Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-01-2014, 00:43   #31
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Bladź! -

Jak nie trudno się domyślić, Borys nie był zadowolony z rozwoju sytuacji. „Jego” pokraka uciekła. Cóż, może się jeszcze odnajdzie. Tymczasem jego uwagę zwróciła wyraźnie upiłowana belka. Jako, że „Schwanz” łepskim facetem był, w mig wszystko mu się w głowie ułożyło a skoro tak, to ruszył na poszukiwani Quinna, aby się z nim wieściami podzielić. Ten, oczywiście się opierdalał, leżąc pod ścianą. Jak zawsze.

- Quinn, kurwa twoja mać, ja pracuje a Ty się opierdalasz! Jak zawsze! Rusz tyłek z tego kamienienia, bo ci wilk w dupę wejdzie. -

Jako że jeszcze matula z czułością uczyła Borysa, aby na skale gołej nie siedzieć (kochana kobieta rzucała wtedy w niego kamieniami a że miała krzepę i oko, to o siedzeniu mowy nie było), to złapał kompana za fraki i bezceremonialnie postawił na nogi. Przy okazji odciągnął go od wszelkiej maści górników amatorów i inkszych dewiantów, co jak się okazało w ich drużynie nie brakowało.

- Spójrz na to. - podstawił mu pod nos belkę - Wszystko robi się jasne. Nie ma żadnej poczwary, ani innych takich. Ktoś zwyczajnie zorientował się, że ta kopalnia ma w sobie więcej tego tam, święcącego kruszcu, co się o niego nasi kompanioni pozabija zaraz i postanowił dziadka-gluta z interesu wysiudać. Przecież takie pokraki, co nas zdybały, nie mogły sobie poradzić z dwudziestką chłopa. Pewnikiem oni sami w tym siedzą. Dziewkę wyruchali i pokroili, do tego kilku łamistrajków, wywali wszystko na górze i masz, legenda gotowa. -
- Widziałeś złoto? -
- Widziałem, ale teraz chyba nie ma sensu go ruszać. -
- A to czemu geniuszu? -
- Raz, że go nasi kuple dla nas ze skały wydłubią, dwa, że się przy tym raczą pomordować, to mniej roboty będzie. A tak to byś musiał sam młotkiem w skałę napierdalać. A potem w ich czerepy hehehehehe. -
Quinn skrzywił się tylko nieładnie, jak zawsze gdy mówiono mu o uczciwej pracy fizycznej.
- No popatrz, jakiś Ty kurwa sprytny. I pomyśleć, że stara cię tyle razy na łeb upuściła za młodu. -
- Yo! Swoją drogą, stawiam pięć miedziaków na kocmołucha. -
- Brodacz jest większy... -
- Niby tak, ale schorowany. -
- Tak? Nie wygląda. A na co, to panie doktor? -
- On, ma te, no... jak one się nazywały... -
- Hemoroidy? -
- Nie, to nie to, ale podobne. Czekaj... Już wiem, on ma Skrupuły! -
- Aaaa! No to fakt, długo nie pożyje... -
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 19-01-2014 o 00:45.
malahaj jest offline  
Stary 19-01-2014, 14:18   #32
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Może tak, może nie. - Quinn wzruszył ramionami, omiatając wzrokiem inne belki. - Bez różnicy w sumie, bo i tak będzie trzeba zajebać, tyle że kogoś, a nie coś.

W międzyczasie w ich wesołej kompanii pojawił się pierwszy konflikt i to od razu zbrojny. W opinii Quinna i tak późno, dopiero w kopalni.
Wykorzystując powstałe zamieszanie, uklęknął i zabrał się do zbierania odłupanych już kawałków złota.

- Ty - mruknął do Borysa, gdy obaj obserwowali z umiarkowanym zainteresowaniem starcie, trzymając się poza sceną - a może by tak upewnić się, że lalka wygra?
- E, na chuj?
- Jak teraz mu tak odjebało, cholera wie, co może zrobić później. Bezpieczniej dla nas byłoby, gdyby się przewrócił i wbił sobie nóż w plecy czy coś.
- spojrzał pytająco na kompana.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 19-01-2014, 18:20   #33
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Neth posłała Agradowi pełne wyrzutów spojrzenie.
- Kazał ci kto robić za mój głos rozsądku? - warknęła na khazada strzepując jego sękatą łapę z łuku. Przewiesiła sobie broń przez tułów.
- Za karę masz mi pleców pilnować, jeśli łysol znowu odpału dostanie - na rzeczonego łysola przeniosła wzrok i wycelowała w niego palec. - Jak kurwa podleziesz do mnie bliżej niż na trzy kroki to cię zabiję. Pojąłeś?

I przykucnęła na powrót przy żyle złota wydłubując grudki i wkładając z nabożnością do sakiewki.
- Pleców mi pilnuj mości gołębie serce - prychnęła jeszcze raz na krasnoluda.
 
liliel jest offline  
Stary 19-01-2014, 22:44   #34
 
Gargamel's Avatar
 
Reputacja: 1 Gargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumnyGargamel ma z czego być dumny
Złość zagotowała się w brodarym mnichu, który jednak łagodny zawsze był i spokojny, a nade wszystko nie robił niczego bez powodu. Przynajmniej starał się. Ale teraz, zraniony haniebnym ciosem w plecy był wściekły, bo zamiast opamiętania ta głupia dziwka miała tylko w oczach żądzę zysku i mordu. Kolejne ruchy Vilgaxa były wyuczone i automatyczne, uwarunkowane ługim, wieloletnim ciężkim i mozolnym treningiem pod okiem mistrza, który za byle błąd potrafił sprać do nieprzytombości. Tak więc Vilgax stanął w lekkim rozkroku. Ból barku cały czas dawał o sobie znać, lecz z coraz mniejszą siłą. Adrenalina tłumiła bowiem w nim wszelkie ludzkie odruchy. Teraz był tylko jeden cel: dopaść i zabić. Zdrową ręką sięgnął po shuriken. Jego dłoń uniosła się błyskawicznie w górę do rzutu, niechybnie wycelowanego w przeciwniczkę tak, by już nie była zdolna do niczego, czyli była martwa. Z gradła mnicha, zza jego zaciśniętych zębów rwał się niski gardłowy pełen wściekłości ryk. Rzut owy jednak nie nastąpił. Jego uniesiona w górę dłoń z shurikenem zamarła. Wachał się? Bał? To było pytanie jakie pozostali mogli sobie zadawać do bólu, a i tak nie otrzymali by na nie odpowiedzi. Po jej słowach uśmiechnął się paskudnie a jego oczy były zimne i złe.
- Jak każda dziewka umiesz tylko jadaczką szczekać i atakować od tyłu, w plecy. Nie przywrócił ci opamiętania mój klaps. Trudno. Skoro chcesz tu zginąć narażona na ataki tego co kryje się za załomem to proszę bardzo - Jego uniesiona ręka opadła, dłoń schowała shuriken na miejsce. Mnich wzruszywszy ramionami ruszył ku wyjściu z tej kopalni nie bacząc czy zbliży się do niej za bardzo. Gdyby chciała go zaatakować zamierzał ją zabić bez żadnych ceregieli. Szanował każde życie w tym i swoje więc wybór był oczywisty.
 
__________________
Gargamel. I wszystko jasne
Gargamel jest offline  
Stary 20-01-2014, 14:53   #35
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Grunald walił raz za razem ciężkim młotem w kamienną ścianę. Żyła złota coraz bardziej się odsłaniała. Syn kowala kątem oka obserwował awanturę, jaka wynikła pomiędzy jego kompanami i lekko uśmiechał się pod nosem.
Babeczka miała jaja, jak zwykł mawiać jego tatko. Natomiast mnich... szkoda było słów na brodacz. Chciał być sumieniem i nauczycielem grupy bezwzględnych najemników. Śmieszny gość.
Dwa kolejne potężne uderzenia i Grunald oparł młot o ścianę i z pomocą sztyletu starał się wyrąbać solidny kawał złota ze ściany. Zadowoli się każdym większym okruszkiem. Zamierzał dłubać w ścianie do momentu, gdy większość postanowi ruszyć dalej.
 
Wojan jest offline  
Stary 20-01-2014, 21:25   #36
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Nie, nie, nie, nie! Nie mogę na to patrzeć, bo mi się coś we flakach przewraca! I bynajmniej, nie ten sierściuch, co mi mawiasz, że go żywcem po pijaku zjadłem. -
- Bo zjadłeś. -
- Jak oni mogą? Co to za ludzie są ogóle? To naprawdę smutne... Jak można upaść tak nisko? No jak? -
Borys przybrał wyraz twarzy człowieka, który odkrył, ze świat i bliźni, mogą być nawet bardziej plugawi, niż się tego spodziewał.
- A tak pięknie się zaczęło, już nawet pierwsza jucha poszła. Już czułem trupa normalnie. Może nawet nie jednego. I co? Odwrócą się od siebie, jak całkiem nieznajomi i każde pójdzie w swoją stronę, jakby nigdy nic? Toż to grzech! Jakby chociaż ta brzechwa była zatruta, czy coś, to bym jeszcze zrozumiał, ale przecież nie ma co liczyć, na trutkę na grocie, prawda? -
- Co najwyżej na warstwę brudu... -
- Chodźmy stąd natychmiast! Nie mogą patrzeć na takie marnotrawstwo. -
- Fakt, zupełnie nie wiedzą, jak to się robi z klasą. Będziemy musieli im pokazać, na przykładach, co Borys? -
- Zdecydowanie. Może jest jeszcze dla nich nadzieja. A teraz chodźmy. Sprawdźmy te komnatę, może znajdziemy tam coś ciekawego. Albo chociaż coś do zabicia... -
 
malahaj jest offline  
Stary 20-01-2014, 23:18   #37
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
~ No co, nie uleczysz mnicha? Miał strzałę w plecach, jeszcze jedna-dwie i padnie, a kto go uleczy jeśli nie my? ~ Odezwał się, w najmniej oczekiwanym momencie, piskliwy głosik gdzieś z tyłu głowy Danny'ego. Jeśliby ktoś patrzył, to na pewno zauważyłby cień strachu przebiegający po twarzy gnoma, a co bystrzejszy zinterpretowałby jego mimikę jako towarzyszącą zwyczajnej rozmowie.
Strach Danny'ego nie wziął się znikąd - otóż odezwał się głos Sumienia, najbardziej znienawidzony przez Księcia mieszkaniec jego głowy. Sumienia nie dało się nie słuchać - można je było zbyć rzeczowymi argumentami, ale nie dawały o sobie zapomnieć aż do końca sprawy. Danny porównywał to do swędzenia jakiegoś organu wewnętrznego, którego nie dało się podrapać - teoretycznie błaha sprawa, która po jakimś czasie potrafiła doprowadzić do szewskiej pasji. Toteż tym razem Książę wytoczył najcięższe działa od samego początku.
~ Nie, nie uleczę mnicha! Nie mam tyle mocy, aby leczyć ich wszystkich; uleczę go, to ta dziewka też będzie chciała! ~ Prawie że wykrzyczał na głos Danny, szybko poparty przez - tym razem lubiany - głos Demona.
~ Taa, bo ledwie siniak można porównywać z wbiciem strzały. Jednak to prawda, uleczy ich teraz, a potem, gdy od tego będzie zależało czyjeś - lub, co gorsza, nasze - życie, to już mocy nie starczy. No i na ten moment dobrze byłoby wciąż siedzieć cicho. Wszyscy nas ignorują, lepiej niech tak zostanie. Chyba pamiętacie co było ostatnim razem? Obrażali się, gdy odmówiliśmy im pomocy. Przyda się taka chwila spokoju. ~
Danny był już bliski odłączenia się od nieustannego zgiełku w swojej głowie, lecz Oni nie odpuszczali tak łatwo.
~ Jak będzie umierał od następnego ataku to będziesz potrafił patrzeć mu w oczy, Książę? ~
~ Żałosne Sumienie. Jeśli umrze, zanim dowie się, że ktoś go mógł wyleczyć, to nikomu nie będzie miał za złe. Nie da się uratować całego świata. ~
Demonowi udało się zakończyć spór, dając kres wszelkim pozostałym wątpliwościom Księcia. Poza tym ten mnich i tak wydawał mu się jakiś dziwny, szczególnie to bicie kobiety (nawet jeśli nie przypominała) po twarzy za jakieś pierdoły... Zostanie uleczony tylko, jeśli to będzie leżeć w interesie Dann... Drużyny. Inaczej niech sobie umiera.

Cały ten wewnętrzny dialog i decyzje podjęte po jego zakończeniu pobudziły tą bardziej kaprawą naturę gnoma, w efekcie czego ten znalazł się naprzeciw odkrytej żyły złota. Musiał tam podejść podświadomie, gdy przyznawał rację Demonowi. Mimo, że ogólnie rzecz biorąc złoto go nie interesowało, to jednak podszedł bliżej do ściany i zaczął dłubać malusieńkim nożykiem w skale. Chciał tylko kilka-kilkanaście ziarenek, bowiem - jak sobie tłumaczył zasłyszaną sentencją - złota potrzebował tylko tyle, żeby go więcej nie potrzebować. I choć Książę żył całkiem skromnie, to jednak tytuł zobowiązuje...
 
Demoon jest offline  
Stary 21-01-2014, 14:30   #38
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Bum, bum, bum, bam, baram!

Zgęstniała, czarna cisza kopalni znów wypełniła się dźwiękami pracy, na nowo ożyła miarowymi rąbnięciami narzędzi, zatętniła gwarem. Jedni ryczeli wściekle - rzecz zrozumiała, gdy było się wściekłym, inni gaworzyli swobodnie, mniej dotknięci ciężarem drużynowych niesnasek, inni zaś – w osobie Grunalda – szykowali się na karierę gwarka, ćwicząc muskuły na złotonośnych kamykach. Pewnym było, że nikt się nie nudzi, a karnawał mógłby dalej trwać w najlepsze, ale huk, który wyrwał się gdzieś z gardzieli korytarza po prawej szybko wyciszył rozrywkowe nastroje. Huk, a konkretniej operując słowami, ciężkie kołatanie, szwargot – tarcia łusek po żwirze, zgadywałby wyczulony na dźwięki Eldon, a w końcu świszczący pogwizd. Uspokojeni gwałtownie, mężni poszukiwacze pospiesznie zebrali wyłupane złoto i społem ruszyli za idącymi na szpicy, Schwanzem i Quinnem.

Szli niedługo, chyba z racji żwawego tempa, które przeskakiwało między truchtem a podbiegami, bo sam szyb krótkim nie był. Ciągnął się i ciągnął, od czasu do czasu atakując znienacka kamienną naroślą, albo zwiastującym kontuzję wykopem, ale wycieczkowicze nie mieli czasu uważać. Gdy tylko któryś zrachował, że zbytnio zbliżył się do krańca marszowej kolumny, zaraz przyspieszał, a peleton ulegał drastycznym przetasowaniom. Naturalne odruchy, nikt nie lubił być na końcu, gdy za plecami coś szurało, rzęziło i poświstywało żarłocznie.

Wpadli w progi komnaty niemal równocześnie, szczęśliwie wyhamowując na zrzuconych w formę pospiesznej barykady taczkach i wózkach kopalnianych. Szeroka, półokrągła komnata pełna była porozwalanego w nieładzie żelastwa, przede wszystkim górniczego sprzętu, ale i zaległego po skalnych załomach i niszach oręża. Rozstawione tu i ówdzie stoły i ławy, a na nich, czy raczej pod nimi i wokół nich, porozrzucane, niby huraganem zwalone, michy i garnki, noże, łyżki i talerze, a jakby się rozdrabniać w analizach i wszystko inne, co widziało kuchenne progi, sugerowały, że grota robiła za ogólny punkt wypoczynkowy górniczych drużyn. Z pewnością dawno, ale to dawno temu, bo jak okiem sięgnąć, sprzęt nadżarty był rdzą, skorodowany i pokruszony na płaty.

W oddali, poza zasięgiem wzroku powierzchniowców, krasnale i reszta małego ludu dopatrzyli się sunących dalej korytarzy. Trzech, podobnie nieciekawych i podobnie zagraconych rozmiękłym żelastwem. Agrad zrozumiał dopiero teraz, ale i tak był o krok przed wrogiem. Słyszał o nich. Słyszał, a nawet widział schwytane w drewnianych klatkach, szczękające żuwaczkami i pogwizdujące sykliwie. Kiedy dobiegły go obudzone przybyciem podróżników chrzęsty i chrobotanie odnóży, przebieranie szczękoczułek pod zasłoną zwalonych na kupę wózków i płyt, wiedział. Wiedział, że to, co zaraz wywlecze się spod metalowych zasłon nie będzie popiskującą, gryzoniowatą miernotą, ani pajęczą plagą do zdeptania butem. I wiedział, kto padnie ofiarą pierwszy…

Wiedział, ale na reakcję zabrakło mu czasu. Grunald, z pełnym urobku tobołkiem dyndającym na plecach, poczuł niebezpieczeństwo w ostatniej chwili. Kiedy gwałtownym susem, wygrzebując się spośród stosu pordzewiałych narzędzi, runęło ku niemu, połuskowane, podobne pancernikowi, z mięsistymi witkami smagającymi przestrzeń dookoła. Zasłonił się tarczą, odruchowo, odskoczył pozwalając przyciężkiej, ni to gadziej, ni to owadziej sylwetce, ujawnić się w pełnej krasie. I wówczas, w obronnej pozie, szykując młot do pogruchotania żółwiej, zaskorupiałej potwory poczuł tę lekkość. Lekkość tarczy, która liźnięta płetwiastymi witkami, ledwie smagnięta, zaczęła brązowieć, zachodzić śniedzią i kruszeć. Gubiąc płatek za płatkiem.

Kolejne kształty, skórzastymi biczami młócąc teren przed sobą, zaczęły wyłazić z wyrytych pod składowiskiem metalu jam. Drugi, rozmiarów dorodnego kuca, a więc nie ustępujący ani o cal pierwszemu napastnikowi, za cel obrał Neth. Dziewczyna miała dość macek na jeden dzień, więc już tylko słysząc chrząkanie żuwaczek i świst pierzastej wici, rzuciła się w tył, fikołkiem przekoziołkowała między kolejnymi dwoma stworami, które wyłoniły się znikąd, biorąc ją na swój cel.

Danny, może magicznej opatrzności, a może bardziej przyziemnym i zmysłowym siłom zawdzięczając swą ostrożność, zareagował, nim jeszcze cała rodzina stworów dała się poznać wzrokiem w świetle latarni. Biorąc za cel jednego z dwójki największych pancerników, wybełkotał pospiesznie zaklęcie, wlewając w stwora przemożną nienawiść do własnego gatunku. Gadzina zaświszczała jak rasowy czajnik i zaszarżowała na któreś z mniejszych paskudztw, które wypełzały na powierzchnię w coraz większej liczbie.

Yorn, z poświęceniem zasłaniający szykującego się do czaromiotów Eldona, przyjął na siebie atak jednej z zawziętych bestyjek, a stalowe żuwaczki zacisnęły się na nodze, rwąc z kończyny soczysty kawałek mięsiwa. W sukurs przyszedł mu Duda, a topiący żelastwo atak stwora spełzł na niczym, gdy zamiast stalowej, odpór dała mu twarda, drewniana tarcza. To dało im chwilę, aby oszacowali, jakie kroki podjąć w kolejnych sekundach starcia.

Największy z żółwiaków, chrobocząc odnóżami na piachu, szykował się na oszołomionego Grunalda, a drugi, mniejszy, rozmiarów wsiowego kundelka, był już w pogotowiu, by dokończyć dzieło krewniaka. Jeszcze mniejszy, szczurowatej wagi, pełzł gdzieś za nimi, czekając na swoją kolej. Kolejne, podobne mu, wlekły się w pobliżu, szukając innych ofiar. Najmniejszych, ostrożnie dobierających zdobycz, było razem sześć. Trzy średnie, na dokładkę do tego, który przyczaił się już na Grunalda, wyłoniły się w pobliżu Borysa i Quinna, pierzastymi nićmi zamiatając sobie drogę do bogatych w metal pechowców.

Nie było wątpliwości, jeśli przeprawa z dławicielami była tylko aperitifem przed głównym daniem, to nawet przy rozbudzonym apetycie awanturnicy mieli wątpliwości, czy dadzą radę pochłonąć zaserwowane im danie. Tym bardziej, że chrobot odnóży pod skorodowaną piramidą żelastwa nie ustawał.
 
Panicz jest offline  
Stary 21-01-2014, 19:36   #39
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
- Ożesz ty, łajzo! - wrzasnął Grunald po tym, jak poczwara jednym chlapnięciem języka zmieniła jego tarczę w wiotki, kawałek rozpadającej się blachy. Bez większego zastanowienia odrzucił ją na bok na stertę leżącego obok, potraktowanego w ten sam sposób metalu.
Zaparł się nogami i chwycił oburącz swój ciężki młot. Nie przerażała go liczba przeciwników, ani możliwość odniesienia ran. Jednak fakt, że mógłby zostać pokonany przez jakieś dziwne robactwo działał strasznie na jego dumę i ego. Uważał się za przedniego wojownika, fachowca i człowieka, co to zawsze idzie w pierwszym szeregu i perspektywa śmierci z rąk, czy raczej żuwaczek i witek jakiś przerośniętych pancerników była dla niego deprymująca.
Grunald wziął szeroki zamach, uniósł młot nad sobą i wycelował w głowę poczwary i wyprowadził cios, krzycząc:
- Giń kurwo! - co było jednym z jego bojowych zawołań.
Miał nadzieję, że jednym uderzeniem zmiażdży łeb potwora i oddali widmo śmierci od siebie.
 
Wojan jest offline  
Stary 21-01-2014, 22:51   #40
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- O w pizdę, atakują nas złomiarze! -

Borys co prawa nigdy nie spotkał tych pokracznych potworków, ale słyszał o nich od jakiegoś starego pierdziela, co kiedyś ponoć w lochach wszelakich się wałęsał. Teraz żałował trochę, że razem z Quinnem go rozpruli, zanim zdążył podzielić się szerzej swymi doświadczaniem, ale cóż zrobić. Wiedza, wiedzą, ale jeść i chędożyć trzeba.

Jako, że był z kompanem na szpicy, to w łapsku trzymał pochodnie, której teraz miał zamiar używać jako broni. Miecza przecież na to coś nie wyciągnę. Na szczęście tarcze miał drewnianą, więc nic jej nie groziło. Trzeba było tylko uważać, aby nie dać się trafić.

- Quinn, ja cię zasłonie od tego plugastwa, a ty nawlekaj badylki na bełty! - krzyknął do kompana i ustawił się z wzniesioną tarczą w pozycji defensywnej, zasłaniając ich obydwu. Ataki blokował pochodnią, ale skupił się całkowicie na defensywie, aby nie dać się trafić. W końcu pancerz też miał stalowy.
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172