Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2014, 13:49   #327
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Sioban

Gdy ranny szlachcic wykonał tylko najmniejszy ruch w stronę pochodni, ból stał się jeszcze bardziej mocniejszy, a z jego ust wydobył się kolejny krzyk. Znieruchomiał, zmęczony i spocony, ciężko oddychając i zaciskając z bólu zęby. Palce wpiły się w kamienną posadzkę, a głowa odwróciła się ku palącej się pochodni. Kątem oka widział, czerwony ślad prowadzący gdzieś w głąb korytarza, który odchodził z tej części podziemia, w której … zauważył ruch. Delikatny, wręcz niewidoczny, tak mu coś i gdzieś w oddali korytarza mrugnęło. Korytarz, choć był delikatnie rozświetlany przez umieszczoną na końcu “drogi” ledwo tlącą się pochodnię, to jednak był dość ciemny i mroczny. Sioban przełknął ślinę i spojrzał w górę, skąd chyba nadchodziła pomoc bo …

Helvgrim

Krasnolud nie wiele myślał, co często mu się nie zdarzało, i chwycił jeden koniec liny w rękę a drugi koniec rzucił Galvinowi. Nie czekając aż kompan mocno chwyci linę, a może liczył na jego szybki refleks, skoczył do dziury. Już na samym początku skoku, przypieprzył mocno kolanem o jeden ze szczebli co go dosyć zabolało, tym bardziej że Khazad był mocno osłabiony. Dalsza część “skoku” przebiegła pomyślnie, widać towarzysze mocno chwycili linę, co pozwoliło mu dostać się nie na dół bez większego uszczerbku na zdrowiu. Poza bolącym kolanem Helvgrim dorobił się kilku dodatkowych siniaków tu i ówdzie, lecz co to było dla zaprawionego w boju wojownika.

Gdy tylko znalazł się on na dole, dostrzegł jak blask pochodni rozświetla małe, o kształcie okręgu pomieszczenie, od którego odchodziły dwie odnogi. Do jednej z nich prowadził czerwony długi ślad, lecz Helvgrim pierw swoją uwagę skupił na rannym towarzyszu. Leżał ten, zaciskając zęby i kwicząc z bólu, na ziemi nie mogąc ruszyć się, a każde dotknięcie go sprawiało, że Sioban wił się jakby ktoś mu jaja polał wrzątkiem. Zbroja ćwiekowana, którą miał na sobie, sprawiała że, ciężko było ocenić co mu dokładnie się stało. Gdy Helvgrim odciągał go pod mur, mógł dostrzec jak łzy pojawiły się w oczach a potem na policzkach szlachcica, więc krasnolud przestał go ciągnąć. Lekarzem Helv nie był, więc widząc że mu wiele nie pomoże, postanowił sprawdzić oba korytarze.



Pierwszy, do którego prowadził krwawy ślad, wyglądał na dość długi i kręty, bowiem pierwszy załom był już jakieś 10 metrów dalej. Tam też była ów pochodnia, którą jak przez mgłę widzieć mógł Sioban, lecz żywego ducha na razie nie było widać. Co dalej było w tym tunelu, krasnolud nie wiedział, bowiem wrócił sprawdzić drugi. Helvgrim wyczuł jednak, że droga ta prowadzi ku górze...takie krasnoludzkie przeczucie. Czasami je miewał.
Drugi korytarz natomiast, był trochę szerszy od poprzedniego i gołym okiem było widać, że ścieżka idzie ku dołowi, jakby droga prowadziła jeszcze głębiej pod ziemię. W tym korytarzu jednak było ciemno jak w beczce ze smołą, toteż Helv postanowił zająć się jeszcze rannym towarzyszem.

Metodą prób i błędów, w końcu krasnolud znalazł uszkodzone miejsce, co było dość męczące i bolesne dla rannego. Wił się z bólu, krzyczał, darł wręcz jakby go obdzierali żywcem ale najgorsze miało nadejść. Bowiem, gdy trafił idealnie w zranione miejsce, Sioban wydarł się jakby ów jaja, ktoś chwycił i wyrwał…
Za każdym razem, gdy Helv próbował zasłonić mu usta, zęby towarzysza boleśnie wpijały mu się w palce, dłoń co nie przeszkodziło Siobanowi dawać głośny upust bólowi jaki towarzyszył temu “badaniu”.


Na górze

Helvrgim skoczył, więc trójka mężczyzn chwyciła mocno linę. Na szczęście Helvgrim nie jadł posiłku więc dało radę go utrzymać, choć skaczący krasnolud w dziurę będzie jeszcze długo tkwił w ich pamięci. Gdy ten już dotarł na ziemię, reszta przez otwór mogła oglądać co się działo. Choć słowo oglądać to za wiele, bowiem jedyne co widzieli to krasnoluda odciągającego pod ścianę szlachcica, ale nasłuchać się mogli do woli. Krzyki, darcie się Siobana roznosiło się echem zapewne po całej warowni i jeśli był tu jakiś śpiący smok, na pewno już nie spał, tak głośno wydzierał się szlachcic.

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline