Głuche łupnięcie i krzyk agonii, który nie chciał ucichnąć. Laura sama miała ochotę zacząć drzeć mordę, dając upust nagromadzonej frustracji. Każdy ma jakąś granicę tolerancji i wytrzymałości...na ludzką głupotę również.
Po to tak brandzlowali do przodu, nie marnując czasu na zbędne postoje i zostawiając na pastwę losu biednego Dirka, by teraz dostać od losu prezent w postaci połamanego kaleki, potrzebującego opieki, spokoju i podcierania dupy? Kobieta w czerwieni nie miała wątpliwości, jaki jest finał karkołomnego upadku Siobana. W innym przypadku nie darłby się tak przejmująco.
Chciała zasłonić uszy i odciąć się od pełnego bólu wrzasku, dochodzącego z dołu. Byłby to jednak kaprys słabości, a jak wiadomo słabościom nie można folgować. Uniosła więc wysoko głowę, dłonie zacisnęła w pięści, z pozoru głucha i nieczuła na tragizm sytuacji.
- To tyle, jeżeli chodzi o działanie w ukryciu - powiedziała głosem wypranym z wszelkich emocji, kierując się korytarzem w stronę, z której przyszli - Wiedzą już, że tu jesteśmy. Musimy pilnować swoich pleców.
Sioban dawał zaproszenie na obiad wszystkiemu co jeszcze dychało w tej przeklętej twierdzy. Świeży, łatwy posiłek, podany na cholernej tacy. Ktoś musiał stanąć na straży.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |