Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2014, 09:46   #190
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Kres


Siedzieli obok siebie w wykrocie, stykając się biodrami. Dziewczyna - rzecz przedziwna! - chyba uznała go za kogoś, komu można zaufać. Przestała dyszeć ciężko jak zgoniony koń. Na wymazanej błotem twarzy nie znać już było strachu, a tylko napięcie. Bała się, na pewno się bała, jej pot pachniał ostro strachem. A jednak bała się swych krajanów, pluskających się w strumieniu. Nie Kresa.

Znad potoku dobiegł strzęp rozmowy i dziewka stężała jak posąg. Wepchnęła mu coś w rękę... dwie kościane gwizdawki, związane ozdobionym piórkami i muszelkami rzemieniem, jedną krótszą od drugiej. Skagijka przytknęła złożoną dłoń do ucha, na znak, że chce tamtych posłuchać, i wychynęła lekko z nory, by znieruchomieć u jej wylotu. Kres widział tylko stopy obwinięte skórami i wypięty kobiecy tyłek.

Nagle się cofnęła, przytknęła palec do ust, złapała go za rękę i ścisnęła mocno.
Tamci ruszyli. Pierwszy na wzniesienie wspiął się ten z psami. Łaciata suka obróciła łeb w stronę kryjówki, ale psiarczyk poczęstował ją kopniakiem i pomknęła dalej. Potem przemknęli konni, a za nimi piesi z włóczniami. Jeszcze parę chwil, jeszcze kilka bolesnych uderzeń serca i wszystko ucichło. Dziewczyna odczekała jeszcze trochę, a potem puściła rękę zwiadowcy i odsunęła się. Na wnętrzu dłoni zostawiła mu czerwone półksiężyce, ślad po paznokciach, ściskała go aż do krwi.

- Nie wrócą - wyszeptała. - Poszli na polowanie. Nie mnie szukali... ani nie ciebie. Pojechali na polowanie - powtórzyła i odetchnęła. - Nie pamiętasz mnie, wrono? Ja pamiętam ciebie. Trzy lata temu od mego ojca kupiłeś psa. W zamku nad morzem.

Kres nie pamiętał. Ani Skagosa, ani skagoskiej dziewczynki, bo trzy lata temu jego chwilowa towarzyszka musiała być jeszcze dzieckiem. Psa za to pamiętał dobrze... tak starego, że nie przeżyłby podróży powrotnej na wyspę. Pamiętał, że dał za niego dobry nóż i kozie podroby, tylko po to, by bezzębna sobaka mogła tydzień później dokonać żywota w ciepłej psiarni Wschodniej Strażnicy. Pamiętał, że bracia się z niego śmieli przez ten wątpliwy interes.

- Nie powinieneś tu być - wyszeptała dziewczyna. - Nasz bóg jest na kurhanie. Kazał... uwięzić Czarnobrodego, i innych od was... a wczoraj w nocy przybyli kolejni, razem z jakąś kobietą, i ich też uwięzili. Musisz odejść. Magnar zabije was wszystkich.

Urwała, jakby nasłuchując.
- Wyprowadzę cię dalej. Weź moje piszczałki. Dłuższą odstraszasz psy. Krótsza je przywabia, przybiegną do ciebie.... nie każdy, ale lepsze to niż nic. Zabierzesz swojego brata i odejdziecie do swoich...

- Jakiego brata?
- Kazał mówić na siebie Gor. Wyprowadziłam go z obozu, kiedy się zaczęło. Ukryłam. Niosę mu przyodziewę, strawę i broń. Powinieneś pójść ze mną, wrono... - przechyliła główkę i przymrużyła oczy. - Krees.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 25-01-2014 o 07:57.
Asenat jest offline