Zmiana taktyki zupełnie nie zmartwiła przeciwnika wiedźminki. Nacierał on ciągle tak samo, nieustannie i bez śladów zmęczenia. Napędzany magią i mrocznymi rytuałami, samemu będąc tylko zlepkiem innych, martwych już ludzi. Uderzył ją pogrzebaczem pod żebro, gdy składała znak Igni po raz pierwszy i przez to, krzywiąc się z bólu, nie trafiła tam gdzie chciała. Ciało zadymiło, smród pojawił się i zniknął. Wróg nie zwolnił. Ciął i pchał ostrzem, które przeszło przez gardę Ariny i przebiło skórzane spodnie, zostawiając długą, równą, na szczęście płytką ranę na udzie. Gdy się cofał, uderzyła ogniem raz jeszcze. Celniej. Nawet znacznie celniej. Nasączony czymś, może jeszcze nie w pełni wytrzymały szew - w końcu strażnik w wielu miejscach wydawał się "niedokończony" - zajął się ogniem i niemal równie szybko puścił.
Wiedźminka od razu zauważyła różnicę. Ataki mieczem osłabionego ramienia były o wiele wolniejsze i słabsze. Niemalże niegroźne. Wróg tego także nie zauważył, kontynuując taktykę. Pogrzebacz migał w powietrzu ciągle z tą samą prędkością.
Odgłosy z dołu zmieniły położenie, jakby kierując się bardziej na zewnątrz stanicy. |