„Chyba ktoś mi grozi…”
Kontrasty zawsze najmocniej uderzają w człowieka. Na przykład katorga upiornego snu i spokój po przebudzeniu. Lub spokój po przebudzeniu i krwawy napis na ścianie. I znów - krwawy napis na ścianie oraz nocna czerń, niczym smoła przelewająca się do pokoju. W jej toni czas wydawał się nie upływać, a więc nie istniał powód do pospiechu. Ironia przejawiała się w tym, że za ludzkiego życia po zmroku JD czuł się bezpiecznie, a to zmieniło się po Spokrewnieniu.
Powinno być na odwrót. „Boli.” JD spiął wszystkie mięśnie, starając się poruszyć. Pokonać osikę wyrastającą z serca oraz ciężkie, przytłaczające przymulenie. Zupełnie tak, jakby w jego żyłach płynął alkohol zmieszany z ciężkim środkiem nasennym. Walka z torporem przypominała starcie z Hydrą. Odparłeś jedną falę nienaturalnego, wampirzego snu, a na jego miejscu pojawiały się dwie jeszcze silniejsze. Lecz JD się nie poddawał. Do czasu, gdy odkrył że rzeczywiście jest unieruchomiony i już się nie poruszy.
Lecz wciąż mógł rozmyślać. Napis wykonano za dnia i to dość dawno, gdyż krew zdążyła skrzepnąć. Musiał to być więc człowiek, prawdopodobnie ten, który porwał córkę Mullerów. Raczej nie łowcy, gdyż oni nie mieliby interesu w dawaniu ostrzeżeń, poza tym cel - pomocnik Archonta, co tylko jedną noc spędził w mieście - pozostawał zbyt specyficzny. Człowiek znał się na rzeczy - wiedział, że kołek - „ostrzeżenie” - nie zabije. Zdawało się więc, że w lesie śledził Ashforda wampir, prawdopodobnie w szpitalu też. Natomiast za dnia pałeczkę przejął jego pomocnik - ghoul. Dość prawdopodobne. Ashford przeklął się, że wybrał tak prostą drogę do schronienia. Powinien kluczyć samochodem niczym rasowy detektyw. Teraz był skazany, by czekać na ratunek. A Mary miała raczej swoje problemy. To stawiało kolejne pytanie - skoro mordercza para wampir/ghoul zajęli się JD, to… kto jeszcze mógł zatrzymać samego Archonta?
Żaden mebel w pokoju nie był skłonny do udzielenia odpowiedzi. Wzrok Brujaha prześlizgiwał się po drewnianych konstrukcjach, aż w końcu spoczął na zegarze. Wskazówki poruszały się niemiłosiernie wolno, a uporczywe tykanie wnet przemieniło się w torturę. Po godzinie JD miał wrażenie, że zaraz głowa mu eksploduje, lecz nie mógł zrobić nic, by temu zapobiec. Żaden bohater w drzwiach się nie pojawiał i prędko Ashford stracił nadzieję.
Kołek w piersi cały czas bolał, a krew zaczęła śmierdzieć. Lub tylko tak mu się zdawało. |