Jednego mógłby pewnie położyć, zwłaszcza z zaskoczenia. Dwóch pozostałych... Może, gdyby grzecznie ustawili się w kolejce. Ale to i tak miałoby tyle sensu, co wróżba z chińskiego ciasteczka w kieszeni Jeffa. Nie przyjechał na wojnę z całym blokiem.
Trzech skośnookich mięśniaków interesowało go w takim mniej więcej stopniu, w jakim faktycznie byli związani z Kim Lao.
Może jednak jako obstawa, choć dość nieudolna, skoro do podopiecznej musieliby latać po schodach na wezwanie sąsiadki... Prędzej ktoś w rodzaju ochotniczych strażników mienia i porządku. Chłopaków z sąsiedztwa zawsze uczynnych i chętnych do pomocy. Zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba dokopać obcemu.
Tacy czy inni, jemu w zasadzie też mogli się przysłużyć. Jeśli dziewczyna była w mieszkaniu, powinni sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku. W przeciwnym razie - najwyżej obejrzeć czytnik kart i pocałować klamkę.
Jeff cofnął się ostrożnie od poręczy i zdał na słuch. Na wypadek ewidentnych kłopotów, gotowy z miejsca wystartować w górę schodów. |