- Wszystko gra, Krzychu? - Ernest zajrzał na zaplecze, gdzie siedział jego rodak. Soczysta wiązanka jaką usłyszał odpowiedzi świadczyła o tym, że jego rodak cały czas się zmaga z amerykańskim systemem podatkowym - Rozumiem, stary. Zajmę się kuchnią.
Sarkając pod nosem na nieobecnego Chana, były marynarz zabrał się raźno do przygotowania pierogów. Nie było to trudne biorąc pod uwagę, że większość przygotowała jego córka, a Azjata zajmował się głównie ich odgrzewaniem. Podśpiewując wesołe piosenki Ernest raźno zabrał się do pracy. Zarówno przygotowywanie potraw jak i obsługa klientów szły Polakowi już całkiem dobrze. Jednakże natłok klientów sprawiał, że nawet ktoś o wiele lepszy w te klocki miałby spore kłopoty z załatwieniem wszystkiego na czas. Nic dziwnego, że nawet Ernest, mimo swojej zwierzęcej żywotności i wybornej kondycji, niebawem był już niemal wyprany ze wszystkich sił.
- Γεια σου, Ernest, σας φαίνονται αρκετά εξαντληθεί - Kefas, znajomy Grek, który uwielbiał polskie pierogi, szybko zauważył zmęczenie kelnera i kucharza w jednym.
- Ασιατικ-ς σκύλα με άφησε εδώ μόνη - odpowiedział zgryźliwie Ślązak, który naprawdę miał już dość ciężkiej harówki.
- Ίσως θα πρ-πει να προσλάβει -ναν άλλο εργαζόμενο; Ίσως σ-ξι κορίτσι; - Grek uśmiechnął się pod nosem. Najwyraźniej do niego też przemawiała amerykańska zasada 'sex sells'. Ernest nic nie odpowiedział klientowi, tylko podał mu jego pierogi i spojrzał na wiszący w barze zegar ścienny. Gdzie się podziewał ten cholerny Chan?
Umowa była taka, że Azjata wypatrzy kilka bankomatów nadających się do szybkiego obrobienia. A następnie Ernest pozorując zwykły jogging przebiegnie się koło wyznaczonych obiektów i obejrzy je dokładniej. |