Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2014, 12:41   #23
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
- Ana Carno. - odpowiedziała niespiesznie, delikatnie przeciągając samogłoski, dokładnie tak, jak robili to “tubylcy”. Sybil miała ucho do wszelkich tego typu niuansów i kopiowała je odruchowo, nie zawsze robiąc to świadomie. Świadome jednak było nieustanne obserwowanie wszystkiego i wszystkich naokoło. Wzrok psykerki wędrował nieustannie wokół, na niczym nie zatrzymując się na dłużej. Także na rosłym mężczyźnie nie zatrzymała spojrzenia na więcej, niż kilka uderzeń serca, więcej uwagi poświęcając raczej temu, czego nie widziała.
- Raczej nie powinieneś sprowadzać tu swojej dziewczyny - mruknął mężczyzna do Asladera.
- To moja wspólniczka, nie kochanka - odparł Aslader. - Siedzi w tym wszystkim równie mocno, co ja.
- Wspólniczka, kochanka... Jedna suka. - zaśmiał się nieprzyjemnie ich rozmówca i skierował spojrzenie na Sybil. - Ty też chcesz leźć tam? Wątpię, aby to było miejsce dla dziewczynek.
Tym razem na nieco dłuższą chwilę utkwiła w jego oczach pozornie obojętne spojrzenie ciemnych źrenic. Mężczyzna odniósł jednak nieprzyjemne wrażenie, że ta niepozorna “dziewczynka” właśnie zajrzała tam, gdzie nawet on sam nieczęsto zaglądał, odkrywając wszystkie jego sekrety.
Psykerka specjalizowała się w wieszczeniu, nie zaś w rozpracowywaniu zakamarków myśli i duszy innych osób. Nie oznaczało to jednak, że jej trudy nie miały całkowicie racji bytu... Musiała tylko odpowiednio się skupić i...
"Nie wrócą żywi." usłyszała przelotną myśl.
- Jeśli zapomniałeś nam wspomnieć o jakichś zagrożeniach, to jest to odpowiedni moment, by to nadrobić. - odezwała się cicho.
- Chcieliście pójść tam to ja wam nie bronię. Zagrożeniem jest już samo to miejsce... o ile w ogóle dostaniecie się do środka, a tego wam nie zagwarantuję.
- W takim razie prowadź.
- Chwilę. Najpierw moja zapłata. - spojrzał wyczekująco na nich oboje.
- Oczywiście. Jest tutaj - odezwał się Aslader i podał mężczyźnie trzymane przez siebie pudełko. - Powinno wystarczyć.
Mężczyzna przejął pudełko i otworzył je. Sybil zobaczyła czarne paczuszki, którymi było wypełnione, chociaż nie wydawało się, aby było z tego powodu szczególnie ciężkie.
- Zaprowadzę was tylko kawałek, na pewno tam znowu nie wejdę. - skrzywił się zamykając wieko. - Broń macie? - zerknął na Sybil.
- Chyba nie wyglądamy na szaleńców? - dość enigmatycznie odpowiedziała psykerka.
- Chcecie tam iść, ale wasza wola - wzruszył ramionami i dał znak, aby ruszyli za nim. On prowadził, w środki znajdowała się Sybil z Asladerem, a ochroniarze krążyli przy nich. Nikt się nie odzywał, co nadawało sytuacji napięcia... jakby fakt, że musieli iść w nieznane wśród pięciu, uzbrojonych mężczyzn, co do których nie mogli mieć pełnego zaufania nie wystarczył.
Ander, bo tak nazywał ich przewodnika Aslader, kiedy tłumaczył sytuację Sybil, szedł nieśpiesznie, jakby sam nie miał ochoty dotrzeć na miejsce. Mimo tego wybierał skróty i najmniej zatłoczone uliczki, idąc coraz niżej i niżej w Dolnym Ulu, gdzie określenie jej biedną, byłoby zbyt lekkim słowem. Chodniki tutaj były niemożliwie śliskie i potrzaskane. W pewnym momencie psykerka potknęła się, ale złapał ją Aslader i pomógł stanąć na nogach.
- Uważaj - wyszeptał. - Nie wiem, co tam znajdziemy. Musisz być gotowa, dobrze?
- On uważa, że tam zginiemy. - szept dziewczyny był tylko kolejnym oddechem, kiedy otrzepywała ubranie ze śniegu.
- Podejrzewam... Chodźmy.
Coraz niżej i niżej... Coraz ciemniej, gdyż ogromne budynki zdawały się przesłaniać światło gwiazdy Tyestus, jakby nie wystarczyło, że było one filtrowane przez gęste, śnieżne chmury. Nie wiedzieli jak długo schodzili w dół Dolnego Ula, ale psykerce wydawało się, że trwa to godziny. Nie wiedzieli gdzie się udają i co tam zastaną. Nie wiedzieli czy strach Andera był czymś więcej, niż tylko zabobonnym lękiem, ale... Czy taka osoba jak ten mężczyzna bałaby się czegoś, co nie zasługiwało na strach?
W końcu zatrzymali się.
Okolica była opustoszała. W pozbawionych szyb oknach ukruszonych budynków nie paliły się światła, nie było słychać gwaru rozmów. Także ani Sybil ani najwyraźniej Aslader nie wiedzieli, gdzie powinni się udać dopóki ich przewodnik nie wskazał na wejście do ścieków.
- Zejdziecie na dół i udacie się według tego planu. - to mówiąc podał Asladerowi zapisaną kartkę papieru. - Więc... Panie przodem? - uśmiechnął się nieprzyjemnie, a dwóch jego ochroniarzy zdjęło pokrywę.
Wzruszyła ramionami i ze stoickim spokojem zeszła do kanału, odsuwając się nieco od wejścia, by zrobić miejsce schodzącemu za nią Asladerowi.
Aslader zszedł tuż za nią i rozejrzał się. Tu i ówdzie widać było blade, czerwone światła, których nie opuścił jeszcze Duch Maszyny, ale większość ścieków tonęła w mroku, chociaż to nie mrok, a zapach był ich największym wrogiem. Mężczyzna sięgnął do torby, którą zabrał ze sobą i wyjął z niej latarkę, po czym zapalił ją, a w jej światle zaczął oglądać mapę naszkicowaną na kawałku papieru, którą dostali od Andera.
- Musisz być gotowa - odezwał się do Sybil. - Nie wiem co mogło wystraszyć takiego dużego chłopca, ale się przekonamy, dodał i zakrztusił się.
- Obwiąż sobie czymś usta i nos, nie podoba mi się ten zapach. - Sybil wyciągnęła z kieszeni chustkę i zawiązała ją sobie na twarzy - Daleką drogę mamy do przejścia?
Aslader także wyjął hustkę i zrobił tak, jak radziła Sybil.
- Ta mapa bardzo dokładna nie jest, ale stawiałbym, że dość daleką - wyjaśnił mężczyzna i spojrzał na psykerkę. - Dasz radę?
- Ja tylko wyglądam, jakbym się miała zaraz przewrócić. - Sybil pozwoliła sobie na słaby żart - Nie martw się o mnie. Prowadź.
Aslader jedynie skinął głową Sybil i bez słowa ruszył przed siebie oświetaląc sobie drogę latarką. Psykerka szybko zrozumiała, że mogła niedocenić siły odoru, jaki unosił się wokół. Chustka pomagała tylko trochę, ale wystarczyło to, aby Sybil nie chciała się z nią rozstawać.
Inną kwestią była droga...
Sybil czuła się jak w labiryncie i prawdopodobnie tym na planach było to miejsce. Poruszali się po bocznej ścieżce, tuż obok płynących leniwie ścieków, których cichy szum nadawał tło całości. Ich kroki rozbrzmiewały głucho w tej martwej przestrzeni, niepokojąco roznosząc się korytarzami. Czy jeżeli ktoś znajdował się w miejscu, do którego się zbliżali, mógł usłyszeć ich z odległości? Sybil złapała się na tym, że oddycha płycej nie tylko z próby oszczędzenia sobie zapachu, który zdawał się osiadać na języku, ale w szczególności chcąc ograniczyć dźwięki do minumum. Aslader chyba myślał podobnie, bo zwolnił kroku i zaczął delikatniej stawiać kroki, a ona poszła za jego przykładem.
Zatrzymywali się kilkukrotnie przy rozwidleniach, aby Aslader mógł jeszcze raz przyjrzeć się otrzymanej mapie. Okazało się, że nie była ona dokładna i raz czy dwa musieli się cofać, a jej przewodnik był zmuszony próbować odgadnąć co mógł widzieć rysujący mapę. W pewnym momencie wydawało się, że zgubili się na dobre i będą szczęśliwi, jeżeli odnajdą drogę na powierzchnię. Na całe szczęście Aslader nie był dziś narodzony i najwyraźniej Imperator obdarował go sprytem i kilkoma innymi cechami, które okazały się kluczowe w tej sytuacji.
