Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2014, 17:36   #9
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Pierwsza liga matko i kozojebców. Dwa w jednym zresztą, jak na was patrzę. Nie wiem, czy o nagrodzie w ogóle wam mówić… Już od was wali gównem, a gdzie tam wam zejść w dół, do kopalń i niżej…
Wali gównem... Dowcipas zafajdany od kurwiej bolączki...
Neth na wszelki wypadek uniosła ramię i niuchała nosem pod własnym rękawem. Nie wyczuła smrodów żadnych. Perfuma może też nie ale kąpała się kilka dni wstecz. Częściej to już ryzyko wchodzi w grę bo ci się zmywa ta... no... warstwa ochronna przed złymi uroczyskami...

Neth zmierzyła zleceniodawcę wrogim niechybnie spojrzeniem.
Se dziadyga dał popis krasomówstwa. Złośliwy tako złamas co to mu kuśka z interesu wypadła i musi jęzorem nadrabiać. A że ma ochronę i pękatą sakiewkę na zbyciu to od razu trza się szarogęsić jakby co najmniej rozpoczął tę zasraniutką podróż zwaną życiem od złoconej kołyski z wyrytą na sterburcie inskrypcją „mały dyktator”. Dajcie mu grzechotkę, niech se pomacha i się zmęczy, może mu wkurw na cały świat przejdzie.
- Gada troszku z rozsądkiem... - szepnęła do Agrada gibając się na trzynogim krześle. Uśmiech na jej twarzy się rozlał w złośliwy grymas - Znaczy... z tymi kozojebcami. Utrafił po prawdzie, no nie? No bo każdy khazad to kozojebca, no nie łypaj tak na mnie spod tych ryżych chaszczy... Toć to nie tajemnica, że wam bogowie wzrostu poskąpili byście nie musieli klękać jak łowiecki se od tyłu zapinacie... Takie ogólnorasowe upodobanie do rogacizny to nie znów powód do wstydu...

Agrad chciał ją łapskiem huknąć ale się uchyliła cudem trzymając dalej równowagę na koślawym krzesełku. W głos się przy tym zaśmiała a głos miała przyjemny, kobiecy, całkiem do jej aparycji niewyszukanej nie pasujący. Neth miała rysy pospolite, włosy w pełnym bezładzie, tam dłużej, tu krócej rosnące, jakby sobie je nożem ciachała bez pomyślunku w przypływie nudy czy jakiego artystycznego polotu. Do tego było w jej wyglądzie i całej postawie coś niechlujnego, całkowita negacja cech jakie dama posiadać winna – obyczajności, skromności i estetyzmu ogólnego. Może to przez to pomięte ubranie, buciory wysokie błotem uwalane, przekleństwa najgorszego sortu, które jej usta opuszczały często jako pszczółki swój ul, tytoń, który żuła nałogowo i nim pluła gdzie popadnie albo i przez te czarne kreski brudu wżarte głęboko pod paznokcie. Co by nie gadać, urokiem osobistym Neth nie tryskała.

* * *

Pod ziemią było... swojsko. Jednym się dzieciństwo błogie przypomina jak widzą sad owocowy. Innym kiedy staną nogą na mięsistej murawie pastwska. Neth się łezka w oku zakręciła na widok sztolni, dłubanego kamienia i wagoników hożych, po wąskich torach płynących jak obłoczki po firmamencie. Se w płucka zapaszek wciągnęła zaduchu i kamulców kilofkami zrytych! Aaaach, te sentymenta!

I nawet by start tej roboty znośny był jakby nie oślizgła potwora, która nie wiadomo skąd wypełzła i, dawaj, szkódzić. Łotrzycę pochwyciła i wokół jej szyi owinęła mackowate ramię przyduszając dotkliwie, nawet dziewka nie charknęła. Nie zrażona jednak nachalnością szkarady, zdążyła sztylet przy pasie wymacać i z impetem zanurzyć w macce po rękojeść. Starczyło by raniony czułek się cofnął a Neth opadła zgrabnie na podeszwy butów.

Całe szczęście, że ktoś o światło zadbał bo choć stało się jasne z czym przyszło im stawać. Chłopy, jak to chłopy, powoli rzucali się w szale, byle ciąć, rąbać, tłuc, łamać no i generalnie mord zadawać. Niektórzy to wyglądali jakby w sztuce tej osiągnęli stopień mistrza cechu. Dobrze nawet bo i dama jakaś mogła by się bezpieczniej poczuć w takim towarzystwie. Tyle, że damy w okolicy nie było to i żadne niewieście wdzięczne oczko nie doceniło wysiłków prężnych mięśni stosownym „ochem” ni „achem”.

Neth przeturlała się po skosie łapiąc oddech i rozmasowując szyję.
- Kurwa, w dupę chędożony dziwotwór... – spuentowała filozoficznie plując pod buty brunatną od tytoniu flegmą.

Strzał jej było szkoda na maszkarę toteż sięgnęła po rapier i dołączyła do wesołej hałastry. Kiedy w zasięgu wzroku pojawiała się macka Neth uskakiwała gibko i cięła na odlew. Uciekać nie zamierzała, no chyba, że się ich szanse radykalnie pomniejszą. Na razie ziała wkurwieniem. A kobiety, wiadomo, mściwe i zajadłe są w swoim ślepym gniewie. Skoro ta pokraka zaczęła to jest se sama winna. Tfu!
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 16-01-2014 o 17:39.
liliel jest offline