Olaf widząc i słysząc, że zawierucha się skończyła, ruszył powoli i ostrożnie na powrót do przodu. Upiory zdawało się, że trzy były. Jedno z obcych dorwały. Musiało się tak skończyć. Dobrze, że tylko jednego. Pochodnie oświetliły ciemne, zalane krwią lico. Chłop strzyknął śliną przez zęby.
- Duhi, nie nam w las. On ugristi. Mrtavy već.
Dla Żyły sprawa była oczywista i jasna. Charczał coś jeszcze, ale ugryzieni byli jeszcze bardziej niebezpieczni od martwych. Każdy sylvańczyk to wiedział. Odszedł kawałek, opierając kosę o drzewo. Odpiął od pasa siekierę, napluł w dłonie, żeby poślizgu nie było. Wrócił do umierającego.
- Bolje takoj.
Szybkim ruchem uniósł siekierę, z zamiarem opuszczenia jej z całej siły na szyję leżącego. |