Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2014, 22:14   #47
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Jesień. Wichura
po ziemi mknie w ucieczce
maleńki świetlik?

Issa



Julian Diego Pedro Luis

Julian i garstka jego ludzi, których zabrał ze sobą tak głęboko w ląd, byli nieco niezadowoleni brakiem udziału w ostatniej jatce. Minoru Anzai, prawdopodobnie najlepszy możliwy kontrakt w całym tym kraju dla Diego, nawet nie nalegał by Hiszpanie nie mieszali się w walkę. Po prostu jasno dał im do zrozumienia, że nie będą mile widziani po drugiej stronie mostu, a więc i wioski, gdy wszystko się zacznie.
Wśród ludzi Juliana rozniosło się przekonanie o nieudolności japońskich współpracowników, na wieść o tym, że udało im się zabić jednego napastnika, a dwóch innych wypuścili, przypłacając to życiem dziesięciu. Jednak takie coś, stanowiło dla Juliana świetny argument w opchnięciu jeszcze większej ilości pistoletów i strzelb. Minoru zapewnił, że ma więcej ludzi, niż tylko w tej wiosce, więc Diego miał szansę pozbyć się całego towaru ze statku i odpłynąć z wysp obładowany egzotycznymi towarami i pieniędzmi, które w Europie starczą by stał się nowym bogiem handlu, jakich wiele w erze rozkwitu gospodarki zewnętrznej.
Anzai przygotowywał się do wymarszu, chciał udać się do ostatniej żywej wioski, której ostatnio nie udało mu się zawłaszczyć, a raczej jego podopiecznemu, dziwnemu starcowi Mikado, który mówił za swojego pana w większości rozmów.

- Mój pan, chce byś wyruszył z nami Julianie - powiedział Mikado, jak do znajomego, z lekką pogardą w głosie. Diego jednak wiedział, że gdyby rozmawiali przy samym Minoru, to jego sługa nie byłby taki pewny siebie i pogardliwy. Anzai rozkazywał swoim ludziom okazywanie szacunku dla Juliana i jego ludzi, ale gdy nie było go w pobliżu, Hiszpanie otrzymywali mnóstwo krzywych spojrzeń, które ludzie Diego chętnie odwzajemniali. Kwestią czasu były jakieś bójki, które jednak mogły wyjść na dobre. Ot żeby rozładować stres.
- Opuszczamy wszyscy tę wioskę i o ile chcesz żeby interes doszedł do skutku musisz ruszyć z nami. Ruszymy później w stronę wielkich wód, gdzie dryfuje gdzieś twój statek i nasza broń. Będziesz miał też okazję przehandlowania znacznie większej ilości z panem mojego pana - powiedział Mikado wzdychając. - Minoru Anzai kazał przekazać zadowolenia z dotychczasowej wymiany, co prawda jedynie dziesięć pistoletów zostało dopiero przekazanych, ale ludziom do których rąk trafiły, bardzo przypadły do gustu. Chcemy więc zakupić wszystko co masz za cenę którą podasz. Jeśli oczywiście postanowisz nam towarzyszyć co będzie również wymagało użyczenia pomocnej dłoni w walkach, które musimy stoczyć. W razie odmowy, nasze drogi się rozejdą.



Kuro & Shira & Atsushi

Miasto już nie tyle wrzało co się gotowało. Hałasy w południe były ogłuszające już na zewnątrz, ale zapewne z czasem dało się przywyknąć. Jednak po leśnej ciszy, huk ulicznego ruchu był niesamowity. Strażnicy wpuścili całą czwórkę rozpoznając w nich łowców nagród, którzy już wcześniej poświadczyli o wypełnieniu części zadania. W końcu też będą mieli okazję wydać troszkę pieniędzy, zarobionych na wcześniej zabitych bandytach. Atsushi oznajmił, że zamierza odwiedzić miejską świątynię, a następnie dołączy do reszty w ustalonej karczmie, przed wieczorem.
Targ był znacznie bogatszy i pełniejszy, zarówno w ludzi jak i handlarzy i ich stragany, względem ostatniej wizyty. Eriko nie była może oszołomiona, bo w Orishi była nie raz i nie dwa, ale z pewnością w jej oczach malował się stres i niepokój. Była znacząco przytłoczona wszystkim co ją otaczało, bo otaczało ją wszystko. Parę razy pisnęła, gdy w tłumie jakiś rubaszny gnój szczypnął ją w pupę. Sama nie znała zbyt wielu przeklęstw, więc za każdym razem, kończyło się to na paru niezrozumiałych słowach i dalszym, naburmuszonym marszu za Kuroichim i Shirą.
Droga do zamku w centrum miasta, była pilnie strzeżona przez miejska straż i nieustannie sprzątana przez służby miejskie. Na tym odcinku zabriono jakiegokolwiek handlu, a ruch ograniczano tylko do mieszkających na tej drodze ludzi. Nikt nie mógł przejść wyznaczoną dla shoguna drogą na tydzień przed jego przybyciem. Dodatkowo była ona pięknie strojona w lampiony, wyścielano ją czerwienią róż, pod samymi bramami zamku. Nad przygotowaniem drogi dla orszaku shoguna, pracowało około setka ludzi. Druga setka, czuwała nad nimi.
W końcu w miarę zbliżyli się do posterunku straży miejskiej i mogli domagać się widzenia z inspektorem Fuse.
- Nie wiecie? Został zamordowany trzy dni temu. Miał w głowie przedziwną dziurę, większą z jednej, mniejszą z drugiej strony. Najlepszy medyk w mieście, nie mógł powiedzieć jaką bronią go zabitą, o ile była to broń. Niektórzy mówią, że to kara, ale za co… jak dla mnie świetny człowiek to był - powiedział im strażnik przyjmujący ich w budynku straży. - Teraz jego obowiązki pełni Akira Joji. Bestia nie człowiek. Musztruje nas na zabój, niby żebyśmy byli gotowi na wizytę shoguna, ale my po prostu zdychamy. Takie kilkugodzinne stanie przed drzwiami jest teraz prawdziwą fontanną błogiego odpoczynku - mówił i mówił, żaląc się i mówiąc jak to mogło być lepiej.

Bo mogło być lepiej.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline