Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2014, 20:11   #120
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Henry pospiesznie odpisał Aurorze "Już się za to biorę." i bez zbędnych ceregieli zaraz po tym jak zjadł śniadanie na stołówce udał się do wydziału naukowego stacji. W końcu musiał zachować pozory dopóki wraz z Nikitą nie wykonają następnego ruchu.
- Yo - chłopak przywitał się z Zolfem i z rękoma w kieszeniach kitla zbliżył się do naukowca z niezbyt ochoczym wyrazem twarzy. - Pani fuhrer nakazała mi się do pana zgłosić by przydzielił mi pan zadanie do wykonania, herr general.
- Nie szturchaj ula szerszeni. Ona tędy czasami przechodzi. - zagroził Zolf Henriemu. - Choć ze mną. Ostatnio zacząłem się obawiać o Borysa i kozła. Zwłaszcza kozła. Miał biocore którego się nie spodziewaliśmy. - przypomniał naukowiec Henriemu, żując jak zwykle swoją gumę. - Przydałoby się ulepszyć twoje, nie sądzisz?
- Brzmi jak dobry pomysł - zgodził się Mason, krocząc w równym tempie za swym przełożonym. - Domyśla się pan może skąd prezes Geenie Corp. mógł wejść w posiadanie waszej eksperymentalnej broni? Czyżby zdołał w jakiś sposób wykraść waszą technologię, albo ją skopiować? Jeśli zacznie rozdawać rdzenie swoim podwładnym, to mogą zyskać nawet dużo większą siłę militarną niż sam CC Crop.
- W poprzednich rzeczywistościach kozioł nigdy nie zaczynał pracy nad rdzeniem przed tym jak zobaczył go w moim posiadaniu. To nigdy nie był jego pomysł. - wyjaśnił Zolf. - Zakładałbym, że moje “ja” z tego wymiaru, nim podjęło się podróży w czasie musiało w jakiś sposób przedstawić swoje notatki o pracy nad rdzeniem kozłowi. - odparł szczerze.
- W miarę logiczne założenie - przytaknął Henry, gdy nagle przyszło mu do głowy następne pytanie. - Jednak to mi o czymś przypomniało. Skoro wy podróżowaliście w czasie tak samo jak ja, to czy wy również musieliście przystosować się do waszych alterego z tego wymiaru, by nie zostać z niego wyrzuconymi? Pytam gdyż wydaje mi się że prezydent mógł się mylić w tych założeniach... Na pewno słyszał pan o efekcie motyla. Przecież samo znalezienie się w innym wymiarze osoby która z niego nie pochodzi powinno całkowicie zaburzyć porządek występujących w tym wymiarze zdarzeń. Ilość paradoksów jakie by to spowodowało byłaby wręcz niepoliczalna dla przeciętnego człowieka. Nie wspominając już o osobie która podejmuje akcje mające wpływ na całą planetę. Choć z drugiej strony można by to uznać za dość egocentryczny sposób myślenia, biorąc pod uwagę że los jednej planety w tak ogromnym wszechświecie może nie mieć aż tak wielkiego znaczenia, jednak to by oznaczało że z naszej perspektywy nie mamy najmniejszego powodu by przejmować się tak drobnymi paradoksami jakimi są podróże w czasie pojedynczych osób.
- W swoim czasie również zastanawiałem się nad efektem motyla...doszłem jednak ostatnio do nietypowego wniosku. Głównie obserwując ciebie. - przyznał się Zolf. - Co byś powiedział, gdyby założył, że natura nie pozwala na zaburzenie swojego porządku? Stwierdzam, że jest to niemożliwe, aby dwie takie same osoby były jednocześnie w tym samym wymiarze. Najwyżej miną się o krok. - założył Zolf. - Jest ktoś kto zasugerował tą teorię.
Drzwi do pomieszczeń prywatnych niemca otworzyły się. W środku był Yoki. Wyglądał na niewyspanego. Szturchał palcem jakiegoś androida.
- Trochę na was czekałem. Mogłeś dać mi więcej pospać.
- Nie krzyw się Yoki. Dyskutowaliśmy o twoim nauczycielu. Mał ciekawe opinie.
Yoki poprawił okulary spoglądając na dwójkę. - To tak jakby założyć, że apokalipsa która dzieje się teraz, nie ma w sobie nic naturalnego.
Zolf wzruszył ramionami, po czym spojrzał na Henriego. - Jeżeli mamy grzebać w twoim rdzeniu, musimy go rozładować. Pozwolisz?
- W końcu to wasza zabawka. Ja miałem ją tylko przetestować, więc róbcie z niąc co chcecie - oznajmił chłopak, rozkładając szeroko ręce, po czym zwrócił się ponownie do Zolfa. - Właśnie nad tym się zastanawiałem. W wymiarze z którego pochodzę unieszkodliwienie Char… to jest, medium, wcale nie zapobiegło zagładzie ludzkości. Skąd więc pewność, że to ono ją powoduje? Może przyczyną jest zupełnie co innego. Jak właśnie pewnego rodzaju zaburzenie równowagi w tym wymiarze. A my zamiast próbować odnaleźć prawdziwą przyczynę, skupiamy się wyłącznie na powstrzymaniu Matki.
- Teraz ciężko się będzie dowiedzieć, skoro Aurora zabrania nam wyjść z bazy pod żadnym pozorem. - zauważył Yoki przykładając rękę do rdzenia na piersi Henriego. Naukowiec poczuł się jakby nagle wyssali z niego krew. Maszyna była całkiem rozładowana. - Swoją drogą czemu tak rozmyślasz o teoriach prezydenta, to nie tak, że on może teraz o nich dyskutować.
- Bo chcę ocalić ten świat - stwierdził Henry poważnym głosem. - I wydaje mi się że cały czas idziemy w kierunku jego zniszczenia. Dlatego chcę odkryć ten właściwy. Tylko wy dwaj możecie mi w tym pomóc.
Chłopak wbił wzrok w dwójkę naukowców. Tak, jeśli ktoś mógł zrozumieć do czego dążył, to właśnie oni. Nikita i Borys byli tylko mięśniami, które robią to co każe im mózg, obojętnie kto by tym mózgiem nie był. Roland, Aurora i Arnold byli co najwyżej gadzimi móżdżkiami odpowiadającym za agresję i instynkt przetrwania. Zaś samo kresomózgowie stanowili ci którzy potrafili wyjść poza ograniczające ich ramy i spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy.
- Powiedzcie, czy naprawdę sądzicie, że wszystkie te wojny i polityczne gierki w które wcześniej bawił się Roland i teraz bawi się Aurora rzeczywiście mają szanse zapobiec apokalipsie? - zapytał przyciszonym głosem. - Czy zgodzilibyście się działać za plecami Aurory gdyby istaniała inna, lepsza droga?
yoki podniósł ręce jakgdyby chciał wzruszyć ramionami, przez pokój przeszedł zimny powiew który mocno rozszedł się przez korytarz.
- Jacek został zaatakowany wczoraj w nocy. - odezwał się Zolf. - Kazano nam cię zaaresztować. - przyznał bez zbytniego przejęcia. - W pamięci androidów był zapis, w którym ty a potem nikita wchodzicie do pokoju. To ty je przeprogramowałeś by nie reagowali? Nieważne.
- Też nie ufamy Aurorze. - przyznał Yoki. - Nie dla tego, że nas okłamuje. Roland robił wszystkich w konia, wiemy o tym. Ale Aurora...ona po prostu nie wie co się dzieje. Dlatego zaczęła się zachowywać jak bogini wojny. Myśli jak Borys, chce siłą znaleźć rozwiązanie.
- Tego właśnie się obawiam - stwierdził dobitnie Henry. - Dlatego próbuję znaleźć inne rozwiązanie. Ludzie impulsywni i myślący wyłącznie o własnym interesie nigdy nie zapobiegną apokalipsie. Niedawno dowiedziałem się że świat z którego przybyłem nie był wcale tym w którym się urodziłem. Tak naprawdę każdego roku przeżywałem kolejną apokalipsę i za każdym razem gdy świat ulegał zagładzie, przenosiłem się do innego wymiaru. Muszę sobie przypomnieć wszystko czego udało mi się wtedy dowiedzieć. Tylko zdobywając i analizując wszystkie dostępne dla nas informacje będziemy w stanie zapobiec końcowi świata. Dlatego wykradłem dane z komputera Rolanda. To o czym napawdę wiedział prezydent może być jedną z części układanki którą próbuję rozwiązać. Czy takie podejście nie brzmi dla was sensowniej niż to co planują dwie rywalizujace ze sobą wielkie korporacje? Biorąc pod uwagę że obecnie podróże w czasie stały się niemożliwe, może być to nasza ostatnia szansa by zmienić los ludzkości. Nie chcę by ten los spoczywał w rękach Aurory, Arnolda, czy innych ludzi ich pokroju.
- Momentami mam wrażenie, że bycie inteligentnym a głupim to jedna i ta sama rzecz. W końcu to nie rozum człowieka decyduje o jego wpływie na świat. - westchnął Yoki. - A co z Nikitą? Co robiła w tym gabinecie?