Zbliżali się.
Zatrzymali się przed sporą grodzią. Gródź była uchylona nieznacznie, ale wystarczająco, aby przecisnęła się przez nie jedna osoba. Aslader skinął na Sybil i wyszeptał.
- Czujesz tam kogoś?
Nie czuła… Przynajmniej tak jej się wydawało.
- Nie... ale to nie znaczy, że nikogo tam nie ma. - szepnęła w odpowiedzi - To jest idealne miejsce na pułapkę. Dobrze byłoby wiedzieć, czego możemy spodziewać się po drugiej stronie… - psykerka ściągnęła rękawicę i oparła dłoń na grodzi, przymykając oczy.
Początkowo Sybil nie wyczuła nic, ale kiedy zirytowana chciała już odpuścić, coś pojawiło się na granicy świadomości.
Ból, strach, modlitwa.
Wszystkie zmieszane w jedno, prawie niemożliwe do odosobnienia. Psykerka czuła strach, ukłucia bólu, które zdawały się znaczyć na jej ciele bolesne bruzdy. Miała ochotę się modlić... a może to właśnie robiła? W pewnym momencie śmiech ukłuł jej uszy, ale nauczona już doświadczeniem wiedziała, że to tylko złudzenie.
Poczuła jak coś lepkiego i mokrego spływa jej po dłoniach...
Ale tam nic nie było.
- Nie podoba mi się to miejsce. Musimy być bardzo ostrożni… - dziewczyna odruchowo wytarła czyste przecież ręce o spodnie i z powrotem założyła rękawicę - Wszystkie moje wizje na tej planecie są bardzo do siebie podobne. To miejsce może mieć jakiś związek ze śmiercią Inkwizytora… - przełknęła ślinę - Ale on jest szalony…
- Kto jest szalony? - mruknął cicho Aslader, wahając się. W końcu jednak wyciągnął broń i ruszył przed siebie przez gródź znikając w ciemności, którą oświetlała tylko jego latarka. Sybil nie miała dużej możliwości ruchu jak tylko pójść za jego przykładem.
Oboje znaleźli się w sporym pomieszczeniu, od którego odchodziły dwie odnogi w tym jedna prowadząca w lewo, przez którą to odnogę nie płynęły ścieki. Idąc w jej stronę w bladym świetle latarki Sybil zauważyła ślady bytności innych osób w tym pomieszczeniu. Stanęła na lekko mokrym kawałku niezapisanego, bo na pewno nie czystego, papieru i widziała stare skręty nieznanej nazwy. Aslader zmierzał w stronę owej odnogi , która okazała się być oddzielona ciężkimi, metalowymi drzwiami.
Ścieki cicho bulgotały, wydając się wypełniać myśli psykerki.
Drzwi nie były zamknięte... Mogło to oznaczać wiele rzeczy, poczynając od tego, że za nimi nie znajdowało się nic interesującego, kończąc na tym, że ktoś mógł specjalnie na nich czekać. Jakakolwiek była prawda, Aslader zdecydował się wejść do środka.
Przytłumione, boczne światła oświetlały pomieszczenie. Ktoś zadbał, aby było ono oświetlone, chociaż tym bladym światłem, które latarka Asladera przebijała dwukrotnie. Pomieszczenie nie było duże, ale równie śmierdzące co reszta korytarzy, chociaż ścieki przez nie nie przepływały i było w nim równie zimno... ale to nie było coś, co w tej chwili zajęłoby myśli obojga.
Ściany pomieszczenia były umazane czerwoną farbą, która układała się w zawiłe wzory, a na podłodze wymalowany był krąg, który także takie wzory okalały. Ten krąg jednak, mimo że również czerwony, nie wydawał się być wymalowany farbą... Aslader zaczął przemirzać pomieszczenie uważnie lustrując je wzrokiem.
Sybil zadrżała z zimna.
- Ten, który rysuje te wzory. Gdzie nie pójdę, tam natykam się na to samo... - psykerka rozglądała się uważnie dookoła, coraz bardziej czując się jak mysz w pułapce - Dziwne znaki, napisy krwią, strach, ból... i modlitwę. - wzdrygnęła się - I śmiech. Śmiech szaleńca.
