Marco zjadł oparty o samochód, jednocześnie rozglądając się, czy nikt nie idzie i okazyjnie zerkając na tyłek Pauli. Następnie założył opaskę na lewe oko, podszedł do dziewczyny, przykucnął obok i puknął ją w ramię.
- Jestem piratem, arrrrrrrrrrrrrrrr! - Wyszczerzył się, gdy oderwała wzrok od lunety i roześmiał z własnego żartu, potwierdzając teorię, że wszyscy mężczyźni to wieczne dzieci. - Mam w bionicznym oku zoom - wyjaśnił - ale jest za słaby, żeby z tej odległości rozpoznać twarze.
Ruiz zdjął opaskę, założył w jej miejsce okulary przeciwsłoneczne i siadł na trawie, odganiając komary od siebie i dziewczyny.
- To nie musi być casa de putas - skomentował domysły Pauli - Może to rezydencja capo, a ta co weszła to jego kobieta. Tu wiele kobiet się tak ubiera, niekoniecznie putas.
Marco z głośnym plaśnięciem zabił dłonią moskita, siedzącego mu na nodze. Było parno i gorąco.
- Więc... - odezwał się po jakimś czasie - przyjechałaś tu, bo aż tak bardzo potrzebowałaś pieniędzy, czy chciałaś zobaczyć jak to jest postrzelać do ludzi? |