Grunald walił raz za razem ciężkim młotem w kamienną ścianę. Żyła złota coraz bardziej się odsłaniała. Syn kowala kątem oka obserwował awanturę, jaka wynikła pomiędzy jego kompanami i lekko uśmiechał się pod nosem.
Babeczka miała jaja, jak zwykł mawiać jego tatko. Natomiast mnich... szkoda było słów na brodacz. Chciał być sumieniem i nauczycielem grupy bezwzględnych najemników. Śmieszny gość.
Dwa kolejne potężne uderzenia i Grunald oparł młot o ścianę i z pomocą sztyletu starał się wyrąbać solidny kawał złota ze ściany. Zadowoli się każdym większym okruszkiem. Zamierzał dłubać w ścianie do momentu, gdy większość postanowi ruszyć dalej. |