- Widziałaś już wcześniej takie znaki? - zainteresował się Aslader.
- Nie wiem, czy takie same, czy tylko podobne… ale tak. - Sybil niespokojnie zerknęła na drzwi jakby spodziewając się, że za chwilę albo stanie w nich ten szaleniec, albo ktoś zamknie je od zewnątrz, zamykając ich w tym przerażającym pomieszczeniu - Były wyrysowane na ścianach w pokoju tego zamordowanego mężczyzny… z pewnością rysowane krwią. A na tej misie, którą znaleźliśmy w pokoju Inkwizytora były podobne, ale jednak trochę inne. - psykerka czasami przeklinała swą pamięć, ale musiała przyznać, że takie szczegóły często okazują się przydatne.
Aslader pokiwał głową i rozejrzał się jeszcze raz w zamyśleniu.
- Byłabyś w stanie zostać tu sama na chwilę? Rozejrzałbym się jeszcze po okolicy.
Zadrżała i przygryzła wargę.
- Liczysz na to, że coś tu zobaczę? Czy zamierzasz zostawić mnie tu w charakterze przynęty?
- Mam nadzieję, że coś zobaczysz - odparł przyglądając się uważnie psykerce. - Nie robiłbym z ciebie przynęty, więc o to się nie martw.
- Nie musisz wychodzić, inni ludzie nie przeszkadzają mi w wizjach. - znów zadrżała. Było zimno, a potęgujące się z każdą chwilą uczucie grozy wcale nie pomagało. Mimo wszystko jednak nabrała głęboko powietrza, znalazła w miarę czyste miejsce na podłodze, przyklęknęła i zamknęła oczy. Przed oczyma najpierw zatańczyły jej wspomnienia poprzednich wizji, ale niecierpliwie przegoniła je z umysłu, koncentrując się na kolejnym zadaniu.
Wizje nadeszły niespodziewanie szybko i... były niespodziewanie inne.
Spokój, skupienie na działaniu. Cichy szept do... kogo? Znaki starannie malowane. Przeklęte zimno! Dlaczego musiał to być on? Są inni...
Wizję przerwał nagły odgłos roznoszący się po korytarzu. Sybil otworzyła oczy i zobaczyła skupionego Asladera stojącego z bronią przy drzwiach.
- Wychodzimy - rzucił do Sybil.
Nie trzeba jej było powtarzać dwa razy. Zerwała się na równe nogi, równocześnie wyciągając pistolet i już po chwili stała w pełnej, choć nieco roztrzęsionej gotowości obok szpiega, wbijając uważne spojrzenie w mrok.
Przez chwilę trwała cisza zmącona jedynie cichym bulgotem ścieków. Sybil uzmysłowiła sobie, że próbuje zapanować nad oddechem, który wydawał jej się czynić wiele hałasu w tej cichej przestrzeni. Przez chwilę wraz z Asladerem trwali w całkowitym bezruchu, aż do momentu, gdy po korytarzach rozniosły się odgłosy miarowych, zdecydowanych kroków, które przybliżały się do miejsca w jakim się znajdowali. Odgłosy kroków większej ilości osób.
Szpieg chwycił Sybil za ramię i spojrzał na nią poważnie.
- Spróbuję ich zmylić - wyszeptał praktycznie do jej ucha. - Idź tym korytarzem. - wskazał na drugą odnogę prowadzącą od pomieszczenia za grodzią. - Znajdź studzienkę i wyjdź. - włożył jej w dłoń latarkę.
- A co z Tobą? - Sybil z niepokojem spojrzała na towarzysza, bojąc się zostawić go samego… i zostać samej w ciemnościach.
Aslader wyjął niewielką pałeczkę, która świeciła bladym światłem.
- Poradzę sobie - odparł. - Teraz idź. Nie ma czasu.
Nerwowym gestem skinęła głową i cicho ruszyła we wskazanym kierunku, chroniąc latarkę jak najcenniejszy skarb. Dopiero, gdy przestała widzieć cokolwiek na swej drodze, włączyła światło i osłaniając latarkę dłonią, ostrożnie ruszyła wgłąb tunelu.
Znalazła się sama. Z tyłu słyszała niknące odgłosy zbliżających się kroków. Sama próbowała iść jak najciszej, ale niestety nie była w stane całkowicie wyciszyć swojego chodu. Początkowo droga była prosta, bez rozwidleń, aż w końcu Sybil trafiła na jedno. Nie miała pojęcia czy powinna iść prosto, czy może skręcić. Nie wiedziała także pod czym się znajduje, ale zdawała sobie sprawę z jednego. Ten, kto podążał za nimi musiał dotrzeć już do pomieszczenia, z którego się ewakuowała.
Nagle usłyszała pośpieszne kroki oddalające się od niej. Aslader? Czy próbował odciągnąć ich od niej? Echem rozniósł się metaliczny dźwięk, tak niespodziewany, że Sybil prawie podskoczyła. Niemniej cokolwiek robił szpieg zwróciło to uwagę tych, którzy podążali za nimi.
Psykerka mogła pomyśleć, że teraz zostanie pozostawiona w spokoju, ale nadzieje szybko się rozwiały. Uslyszała bowiem, na granicy słuchu, że ktoś podążał tunelem, w którym się znajdowała. Może kilka osób?
Nie była pewna, czy wiedzieli o jej obecności w tunelu, czy po prostu postanowili na wszelki wypadek sprawdzić, czy nikogo więcej tu nie ma, ale jedno nie ulegało wątpliwości. Nie mogła dać się złapać. Podążanie prosto przed siebie nie wydało jej się zbyt dobrym pomysłem, więc skręciła w lewo, a potem znów w lewo i przylgnęła płasko w niewielkiej wnęce, gasząc światło i usiłując stopić się w jedno z zimną kamienną ścianą, nasłuchując.
Dźwięki pościgu nie ucichły, więc prawdopodobnie Aslader sobie radził. Przez kilka chwil Sybil mogła pomyśleć, że zgubi swój “ogon”, ale ten zdawał się podążać za nią. Przy rozwidleniu, gdzie skręciła po raz drugi w lewo, zatrzymali się. Psykerka zobaczyła światła, które przeczesywały teren, ale aby zobaczyć sylwetki musiałaby wychylić się bardziej, a to niosło za sobą ryzyko zostania zauważoną. Po chwili jednak natężenie światła zmalało, co oznaczało, że część osób skierowała się w drugą stronę. Niestety, pojedyńcze, dość ostrożne, kroki zbliżały się…
Niedaleko Sybil płynęła woda ścieków wraz z ciągniętymi leniwie śmieciami.
Sybil myślała gorączkowo, co zrobić. Ucieczka dalej nie miała sensu, zwiadowca z pewnością ją dostrzeże, jak tylko wyjdzie z wnęki. Boleśnie powoli sięgnęła po pistolet, odbezpieczyła i ustawiła się w najwygodniejszej pozycji do strzału, jednocześnie usiłując dotrzeć do umysłu śledzącego i wmówić mu, że we wnęce znajduje się jedynie kupka śmieci i zacieki po brudnej wodzie. Modliła się do Imperatora, by w razie niepowodzenia nie zawiódł jej refleks. W przeciwnym razie będzie zgubiona.
Nigdy nie była dobra w tego typu sztuczkach, ale musiała tego spróbować, jako że osoba zbliżała się powoli, ale pewnie. Jestem niczym, jak tylko kupką śmieci, myślała. Potrzebowała tylko tego, aby przetrwać, tylko tego… Osoba podeszła już na tyle blisko, żeby mogła zobaczyć Sybil we wnęce, a światło obmyło chodnik przed nią. Nie zdarzyło się jednak nic więcej. Psykerka mogła teraz zobaczyć osobę, która za nią podążała.
Mężczyzna w czarnym pancerzu Arbites z nałożonym na głowę hełmem przechodził obok kobiety jakby nieświadom jej obecności.
Mężczyzna przeszedł jeszcze kawałek, kiedy zatrzymał się, a jego komunikator w hełmie wydał z siebie kilka dźwięków, których jednak Sybil nie mogła rozróżnić.
- Wracam - odpowiedział mężczyzna i odwrócił się w stronę Sybil. Zatrzymał się, jakby walcząc sam ze sobą i z tym, co widzi, po czym skierował w stronę psykerki pistolet bolterowy i krzyknął:
- Adeptus Arbites, rzuć broń i na ziemię!
Broń rzuciła natychmiast. Nie mogła sobie pozwolić na przysporzenie sobie dodatkowych kłopotów… bo to, że kłopoty będzie miała, było pewne. Jak się wytłumaczy ze swojej obecności w kanałach? I to tak daleko od Górnego Ula? W miejscu, które okazało się być mocno interesujące dla Arbites…
Padnięcie na ziemię jednak nie stanowiło dla niej zachęcającej perspektywy. Zamiast tego pokazała pu ste dłonie żołnierzowi i odezwała się cicho.
- Sybilla Hoeren, przybyłam tu z Inkwizytorem Morene, możesz mnie sprawdzić… w wewnętrznej kieszonce kurtki mam wisiorek…
Mężczyzna zawahał się.
- Inkwizycja? - mruknął bez cienia zadowolenia. - Wyjaśnimy sobie wszystko już na posterunku. - wyciągnął kajdanki. - Do ściany i ręce do tyłu.
W tym momencie, jak tylko przebrzmiało ostatnie słowo, korytarzami rozniósł się huk wybuchu. Mężczyzna spojrzał w stronę jego źródła i odezwał się włączając komunikator.
- Co się dzieje? Mam podejrzaną. Wracać? - zapytał z niepewnością w głosie. - Zrozumiano. - odpowiedział po chwili. Był jednak przez ten jeden moment odwrócony od Sybil. Błąd uczniaka.
Błąd, który psykerka postanowiła wykorzystać.
Błyskawicznie podniosła swój pistolet z ziemi i po chwili trzymała go tuż przy szyi Arbitra, dokładnie tam, gdzie hełm łączył się z ochraniaczem szyi.
- Jeśli zrobisz coś głupiego, zabiję Cię. Wierz mi jednak, że wolałabym tego uniknąć. - mimo strachu jej głos brzmiał spokojnie i pewnie, ręka trzymająca broń nawet nie drgnęła - Odejdź swoją drogą i zapomnij, że mnie tu widziałeś. Nie mnie szukacie. - powiedziała z naciskiem.
- Jeżeli tak chcesz… - mruknął z irytacją, zapewne na siebie, Arbiter. Trzymał jednak dłonie przy broni.
- Nawet nie próbuj sięgać po pistolet - w głosie dziewczyny słychać było irytację - Trzymaj ręce tak, żebym je widziała i nie oglądając się za siebie idź tam, gdzie powinieneś. Uprzedzam, że mam dobry słuch i całkiem nieźle strzelam. Jeśli zrobisz choć jeden podejrzany ruch… drugi raz nie popełnię tego samego błędu.
Mężczyzna jakby przez chwilę się wahał, aby w końcu ruszyć przed siebie. Nie odwracał się, ale było widać, że w każdej chwili może chwycić za broń. Pytanie tylko czy w agresji, czy raczej w obronie. Przed nim było rozwidlenie.
Sybil odczekała, aż Arbiter zniknie za zakrętem i ruszyła za nim, dostosowując tempo swoich kroków do jego, na wypadek, gdyby zdarzyło jej się narobić za dużego hałasu. Jednak szybko się zorientowała, że sprawa nie rozwiąże się tak łatwo. Kroki mężczyzny zwalniały coraz bardziej, a wreszcie ustały zupełnie. Nastała długa chwila ciszy, w której psykerka omal nie ogłuchła od dźwięku bicia własnego serca. A potem… kroki. Powolne, ostrożne i zdecydowanie cichsze… wracał. A jej nie pozostało nic innego, jak schować się w najbliższej wnęce i starannie wycelować pistolet w miejsce, w którym za chwilę pojawi się Arbiter. Choć tym razem również starała się “zniknąć” z obrazu korytarza w umyśle Arbitra, musiała być przygotowana na każdą ewentualność. Zanim jednak zastygła nieruchomo, zebrała z ziemi garść kamyczków i odrzucała w kilku turach, coraz dalej od siebie, w kierunku, z którego przyszła.
Wyszedł zza zakrętu i... nie zauważył przyklejonej do ściany psykerki. Ruszył szybszym krokiem za dzwiękiem, mowiąc cicho do komunikatora:
- Scigam podejrzaną.
Sybilla czuła, jak zimny pot spływa jej po plecach. Drżącą nagle ręką wycelowała w plecy Arbitra, ale ten ani nie obejrzał się za siebie, ani nie zawrócił i po dłużącej się w nieskończoność chwili zniknął wreszcie za rozwidleniem korytarzy. Psykerka nie zamierzała czekać, aż wróci. Cicho i ostrożnie ruszyła w przeciwnym kierunku, by nasłuchując uważnie i trzymając broń w pogotowiu, zanurzyć się w plątaninę kanałów.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline