Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2014, 23:17   #32
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Ponury bór powodował przyjemne mrowienie karku. Eusebio szedł raźnym krokiem na spotkanie przeznaczenia. Łańcuszki zwisające z metalowej obręczy dzwoniły przy każdym stąpnięciu.

Wieśniacy mogli mieć wrażenie, że jakieś upiorne widmo kroczy ich śladem. Fanatyk przestał wieszczyć śmierć, bo i bez tego nastrój był wystarczająco grobowy. Nie chciał, by miejscowi opuścili pochód. Wyczuwał ich strach. Sam już od bardzo dawna nie zaznał tego uczucia.

Obłędna wiara rozpalała serce wojownika. Obawiał się tylko, czy swoim poświęceniem zdoła zadowolić Boga...

Myśli polecał Sigmarowi, to on sprowadził go na ścieżki sylwańskiego lasu. Biczownik spełniał jedynie jego świętą wolę. Poprawił puklerz osłaniający lewe ramię oraz zatknięty za pasem morgensztern.

Odczuwał ogromną żądzę walki, lecz był cierpliwy. Wiedział, że to również może być próba. Pan sprawdza siłę woli, dając lekcję pokory swemu wiernemu słudze. Nie chciał swoją porywczością go obrazić....
Jego modlitwy niebawem zostały wysłuchane, a cierpliwość nagrodzona.

Już wcześniej wyczuł, że coś się zbliża. Zawczasu przyśpieszył kroku, przechodząc w lekki trucht. Kiedy do jego uszu dotarł tętent spłoszonego zwierzęcia, a idąca przed nim grupa rozproszyła się w panice, Eusebio wyszarpnął korbacz. Szczęśliwie koń minął go ledwie o włos, smagając tylko pędem powietrza.
- Z drogi! - zakrzyknął szaleńczo na maruderów na dukcie. Nie musiał tego czynić, gdyż każdy z nich miał świadomość, że wielce nierozsądnym byłoby stanąć na drodze rozpędzonego fanatyka. Zresztą nie kwapili się do walki. Wymachując pochodnią ruszył w kierunku odgłosów szarpaniny. Połyskujący korbacz tańczył w drugiej ręce. Eusebio biegł co sił w nogach. Błyskawicznie zrównał się z Lyndis, a po chwili wyprzedził.

Kiedy zobaczył towarzysza rozciągniętego na ziemi, w rozpaczliwej walce o życie ze stworem rodem z koszmaru, skierował się w jego stronę. Jednakże na jego drodze pojawili się dwaj kolejni upiorni przeciwnicy. Rzucił się na pierwszego z nich z imieniem Sigmara na ustach. Rozpoczął płomienne kazanie, ciskając z impetem pochodnią, a potem wtórując korbaczem.
To była radosna noc... Eusebio był szczęśliwy.

Kostnica
Kostnica


Pochodnia zasypała stwora snopem iskier. Cios korbaczem niemal oderwał prawe ramię ghoula. Wydawało się jednak, że potwór tego nie zauważył... Zaatakował, ale zbyt wolno, by zaskoczyć wojownika. Eusebio zręcznie sparował, pazury umarlaka zazgrzytały o puklerz. Odepchnął istotę i kolejnym uderzeniem zmasakrował jej czerep, rozrzucając wokół kawałki kości i mięsa. Gorliwiec z furią kopnął bezwładne ciało, które legło na ziemię...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 17-01-2014 o 09:20.
Deszatie jest offline