Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2014, 02:44   #25
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Rugolo Stern
Stacja orbitalna “Trieries” nad Pireusem


Rugolo czuł, jakby tracony czas przelewał mu się przez palce. Siedział bezczynnie na tej stacji już drugą dobę. Oczywiście, dostał zapłatę za dyskretny przewóz nieopodatkowanego dobra. Nic, z czym wcześniej nie miałby do czynienia. Prosta robota, szybka zapłata... Tyle, że tym razem większość tego, co zarobił poszło na naprawy statku. Z drugiej strony widmo tego ciążyło już od dłuższego czasu nad głową Sterna i tylko czekało na odpowiedni moment, aby zwalić się na jego barki.
Całe szczęście, że wybrało ten właśnie moment, a nie taki, w którym nie posiadałby tych pieniędzy.
Mechanik twierdził, że to trochę zajmie, ale miał już do czynienia z podobnymi zaburzeniami systemu nawigacyjnego i zdoła się tym zająć. Niemniej bez statku został, dosłownie, uziemiony. Tyle dobrego, że ponoć już dzisiaj będzie mógł odzyskać, miejmy nadzieję, sprawny statek. Miało to także pozytywne strony. Zrealizowawszy zlecenie pozostawał bez pracy i bez wizji na fundusze, które mogłby podreperować jego kieszeń. Sporą część wypłaty włożył w naprawę statku i teraz pozostawał w niepewnej pozycji. Rugolo jednak nie grał w tej grze od wczoraj i potrafił zadbać o własne interesy.
Zapłacił, choć z małym bólem, pewnemu młodzikowi, aby ten miał uszy otwarte na możliwe propozycje pracy, jakiej mógłby się podjąć taki ktoś jak Stern, a poszukiwać swojego pracodawcy miał albo w hangarze, przy jego naprawianym statku, albo w kantynie. Pierwsza propozycja napłynęła szybko, jednak nie spełniała ona podstawowego warunku. Wymagała od podejmującego się natychmiastowego wyruszenia czego pilot zrobić nie mógł ku swojej irytacji. Nie wiedział ile mu przeszło koło nosa z powodu tej awarii, ale nic poradzić nie mógł.
Teraz jednak już wiedział, że będzie w stanie wyruszyć niedługo… a przynajmniej miał taką nadzieję.
Na razie jednak siedział teraz bezczynnie w kantynie stacji popijając Amethię, która powodowała przyjemne mrowienie w opuszkach jego palców oraz działała rozluźniająco. Bezwiednie przysłuchiwał się rozmowom prowadzonym przez wypoczywających, uziemionych jak i on lub pracowników stacji, poszukując w nich na własną rękę jakiś ofert pracy.
Usłyszał jednak o wiele więcej.
Najwyraźniej na samym Pireusie działo się wiele. Normalnie raczej nikt nie przejąłby się faktem, że mordowani są ludzie na danej planecie do momentu, jak nie chodziło o nikogo ważnego. W tej jednak sprawie problem dotykał najwyższych sfer, arystokracji Pireusu, która wszak swoje korzenie wywodziła od najznamienitszych członków floty Tyestusu. Wyglądało na to, że początkowo starano się utrzymać sprawę w tajemnicy, ale jakimś sposobem przedostała się do wiadomości publicznej i teraz stanowiła główny temat rozmów. Mówiono o braku postępu w śledztwie, chociaż nikt nie umiał powiedzieć, jak jest ono prowadzone i do czego śledczy doszli.
Było coś jeszcze.
Do uszu Rugolo dotarły także zaiste interesujące głosy. Niektórzy z rozmawiających wypowiadali niepochlebne sądy o głównej planecie systemu, Crei, jakoby nie zainteresowała się ona sprawą odpowiednio. Inni twierdzili, że ponoć tamten świat także doświadcza podobnego problemu… ale najciekszą teorię mieli ci, którzy wysnuwali teorie, iż to właśnie Crea stoi za tymi morderstwami chcąc w ten sposób jeszcze bardziej osłabić Pireus i być może wyrwać z jego rąk znaczną część floty. Plotka goniła plotkę.
W końcu oczekiwanie się opłaciło.
Do jego stolika przysiadł się wynajęty do roboty młodzieniec wyraźnie z siebie zadowolony.
- Jest potencjalny klient - odezwał się z uśmiechem. - Ponoć płaci dobrze, ale woli o interesach rozmawiać z tym, który ma się pracy podjąć.



Kaus Debonair
Świątynia Wszechsjasza “Gladii Domus” ,Mandus

Lecąc na Mandus, Świat-Kuźnię systemu Tyestus, Kaus spodziewał się zastać to, co zastał. Skuty lodem Mandus nie oferował dobrych warunków do życia na powierzchni, więc logicznym krokiem było zagospodarowanie głębszych rejonów planety, pod poziomem jej gruntu. Oczom Golema i jego siostry jak tylko przybyli i wkroczyli w rejony podziemnego miasta-kuźni ukazały się fabryki pracujące pełną parą, niezliczone wytwórnie, baraki dla pracowników i wszechobecne świątynie tak miłe Bogu Maszyn. Mijali innych członków kultu, Servitory, a także ludzi, którzy w pocie czoła pracowali dla Mechanicus. Jak okiem sięgnął zagospodarowany był cały teren, nie pomijając ani skrawka tego podziemnego miejsca. Dodatkowo dowiedział się, że wciąż są kontynuowane prace mające na celu poszerzyć wciąż kurczący się obszar tego miasta.
Ale nie to okazało się być istotne.
Kaus nie spodziewał się, że po przybyciu będzie tak rozchwytywany. Podejrzewał, iż zostaną dopełnione formalności i otrzyma przydział, ale nie to go czekało. Formalności były i objęły one zarówno jego osobę, jak i Colette, ale trwały one o wiele krócej, niż był do tego przyzwyczajony. Jeżeli sądził, że powodem mogła być mniejsza machina biurokratyczna Tyestusa to szybko musiał zmienić swoje zdanie. Praktycznie od razu, kiedy tylko zakończyli kwestie formalne zaprowadzono Kausa i Colette do przypisanych im kwater.
Nie był to jednak czas na odpoczynek.
Młody tech-kapłan poprosił Kausa, aby ten poszedł za nim, jako że jego przybycie zostało zauważone i musi się on stawić przed jednym z Magosów. Dla Golema mogło wydać się to dziwne, że wzbudził zainteresowanie, ale nie posiadał wystarczających danych, aby snuć domysły co do jego natury. Wszystko jednak miało się wyjaśnić już niebawem, jak tylko porozmawia z owym Magosem.
Mimo tego pytania pozostawały..
Został zaprowadzony kompleksami do sporych rozmiarów sali, która zawalona wręcz była wszelkiego rodzaju bronią, w większości zmodyfikowaną wedle jej twórcy, a z sufitu zwisały haki, na których wisiały różne części oraz rury, z których skapywał jakiś płyn. W powietrzu zdawał się wręcz unosić metaliczny zapach, który osiadał na języku.
Przed Kausem i jego przewodnikiem, przy wysokim oknie, stała osoba, która spokojnie wyglądała przez nie, jakby nie zauważywszy przybycia gości.
Tech-kapłan, który przyprowadził Kausa ukłonił się sylwetce, chociaż nie mogła ona zobaczyć tego gestu i odezwał się:
- Illustris Trinstal Avestur Magos Gladius Błogosławieństwo Broni.
W tym momencie osoba nazwana Trinstalem Avesturem odwróciła się i spojrzała bacznie na przybyłych.
- Możesz odejść - Magos zwrócił się do tech-kapłana, a on niezwłocznie wykonał polecenie pozostawiając Golema sam na sam z Magosem. Ten obserwując uważnie Kausa zabrał ponownie głos:
- Przybyłeś w niespokojnych czasach, Kausie Debonair, ale może na tym zyskamy.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 26-01-2014 o 22:02. Powód: Fragment dla Romulusa
Zell jest offline