Eldon Scatterwind przyglądał się z zapartym tchem całej tej rozróbie. Cóż mogło być ciekawszego od walczących między sobą kompanów? Prawdę powiedziawszy od samego patrzenia czuł w żyłach pulsującą adrenalinę. Z początku nie chciał się wdawać w bójkę, gdyż w przeciwieństwie do reszty towarzystwa brutalem on nie był, lecz szybko zaświtał mu w głowie nowy pomysł. Jeśli jednym celnym zaklęciem położy do snu mnicha to szybko da znać reszcie gorącogłowych fircyków, że z nim nie ma żartów. Na przeszkodzie stał tylko jeden problem - Vilgax. Nie trudno bowiem było spacyfikować jednym zaklęciem pół regimentu goblinów, lecz mnisi podobno mieli wolę niezłomną, a przynajmniej tak powiadały ballady. Nie mniej jednak warto było się przekonać, gdyż nawet jeśli zaklęcie się nie powiedzie to i tak nikt się o tym nie dowie - Eldon nie zamierzał się ruszać z miejsca, a fakt, że wszyscy swoją uwagę skupiali na Neth i Vilgaxie sprawiał, że łatwo będzie rzucić zaklęcie bez wiedzy reszty. Zawsze też miał potężnego krasnoluda u boku, który swą wielką tarczą zasłoniłby go choćby przed górskim olbrzymem. Bard zaczął tkać melodyjne zaklęcie pod nosem, ale na tyle cicho by nie zwrócić uwagi reszty, a w szczególności rannego mnicha. Jeśli się powiedzie to szalony brodacz przestanie stanowić jakiekolwiek zagrożenie, a wtedy jego los będzie spoczywać w rękach Neth. |