy klucz hotelowy. Przed wejściem tłoczyło się sporo ludzi, biznesmenów i turystów oraz banda zapracowanych ubranych w schludny czerwony boyów. Weszli do środka. Moore ponownie poczuł magię obcej kultury, jej przepych i ogrom kiedy znaleźli się w potężnym przestronnym holu
Czerwonego Koguta. Hiperrzeczywisty kur biegał nad sufitem w sposób zdecydowanie zadziorny i pewny siebie, a w bliższej perspektywie chłopak zobaczył digitalny cennik. Opłaty za jedną noc przekraczały jego portfel, przynajmniej w wyższych klasach, które tu dominowały. Thormpson tymczasem automatycznie przyjął na siebie wzrok tajniaków, czterdziestek dziewiątej mających za zadanie bacznie obserwować podejrzanych i w razie czego zainterweniować. Oczywistym było, że triada nie zatrudnia zewnętrznej ochrony. Rozpoznali go , sugerując niezadowolenie na szczycie względem ostatnich wydarzeń.
Normalnie wypadało zjeść coś w restauracji i umówić się na wizytę , ale czas gonił. Fixer poszedł do recepcji i spytał o pokój numer 1011. Młoda elegancka Chinka popatrzyła nie wzruszenie , mówiąc:
-Pokój jest w obecnej chwili zajęty, aczkolwiek mogę panu zaproponować pokój 715.
Donavan zgodził się rozumiejąc, że nie porozmawia z panem Tongiem. Zapewne spotkają się z Kongiem Ts`ai. Chłodnym , wyrachowanym zastępcą głowy smoka wcześniej trudniącym się likwidacją niepożądanych osób. Słynął z braku litości dla swoich ofiar oraz fanatycznej lojalności względem szefa, choć plotki , które cichły zanim powstawały mówiły, że to tylko poza mająca maskować jego ambicje. Wjeżdżając windą milczeli słuchając ambientu z głośników. W końcu dotarli na piętro , ku zdziwieniu Moora wcale nie siódme tylko jedenaste. Miejsce gdzie mieściły się penthouse`y , w których Andrew nawet nie marzył o sypianiu. Pusty korytarz ozdobiony sztuką i ceramiką oznaczała para drzwi po każdej stronie. Przy jednych stał drobny aczkolwiek mocno ulepszony , bijący martwością technologii ochroniarz.
-Pan Ts`ai oczekuje was- powiedział i zaczął ich przeszukiwać wykrywaczem metalu.
Tym razem pistolecik Moora wleciał do metalowego pudła przechowalni. Przekroczyli próg i znaleźli się w przestronnym apartamencie w stylu Europejskim , dziwnej odmianie po całym tym oriencie. Mnóstwo drewnianych , kunsztownych mebli , arrasy z buddą głoszącym cztery szlachetne prawdy , zapach starości oraz helleńskie rzeźby piękności. Na fotelu przed holotelewizorem siedział wysoki , elegancki mężczyzna o twarzy kojarzącej się Andrew z jakimś oślizgłym gadem. Wiadomości pokazywały znane im wszystkim zabójstwo. Zastępca wstał , trójka wymieniła się ukłonami.
-Thormpson, co cię tu sprowadza? - spytał retorycznie, tonem chłodnym, nie budząc skojarzeń z istotą w pełni ludzką. Moore zauważył nie do końca rozumiejąc jakieś w tym podobieństwo, do jego nowego znajomego.
Kong Ts`ai