Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2014, 21:58   #8
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
/Post wspólny graczy/

Na pokład wszedł członek Bractwa, budząc szacunek i zainteresowanie większości podróżnych oraz cywilnej części załogi. Mocno kontrastował wyglądem ze starymi członkami Teamu Six. Piątka żołnierzy miała na sobie praktyczne, acz nieregulaminowe ubrania, a „nowy” paradował w nieskazitelnie białych szatach opatrzonych świętym symbolem. Prezentował się jak milion dolarów w nowym odzieniu. Derrenowi nasunęła się myśl, że pewnie często występował w filmach rekrutacyjnych do świętego oficjum. Imperialczyk spotykał już wcześniej ludzi z różnorakich korpusów reprezentacyjnych. Wszyscy byli nieco wyżsi od niego, z kwadratowymi szczękami i szerokimi barami. Byli perfekcyjnymi żołnierzami, dopóki nie spotkali przeciwnika. Czy nowy narybek Teamu był tylko wizytówką Bractwa? Czy może też potrafił zabijać? A może przysłano go po prostu na przeszpiegi z zastrzeżeniem, że ma unikać akcji? Derren czujnie obserwował brata, który zbliżywszy się do teamu, zapominając się przedstawić odezwał się do Braxtona.

Medyk spojrzał w górę i przez chwilę taksująco zmierzył gościa od od stóp po czubek głowy.

“Dobrze, że nie jakiś małolat. Może uda mu się przeżyć chwilę z nami. Chyba, że też coś przeskrobał i Nudziarze przeznaczyli go do odstrzału.”

Cofnął nogi z siedzenia i postawił je na podłodze. Udawanie śpiącego i tak by mu nie wyszło dłużej niż pięć minut. Spał już godzinę w ciągu tej doby i obecnie był pobudzony.

- Pewnie. Nie krępuj się. Rozumiem, że pochodzisz z tej najtajniejszej jednostki bractwa i jak poznamy twoje imię będziesz nas musiał zabić.

- Niespecjalnie tajnej. Jestem Marcus Summers, mistyk pierwszego zakonu, komórka mistrzów przemian. Nie musicie się przedstawiać, miałem dostęp do akt. Jak widzisz nie wyciągnąłem jeszcze pistoletu
.

Markus uśmiechając się do Braxtona rozparł się wygodnie w fotelu.

Sara uważnie przyglądała się mistykowi. Jeśli faktycznie miał zamiar sięgnąć po broń, nie zrobi tego w miejscu publicznym, zwłaszcza pełnym ludzi, ale później wszystko było możliwe. Sara będzie miała go na oku i w razie czego go uprzedzi. Mistyk, czy mortyfikator z odpowiednim zadaniem?
- Wiesz dlaczego cię do nas przydzielili? Może wiesz coś o zadaniu jakie nas czeka? - Sara nie bawiła się w prywatne gadki i zadała konkretne pytania.

- Moja historia jest długa, dosyć zagmatwana i raczej nudna, a zważywszy na wasze niedawne doświadczenia z drugim zakonem pewnie nie będziecie chcieli jej słuchać. Ogólnie można powiedzieć, że ktoś w Kurii uznał, że muszę przemyśleć swoje powołanie z nieco innej perspektywy.

Patrząc uważnie na reakcję Team Six kontynuował:
- Moje wytyczne też nie są specjalnie tajne. Mam doradzać waszemu zespołowi odnośnie wszelkich spraw związanych z wielkim nieprzyjacielem ludzkości, no i ochraniać was błogosławioną Sztuką.To oczywiście truizm, ale sam nie zostałem wtajemniczony w szczegóły następnej misji, którą formalnie koordynuje Kartel. To co wiem to w zasadzie plotki i nieoficjalne informacje. Póki nie sprawdzimy ich na miejscu, wolałbym nie uprzedzać faktów. Zresztą, siedzimy w miejscu publicznym więc wolałbym nie straszyć postronnych. Proponuję odłożyć takie szczegóły kiedy dokoła będzie mnie cywilów.

Marcus skinął na stewardesę zamawiając lampkę brandy.
- Walczyłem na Merkurym….to było jakieś 4 lata temu. Mam nadzieję, że skorzystacie z moich doświadczeń na miejscu i razem wrócimy w jednym kawałku. Po co mieszać w statystykach….
Uśmiechnął się do Corteza
- Walczyłem też na Wenus. Najpierw Graveton potem Krater McGuire`a i Płaskowyż Kadaath. Prawie 2 lata na obu pierścieniach zimy. Można przeziębić tyłek. Ale Wenus to była bajka. Byłem też na Marsie, w Dolinie Kuźni. Niekiedy było dobrze i bezproblemowo. Niekiedy bywało gorzej….
Pogładził biegnące wzdłuż policzka blizny i pociągnął długi łyk bursztynowego płynu z dostarczonej mu szklanki
- Niezłe te brandy. Rozgadałem się zbytnio a chciałbym dowiedzieć się czegoś o was. Miałem nadzieję spotkać się z wami już na Wenus, ale Kuria odwołała mój lot, więc czasu nie mamy zbyt wiele na poznanie się lepiej. Rozumiem ,że nie mieliście ostatnio przyjemnych chwil z Bractwem?

- Oszczerstwa i pomówienia. Kochamy bractwo i bractwo kocha nas. Nawet wasz szef nam pomaga.


Braxton do tej pory nie mógł uwierzyć w interwencję Nathaniela w Katedrze bractwa i głos, który słyszał w swojej głowie. Był wtedy głuchy więc musiał to być głos w głowie. Chyba, ze przyznał by się przed sobą do schizofrenii. Już sam nie wiedział co gorsze.

Wzruszył ramionami na cv Marcusa. W ich branży i tak wszystko wychodziło na polu walki. Pocieszające jednak było to, że braciszek należał chyba do tych, którzy wiedzą po której stronie miotacza gehenny nie należy stawać.

- Co prawda to prawda - Dodał Derren - podczas ostatniej misji Bractwo pokazało, że nas kocha. W pupę. A przy okazji, czego chciałbyś się o nas dowiedzieć? Czy nasze wyczerpujące i rzetelnie spisane akta nie dostarczyły paru minut fascynującej lektury? Bo rozumiem, że zarówno inkwizytor Hamond jak i major Weiland rozpisywali się o nas w samych superlatywach? Z jednej strony Rusty odetchnął z ulgą - nowy wiedział jak zabijać i robił to wcześniej. Z drugiej - nie miał za sobą setek godzin treningów razem z drużyną. Jeszcze nie był jej integralną częścią, a jedynie nominalnym członkiem. Będzie się musiał szybko dotrzeć, inaczej nie wykorzysta pełni potencjału bojowego.

- Wygląda na to, że wiesz o nas dużo więcej niż my o tobie i nie jestem z tego powodu zbyt zachwycona - rzekła Sara przyglądając się mężczyźnie.

- To nie do końca tak. Miałem dostęp jedynie do waszych danych osobowych. Same cyferki, tabelki i suche dane ale nie musimy się bawić w konwenanse. Wszelkie informacje z ostatniej misji, a szczególnie to, co zdarzyło się w Venenburgu utajniono. Jestem tylko skromnym mistykiem i serwują mi jedynie to, co powinienem wiedzieć aby móc współpracować. Wiem, że było ciężko i wpakowaliście się bez wsparcia pod wpływ mrocznej harmonii. Wiem też, że po ostatniej akcji was przesłuchiwano, stąd moje pytanie i pewność, że możecie mieć nie najlepszą opinię o Bractwie. Inkwizytora Hamonda nawet nie znam. I wątpię, byśmy przypadki sobie do gustu gdybyśmy się poznali. Co do majora….
Marcus pociągnął solidny łyk Brandy, osuszając ją do dna i skinął na stewardesę aby przyniosła następnego drinka
-Niesubordynacja i wyskoki się zdarzają. Nawet w Bractwie. Najważniejsze, by iść do przodu i niszczyć wrogów ludzkości. O ile ten kierunek jest utrzymany, cała reszta to tylko pieprzenie w bambus.
Marcus popił z nowo dostarczonej szklanki
- Zresztą, jeśli dowódca nie potrafi zapanować nad swoimi ludźmi to dowódca z niego jest…
Spojrzał na Sarę i jakby korygując się nieco w obecności kobiety
- …. kiepski.
Thorne zmarszczyła brwi, a jej ostre spojrzenie utkwiło skierowane na Marcusa. Jego wypowiedź w połączeniu ze spojrzeniem na jej osobę...
- A skąd wzięło ci się założenie, że jestem kiepskim dowódcą? W ogóle mnie nie znasz. Teraz jestem także twoim przełożonym, więc lepiej miej to na uwadze i nie sugeruj takich rzeczy - odpowiedziała szybko i stanowczo, ale bez oznak gniewu czy emocji.



- Taaaak, a na Marsie chodują latające świnie, które same przerabiają się na bekon i wskakują na talerz, przywożąc ze sobą zgrzewkę browarów. - Cortez spojrzał na braciszka, który miał być ich przewodnią duszą. Jeśli faktycznie był tak niesubordynowany jak póbował im wmówić, oznaczało to że wysyłają ich na samobójczą misję, w czasie której zostaną spisani jako straty w sprzęcie. Capitolczyk podejrzewał jednak że ten miał się zwyczajnie wkraść w ich łaski i robić jako regularny przedłużacz.

- Walczyłeś tu i tam. Powiedz mi tylko jeszcze: w jaki sposób? Częściej używasz broni, czy sztuki? Co dokładnie możesz zrobić? - zagadała kobieta. Dobrze było wiedzieć jakimi umiejętnościami dysponuje ich, tudzież jej, nowy nabytek. Domyślała się, że nie będą mieli czasu na odpowiednie treningi, ale z pewnością zgłosi się o coś takiego jak tylko dotrą do bazy Kartelu na Merkurym.

Marcus popatrzył spokojnie na Sarę
- Przepraszam, nie chodziło mi o Ciebie - miałem na myśli Weilanda. Zostałem źle zrozumiany. Co dokładnie mogę zrobić? Wiele. Znam wszystkie dyscypliny sztuki - od prostych zaklęć takich jak komunikowanie się na odległość po rzucanie kulami żywiołów, wywoływanie trzęsień ziemi, latanie...takie tam drobnostki. Spopieliłem raz Nefarytę. Wraz z jego orszakiem o ile dobrze pamiętam. Podobno nieźle też egzorcyzmuję. Telekineza też nieźle mi wychodzi.
Jeśli chodzi o posługiwanie się bronią - znam się na obsłudze broni palnej - od pistoletów po wyrzutnie rakiet. Bractwo rygorystycznie podchodzi do treningów - każdy zaczyna w wieku ok.8 lat, więc czasu na strzelanie mamy bardzo dużo. Dużo biegamy, strzelamy, uczymy się Sztuki, potem znów strzelamy, biegamy, uczymy się Sztuki….jak ktoś się nudzi, jedzie na misję. Znacie trzeci zakon? Głosimy słowo kardynała - z Czyścicielem w jednej ręce i księgo prawa w drugiej. Czyli jak kogoś znudzi morderczy trening, jedzie sobie postrzelać. Preferuję ciężkie miecze - jeśli pytasz co lubię najbardziej nic tak nie poprawia mi humoru jak odcięcie łba synowi ciemności Krzywdzicielem i widok jego wyjącej duszy idącej do otchłani….

Marcus zniżył głos. Dawka nieufności zaserwowana przez Team Six zaczynała go nieco nużyć. Niech będzie. Zamknął oczy i przywołał w umyśle światlo sztuki - wystawiając dłoń na której zmaterializowała się niedopita puszka piwa którą Cortez trzymał niedbale w ręku.Prosta teleportacja obiektu mogła nieco rozładować napiętą atmosferę. W ostateczności będzie burda i będzie musiał sprać wielkiego jak byk Kapitolczyka.
- Świni z sześciopakiem niestety nie mogę przywołać bracie
 
Azrael1022 jest offline