Siedziała nieruchomo na krześle w pokoju, kiedy strażnik wchodził do jej pokoju. Krzyk niósł się mocno, a przekleństwa jej kompanów przygotowały ją, że pewnie i po nią przyjdą. Nieco szklanymi oczami przyglądała się otwieranym drzwiom, a kiedy złośliwa twarz mignęła w progu, smętnie wstała i wyszła na korytarz.
Niemal bezwiednie przyszła jej pełna złośliwości refleksja, gdy mijała na wpół rozespane tancerki, ubrudzone winem, a czasem i wymiocinami albo i czymś więcej klientów. Miały za sobą siostrzyczki pracowitą noc, bez wątpienia. Ale wystarczyłby im miesiąc u kapłanek Isztar, by w tej pracy znaleźć choć trochę godności.
Stanęła u otwartych drzwi Medara, dwie dziewki, zalane wodą, na chwilę ją zaskoczyły. Ale to może jeszcze wino tłumiło jej umysł.
-Myślałam, że mieliśmy u gubernatora audiencję za jakieś twoje wygłupy, Medarze -mruknęła.-Ale chyba byłeś zbyt zajęty tej nocy.
Jednemu z chłopców posługujących w karczmie rzuciła jeszcze kilka groszy, by przyniósł jej rzeczy do gubernatora. Zdecydowanie warto by było się przebrać, a ten prymityw z wiadrem raczej nie da jej tyle czasu. |