- Cóż, to było akurat dość przypadkowe spotkanie - rzekł Henry, rozkładając ręce. - Musiała mnie śledzić i gdy zobaczyła że wchodzę do gabinetu prezydenta, postanowiła sama wykorzystać tą okazję. Wyjaśniła mi że podczas swej ostatniej misji spotkała się z organizacją zwaną Moondust, która również ma swoją agendę i najwyraźniej przyczyniła się do śmierci Rolanda. Nikita zaś doszła do wniosku że Aurora postradała zmysły i dlatego zgodziła się wykonać dla nich misję polegającą na wykradzeniu pluskwy z komputera Rolanda. Porozmawiałem z nią na ten temat i kiedy wytłumaczyłem jej na czym polega mój plan, zgodziła się mi pomóc. Teraz chcemy się dowiedzieć zarówno wszystkiego co wiedział prezydent, jak i tego co wiedzieli o nim ci którzy postanowili się go pozbyć. Obecnie nie ufamy żadnej organizacji, ale chciałbym wysłuchać ich wersji i dowiedzieć się jaką rolę zamierzają odegrać w toczących się rozgrywkach.
- Czy ty myślisz, że ktokolwiek będzie z tobą rozmawiać? - zaśmiał się zolf. - Kto ma pluskwę? - spytał.
- To nieistotne - stwierdził szybko chłopak. - I tak udało mi się zgrać wszystkie dane z komputera Rolanda. Pluskwa ma służyć jedynie jako przetarg dla kogoś kto w zamian za nią ma mi dostarczyć jeszcze więcej informacji. A z tego co zauważyłem sporo organizacji próbuje przekabacić nas na swoją stronę. Aby to osiągnąć muszą wyjawić nam to czego chcemy. Być może z tych strzępków informacji uda nam się w końcu dojść do wniosku co naprawdę należy zrobić by zapobiec apokalipsie.
- Nie o to chodzi. - pokręcił głową Zolf. - Aurora chce ciebie i nikitę w więzieniu. - przypomniał. - Rozumiesz? Chcemy abyś wrobił Nikitę. Jeżeli ma pluskwę wpadnie sama, jeżeli nie, użyj jej jako zeznanie. Powiedz, że chciała ją zamątować. - zalecił profesor. - W innym wypadku będziesz musiał walczyć z apokalipsą zza kart. Nikt z nas nie może po prostu stanąć przed Aurorą i zwalić ją z stołka.
- Cóż, niezbyt mi się to podoba, ale chyba nie mamy wyboru - rzekł Henry, wzruszając ramionami. - Na razie ja mam pluskwę, ale mogę jej ją w każdej chwili podrzucić. Myślicie że moglibyśmy później umożliwić jej ucieczkę tak żeby Aurora nie zdała sobie sprawy, że ktoś jej pomógł?
- To bardzo niemożliwe. Windy są w tym momencie całkowicie wyłączone a wyjścia awaryjne obstawione przez ochronę. Ktokolwiek kto wyjdzie bez autoryzacji jest określany zbrodniażem. Mamy tu prawdziwy faszyzm. - westchnął Yoki. - A ja myślałem, że to z Rolandem było źle. - wzruszył ramionami. - jak wezmą Nikitę na zeznania, zaprezentujesz pluskwę jako dowód. Powiesz, że wszedłeś do pokoju aby przyłapać Nikitę na gorącym uczynku.
- W takim razie nietrudno upozorować jej ucieczkę - stwierdził z uśmiechem Henry. - Jak na razie jedynymi osobami w bazie będącymi w stanie zatrzymać Nikitę są Ao i Aurora, więc wystarczy w momencie gdy będzie odprowadzana do celi wybrać dla niej najkrótszą drogę do śluzy ewakuacyjnej, opóźnić jak najdłużej włączenie alarmu i upewnić się że ta dwójka nie stanie jej na drodze.
- Nikt ci w tym nie pomoże. Nawet my. - odparł smutnym głosem Yoki. - To zbyt ryzykowne. Nikita może posiedzieć trochę w celi, to nie tak, że jej głowę utną.
Henry przygryzł wargę, niezbyt pewny łagodności Aurory. Nie chciał wrabiać Nikity, ale w obecnej chwili było to ich jedyne wyjście. Po dość długiej chwili wahania nie udało mu się wymyślić żadnego lepszego planu i pokiwał głową w zrezygnowaniu.
- Jeśli od razu się przyzna i powie, że po prostu była ciekawa co prezydent mógł przed nami ukrywać na swoim komputerze, to powinna dostać jedynie wyrok za niesubordynację - stwierdził w końcu. - Kiedy i kto ma ją aresztować?
- Próba kradzieży tajnych danych zwykłą niesubordynacją? Henry, opanuj się. - załamał się logiką naukowca Zolf. - Niestety nie wiemy kto ma zająć się aresztem Nikity.
- Zresztą nieważne - stwierdził po chwili Henry, uśmiechając się przy tym w typowy dla siebie upiorny sposób. - Chyba mam już plan jak wyciągnąć Nikitę. Myślę że dam sobie radę. Zaraz jej wszystko przekażę i możecie mnie aresztować.
To powiedziawszy chłopak wyciągnął z kieszeni błyszczącę kulkę którą upuścił na podłogę i otworzył drzwi przez które ta wytoczyła się z pokoju, a następnie przybrawszy postać czteronogiego pająka bocik zaczął pełznąc po podłodze w kierunku pokoju Nikity.
Robocik jechał pewien moment. Gdy znalazł się w korytarzu mieszkalnym z pokojemy nikity, zatrzymał się. Tym co dojarzał na ekranie Henry była Bangetsu targająca z sobą wyłączoną androidkę. Rękawica nauczycielki dymiła od wystrzału.
Henry nieco zdziwiony pokazał Zolfowi i Yokiemu wyświetlone nagranie z kamery bota.
- Wedle słów Nikity Nail pracuje dla właśnie dla owych Moondustów i to ona zleciła jej wykradnięcie czipa z gabinetu prezydenta - poinformował ich pospiesznie chłopak. - Nie miałem jeszcze okazji tego potwierdzić, więc nie chciałem rzucać na nią bezpodstawnie podejrzeń, ale to co widzimy może oznaczać jedną z trzech rzeczy. Albo chce się pozbyć Nikity dlatego że zepsuła ich plan i za dużo wie, albo tak naprawdę wcale dla nich nie pracuje i przyszła aresztować Nikitę, albo dogadała się z Nikitą która dobrowolnie się poddała, a wystrzał był tylko po to by zachować pozory walki. Mogę się z nią teraz skontaktować, ale to dość ryzykowne zagranie, gdyż w dwóch pierwszych przypadkach może to niepotrzebnie ujawnić nasz plan. Dlatego myślę że najlepiej będzie ją po cichu śledzić i jesli prowadzi Nikitę do cel, to skontaktuję się z nią gdy zostanę uniewinniony by ustalić dla kogo pracuje, a jeśli prowadzi ją gdzie indziej, to należy uruchomić alarm, złapać Nail i zrzucić całą winę na nią.
Zolf westchnął. - To nail znalazła nieprzytomnego Jacka pod drzwiami. Kazano jej aresztować Nikitę. - wyjaśnił. - Jeżeli jest jak mówisz, to najwidoczniej reaguje od razu gdy dostrzegła nieumiejętność Nikity.
- co z tymi danymi? - spytał Yoki. - Technicznie mieliśmy cię zaprowadzić po całym dniu pracy. Miałeś rozebrać swój własny rdzeń. Możmey nad czymś pomyśleć.
- Nie mam nic przeciwko, jeśli jest to rzeczywiście konieczne. Choć zaoszczędziłoby to nam sporo pracy gdybyście mogli pokazać Aurorze atrapę mojego rdzenia. Nie ma pan może kilku zapasowych części z których można by ją wykonać, panie Zolf? To jest, zakładając że Aurora nie siedzi na tyle głęboko w tej technologii żeby ją rozpoznać - stwierdził Henry po krótkim namyśle. - Zaś jeśli chodzi o dane z komputera Rolanda, to zamierzałem je przejrzeć w trakcie oczekiwania na proces. Jeśli chcecie, mogę dać wam teraz ich kopię.
- Im mniej kopii tym lepiej. Pokaż jak wygląda chip a sam go podrobię. - odparł Zolf.
- Nie ma problemu - odparł chłopak, wyciągając z kieszeni pluskwę którą podał Zolfowi. - Aczkolwiek wygląda na to, że sam czip nie wykradał żadnych danych, a umożliwiał jedynie zdalny dostęp do zasobów komputera, tak że nawet osoba nie mająca pojęcia o hackowaniu mogła z łatwością przeglądać znajdujące się na nim pliki.
- To nie jest wielka technologia. Kilka takich powinno być po prostu w szafie… - zdziwił się Zolf. - Mam wrażenie, że to nie byłby żaden dowód. Zdziwiłbym się gdyby wybrali najgorszy sprzęt bez przemyślenia. No chyba, że nie są aż tak groźni?
Henry wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- Nie mam pojęcia. Ale chyba dość prawdopodobne, że Nikita wybrałaby tego typu pluskwę gdyby zlecono jej wykradnięcie danych z czyjegoś komputera, czyż nie? Pewnie zamówiłaby pierwszą która rzuciłaby jej się w oczy w którymś sklepie internetowym.
- Nie tylko ona. Możesz pod to podpisać właściwie każdego, w czyim posiadaniu by była. Od Jacka po Borysa. To dość wygodne. - przytaknął Zolf.
- Czyli wszystko ustalone? - upewnił się chłopak. - Jeśli tak to możemy trochę tutaj poczekać, a potem mnie zaaresztujecie i zaprowadzicie na przesłuchanie. Zgadza się?
- Ta.
 
Tropby jest offline