Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2014, 15:53   #41
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Spakowanie grubego płaszcza, szalu i rękawiczek było bardzo dobrym pomysłem. Dzięki nim mogła być spięta mrożącą krew sytuacją a nie dodatkowo mrożącą nocną temperaturą. Wycieczka na ślepo przed siebie stawała się coraz bardziej nie do zniesienia z każdym wyciągnięciem i odrolowaniem mapy. Nie dość, że Lyn i tak była napięta jak struna to jeszcze wieśniacy dorzucali swoje mając wszystko w dupie. Jeszcze tylko z dwa razy a dziewczyna rzuciła by się na nich gotowa do rękoczynów wydzierając się przy tym w złości, którą tutejsi bardzo skrzętnie zbierali.

Nie wiedziała, co z tym zrobić. Nie potrafiła ani na nich wpłynąć ugodowo ani i siłą. Cały czas bała się, że coś się stanie. Że dojdzie do sprzeczki, która szybko zamieni się w krwawą jatkę. W martwieniu się o innych również bała się o siebie. Normalnie w takim stanie zamknęła by drzwi i wszystkie okiennice, schowała by się w kącie, by poczuć się odrobinę bezpieczniej. Tutaj ani nie było kątów, ani nie było ścian. Na dodatek jej wydelegowany ochroniarz dosiadał konia. Cóż z niego za pożytek skoro potrzebowała kogoś na wyciągnięciu ręki? W ten sposób przez całą drogę niemalże była przyklejona do ramienia Dantego.

Mocny stres i nerwy na wysokim pułapie w końcu okazały się niczym w porównaniu do zderzenia się z rzeczywistością. Wielkie, zaskoczone i przerażone oczy wpatrywały się ślepo do przodu przez krótką chwilę. Dopiero, gdy uświadomiła sobie, że wszyscy oczekują jej reakcji odezwała się i jakby z rozpędu ściągnęła z pleców broń i ruszyła przed siebie. Nie trwało to jednak długo, ponieważ gdy przebiegła wystarczającą odległość by mogła dostrzec, czym było spowodowane całe zajście - osłupiała i stanęła w miejscu.

Całe podejście do świata, wszystkie opowiastki, bajki i wymyślane dziecku strachy z czystych nieokreślonych fantazji w jednej chwili stały się faktem. Cały strach i uprzedzenia miejscowych związane z tym miejscem, wszystkie legendy, pogłoski, również nabrały prawdy. Zastygła w miejscu i nie była w stanie się ruszyć. Nie mogła również posklejać żadnych myśli. Pojawiały się inne, których wcale nie miała ochoty analizować. Jej głowa mówiła, że jeśli się zbliży do tego skończy jak Elisa. Oczywiście dbając o to, by nie zapomniała jak dla nieboszczki się to skończyło jej rozszarpane wzroki pojawiły się w oczach wyobraźni.

Zamiast biec dalej, zająć pozycję i pociągnięciem jednego palca pomóc arabowi, zaczęła się cofać nie mając kontroli nad tym, co robi. Dłonie zacisnęły się na broni a powolne kroki spowodowały, że wpadła na Borysa. Lyn nie przejęła się tym w żadnym stopniu, w sumie po prostu nie było jej dane. Mógłby to również być podobny stwór przez którego cała zdrętwiała i nie mogła się ruszać, nie zdołała by zanotować różnicy. Nie mogąc się już cofnąć jedna jej dłoń złapała mężczyznę za ramię. Jej palce zacisnęły się z taką siłą, jakby cały strach i przerażenie miały razem z nią odpłynąć. Nawet pomimo ubrania człowiek mógł odczuć, że go to bolało.

Z Lyndis nie było sensownego kontaktu. Blada, drżąca z wielkimi oczyma, starająca się nabrać powietrza, by nie zaniedbać i nie paść nieprzytomna na glebę.
 
Proxy jest offline