Eusebio patrzył na dekapitację, powieka mu nawet nie drgnęła. Tylko twarz zdała się być bardziej ponura niż zwykle... - Ludzie odwracają się od boskich praw, pieczętując swój los! - zawyrokował. - Przelana krew to zwiastun przyszłych wydarzeń. Wspomnicie me słowa, gdy nad wami pojawi się cień Morra. Zwłaszcza Ty, grzeszniku! - wskazał na Olafa. - Splamiłeś swe ręce, co gorsza pozbawiłeś nadziei duszę. Niebawem bezradny spojrzysz na stojącego nad tobą ponurego żniwiarza, śpiesz się wtedy, by okazać skruchę, nim słowa zdławi szkarłatny strumień... - Ta ziemia jest przeklęta! - zawołał potępieńczo, a wtórowało mu zimne echo lasu. - Jeśli jest zbrodnia nastąpi też i kara... Spadnie ona na ciebie, twoich towarzyszy, a być może na niewinne rodziny...
Fanatyk przewiesił korbacz przez ramię.
Podszedł do okaleczonego ciała i podniósł garłacz, ze śladami krwi Albhelma. Niewiele go obchodziło, co miejscowi zrobią z trupem. Jeszcze raz popatrzył na Olafa, ale bez wrogości, raczej ze współczuciem.... - Ale to ty niesiesz brzemię swej winy.
Nie dawał mu większych szans na odkupienie, ponieważ wieśniak zdawał się ignorować przemowę, nie widząc nieprawości i hańby w swym czynie... |