Gdy wielkie kłęby ognia zniknęły na miejscu gdzie wcześniej stały szkielety pozostały kupki przypalonych kości. Jedynym który pozostał na placu w miejscu magicznego zaklęcia był mroczny pół -żywy mag. Jego szczęka rozchyliła się a dłonie wykonały szybki gest. Cała drużyna gotowała się na atak, gdy w ułamku chwili znikąd, w okół nich wystrzelił zielony opar. Każdy zasłonił usta będąc pewnym, że to trujący gaz. Niestety coś takiego było by mniej bolesne. Opar bez problemu przeniknął przesiąkł przez warstwy pancerza i połączył się z wilgotnymi ciałami bohaterów. Gdy tylko się to stało, było już jasno czym zaatakował ich Licz. Skóra zaczęła potwornie piec całą czwórkę. Każde z nich słyszało jak i ciała skwierczą pod pancerzami i na ich twarzach. Modlili się by ból się skończył, lecz kwas przeżerał ich tkankę mocniej i mocniej....
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |