Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2014, 23:25   #15
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Vargo i Sayniel

Schronienie na razie działało, dół osłaniał dwójką akolitów przed wiatrem i piachemna tyle, aby większość dnia była znośna. Niestety zbliżała się noc, a to oznaczało znaczne ochłodzenie i zmęczenie. Vargo spojrzał na swoją towarzyszkę.
- Najlepiej będzie jeżeli będziemy spać na zmiany. - rozejrzał się po ich schronieniu- Na razie jesteśmy osłonięci, ale trochę piasku już napadało. Jeżeli podczas twojej zmiany zacznie być groznie z tym, obudź mnie, a trochę tu oczyścimy… jeżeli będzie tak podczas mojej zmiany zrobię to sam. -delikatnie otarł swoje ramiona- W nocy będzie zimno, nie mam żadnych dodatkowych okryć, czy materiałów, jeżeli będzie ci przeszkadzało zimno, będziemy mogli podzielić się ciepłem.
Sayniel uśmiechnęła się krzywo.
- Plan dobry, chociaż co do tego podzielenia się ciepłem… Czyżbyś tylko wypatrywał takiej okazji?
- Nie schlebiaj sobie. To jedyne co potrafię wymyśleć, a w nocy na pustyni jest naprawdę zimno.
- Niech i tak będzie.

Temperatura istotnie, bardzo szybko spadała. Pierwszą wartę podjął Vargo i zabrał się do pracy. Warunki nie były najgorsze, zdarzyło mu się pracować w podobnych, jednak ta noc z pewnością znajdzie swoje miejsce w liście najbardziej z nienawidzonych. Praca i ruch który były zmorą za dnia, teraz okazywały się być pomocne, zmęczenie i wiatr nie dawały jednak o sobie zapomnieć. Podczas gdy Sayniel usiłowała zasnąć, co nie było łatwe na takim mrozie, Vargo przeszedł nienaturalny impuls. Jakieś wyładowanie lodowatej energii przeszło mu przez kręgosłup, podniósł głowę i wyjrzał z nory zapewniającej im schronienie. W zasłonie z drobnego piasku dostrzegł dwa błyski czerwonego światła od strony miejsca gdzie jedna z grup usiłowała przetrwać. Wiedział że coś jest nie tak.

Vargo doskoczył do usypiającej Sayniel i zaczął nią delikatnie potrząsać, aby rozbudzić.
- Wstawaj - syknął. - Coś się dzieje.
Sayniel potarła oczy i spojrzała poirytowana na Vargo.
- Co, z piaskiem sobie poradzić nie możesz? - mruknęła.
- O ile piasek nie świeci na czerwono to wątpię, aby to było to. Chyba wyszli zmniejszyć naszą ilość.
- Co…? - Sayniel uniosła się, aby zobaczyć to, o czym mówil mężczyzna. Przeklęła i chwyciła za łopatę.
- Lepiej się nie wychylajmy. Jeżeli faktycznie coś robią może nas nie zauważą w tym dole.
- Niemniej ja wolę mieć przy sobie chociaż namiastkę broni. - spojrzała na łopatę.
- Jasne… Jakby co wal po nogach.
Sayniel uśmiechnęła się krzywo i przysunęła do siebie swoją prowizoryczną “broń”. Musieli teraz czekać i mieć nadzieję, że uda im się z tego wyjść w jednym kawałku, bo kobieta wątpiła, aby nie miało się nic wydarzyć.

Najpierw coś przeleciało nad wami. Nim zdążyliście zareagować jakiś czarny kształt przeleciał nad dołem w którym się kryliście. Leciał od strony kamienia, musiał się więc od niego wybić, ale i tak długość skoku robiła wrażenie. Ciężko było ocenić co to było. Szykowaliście się jednak na wszystko. W pogotowiu z prowizoryczną bronią. Gdy więc nagle naskoczył na was paskudny włochaty ryj nie było mowy o reakcji innej niż cios. Sayniel wykazała się refleksem uderzając mocno i celnie. Łep zniknął tak nagle jak się pojawił, i nie była pewna czy aby nie uległa jakiemuś złudzeniu. Nie było jednak o tym mowy, zaraz zorientowała się o co tak naprawdę chodziło. Gdy niespodziewane coś pojawiło się i zaatakowało dziewczynę, Vargo zareagował natychmiast odwracając się w stronę zagrożenia gotów do walki. Reakcje obu były instynktowe i natychmiastowe. Odsłonił się jednak na atak drugiego napastnika. Syniel za późno rozpoznała zagrywkę często stosowana przez dzikich łowców. Atak nastąpił teraz z tyłu, gdyby jednak chciała pomóc kompanowi, sama oberwie od bestii która rozpoczęła dywersję. W całej galaktyce nie było wiele bestii na tyle inteligentnych by stosować podobne taktyki łowieckie, to musiały być tuk’ata. Zabójcze ale nie tak silne w przedłużającej się walce. Jeśli szybko nie uzyskają przewagi powinny się wycofać.
Vargo raczej intynktownie rzucił się do przodu, bestia i tak wylądowała na min, ale impet stracił na sile. Kiedy oboje byli na ziemi Denser zaczął wierzgać starając się albo zrzucić tuk’ate z siebie, albo być twarzą do niej. Ta druga opcja da mu przynajmniej szansę na obronę i atak.
Każdy był teraz zdany na siebie i nie było czasu nikogo niańczyć. Niemniej Sayniel wiedziała, że pomoc w takiej sytuacji może się opłacić w przyszłości… o ile przeżyją. Nie, oczywiście że przeżyją, a na pewno ona! Pamiętając o zagrożeniu miała wciąż na oku bestię, która szykowała się na nich, ale jednocześnie zbliżyła się do leżącego Vargo i jego przeciwnika i wyprowadziła szybki cios łopatą prosto w łeb bestii, po czym niezwłocznie wróciła uwagą do drugiej tuk’aty.

Pazury bez problemu pokonały warstwy odzieży i zanurzyły się ciele. Rany mimo że nie śmiertelne, rozdzierały bólem. Piach szarpał je i drażnił jeszcze bardziej pogarszając sytuację. To jednak właśnie one dodawały sił. Każdy kto miał choćby śladowe pojęcie o mocy wiedział że silne emocje dodają sił. Także teraz, wystarczyło wsiąść cały ból i złość, a następnie wyrzucić je w jednym zdecydowanym ruchu. Vargo udało się nie tylko obrócić, ale zrzucić zwierzę na bok. Tak że obaj leżeli obok siebie.
Sayniel zadziałała szybko i zdecydowanie. Jedno celne uderzenie w pysk nie tylko uchroniło kompana przed wgryzieniem się stwora w kark, ale też oszołomiła na chwilę przeciwnika. W tej samej chwili Vargo wykonał swój ruch zrzucając Tuk’ata z siebie. Drugi jednak nie atakował. Musiał wyczuć że nie ma szans wyskakując od frontu. Będzie chciał ja oskrzydlić.

Vargo czuł jak przepełnia go gniew. To zwierze, ta primitywna istota chciała go zabić i pożreć. TO ŻĄDA POMSTY! Wydając z siebie dziki ryk Denser rzucił się na Tuk’atę, która go zaatakowała lądując jej na plecach. Następnie zaczął wymierzać cios za ciosem wykorzystując łopatkę jak noża. Szpadel łopatki przebił się przez łuskę i mięśnie raniąc bestię, która zaczęła syczeć boleśnie, a następnie wydawać zdławione burknięcia kiedy kolejny cios przebił jej szyję. Pomimo śmiercii zwierzęcia ciosy nie ustały, do póki Vargo się nie uspokoił.
Sanyel w tym czasie nie miała zamiaru pozwolić drugiej bestii na zadanie pierwszego ciosu. Atak Desera odwrócił uwagę Tuk’ata dość długo, aby Felin skoczyła na gada. Pierwszy cios akolitka zadała płaską stroną saperki, oszałamiając zwierzę. Następnie obracając odrobinę swoją broń zaczęła okładać łeb bestii ostrą krawędzią łopaty niczym toporem. W przeciągu kilku chwil gad padł martwy, jego ciało miotane konwulsiami śmierci. To wystarczyło łowczyni, która stanęła i patrzyła na orgię przemocy Densera. Kiedy ciosy ustały, a Vargo wyglądał, ze się uspokoił podjęła rozmowę.
- I jak się czujesz? - Vargo wypuścił powietrze z płucz oczyszczając umysł z czerwonej mgły.
-Lepiej, chociaż…- spojrzał na narzędzie, które w chwili obecnej było wykrzywione i wyszczerbione - Zniszczyłem sobie łopatkę… - rzucił uszkodzony przedmiot na ziemię.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline