Wycieczka do siedziby gubernatora trochę otrzeźwiła Kasima, a już całkiem wytrzeźwiał gdy zobaczył te wszystkie bogactwa jego pałacu. Hebanowe meble, rzeźby z marmuru, nefrytu i lapis lazuli, ozdobne naczynia, arrasy, dywany, ozdobna i nie tylko broń, wszystko to wprawiło w zachwyt młodego człowieka pustyni i jednocześnie obudziło w nim nieprzeniknione pokłady chciwości. Posiąść takie skarby oznaczało nie tylko dostatek, ale także władzę.
Iranistańczyk ukłonił się gubernatorowi zgodnie z obyczajem i jednocześnie zachwycając się przepychem, próbował znaleźć drogi ucieczki z tej sali. W jego głowie kiełkował plan jak pozbawić tego tłustego wieprza nadmiaru złota, a był on prosty niczym nemedyjska klinga. Wystarczyło tylko dopaść Oleksę przystawić mu nóż do gardła i zmusić do oddania najcenniejszych klejnotów, a potem uciec z nim jako zakładnikiem. Chwilowo plan jednak musiał poczekać, raz że Kasim nie był dziś w formie, a dwa ten ten obrzydliwie bogaty wieprz coś od nich chciał, a więc będzie okazja do drugiego spotkania i lepszego przygotowania się do tej akcji. Na razie nomad nie mówił nic, pozwalając przemawiać towarzyszom, którzy lepiej znali się na obyczajach w tym mieście. |