- Niech bogowie pokarzą cię karłowatym synem, ty pomiocie starej wielbłądzicy - zaklął Kasim po iranistańsku do żołnierza, który oblał go zimną wodą. Chciał szybko zerwać się na nogi wyszarpnąć szablę i walczyć lub uciekać, ale czuł jakąś niemoc w ciele i na dodatek poślizgnął i runął w dół aż zatrzeszczały deski podłogi. Po kilku chwilach zdołał się wygramolić opierając się o stół i rozejrzeć co się wokół dzieje. Strażników było zbyt wielu żeby można było cokolwiek zdziałać, zresztą w tym stanie nawet uszczypnięcie w tyłek tancerki mogło być problemem.
- Prowadź - wybełkotał do sierżanta po zamorańsku i poprawiając strój próbował zrobić niezachwiany krok w przód. |