Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2014, 14:20   #121
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Borys przeczytał treść maila kilka razy. Jego brwi zbiegły się ku sobie w zamyśleniu. Ktoś chciał by umarł… nie chciał by został królem konspektu, cóż sam próbował powstrzymać Deusa wiec rozumie te pobudki. Ale o co chodziło w pierwszej części wiadomości? Jakie ukryte Ja? Co w Borysie było takiego, że było trzeba rozpisywać jakieś pieprzone filozofie?
- Nie pogardziłbym drugą taka rękawiczką. -stwierdził Borys na pytanie człowieka od zaopatrzenia, rozsiadając się wygodniej w fotelu. Bokser zamyślił się na chwile. Co robić dalej? Przeciwko niemu była organizacja do której należała Tanu, Deus i jego dziadzio, Prezydent i nie wiadomo czy Geenie Corp również nie chciało go usunąć. A on nie miał broni do walki z innymi książętami… gdyby tylko mógł posługiwać się Psi.
- Dużo interesów robicie z Geenie Corp? -zagadnął rosyjski wilk do Jasona.
- Nie są specjalnie agresywni więc żadko jesteśmy potrzebni. Choć nazwę firmy może już zapamiętali. - wzruszył ramionami Eater. - W złych kontaktach nie byliśmy.
- Będę chciał się z nimi raczej spotkać…- mruknął Jaknovic, pocierając kciukami podbródek. - Ponadto potrzebujemy pieniędzy. Nie macie jakiegoś zaległego zlecenia którego się nie podjeliście czy coś?
- Mamy mnóstwo zleceń. Znaleźć coś dla ciebie czy wysłać chłopców? - spytał.
- I to i to. -stwierdził Borys. - Będziemy potrzebowali sporych funduszy, mi możesz wcisnąć te najtrudniejsze zadania. -odparł, po czym w zamyśleniu przesunął wzorkiem po sali.
Eater przytaknął i zabrał laptop aby zacząć przeglądać bazę danych zleceń. W tym momencie coś mknęło w umyśle dostawcy broni.
- Oy. Przypomniałem sobie coś. - mruknął. - Gdy skończyłem swoją karierę jako saiko-kommon...I robiłem moment dla wojska. - mężczyzna poprawił swoje okulary. - Mój stary kumpel z wojska, zniknął na kilka dni...a potem pojawił się zabrudzony i pieprzył coś co przypomina mi tą całą przepowiednię. Może nawet to było to samo. - przypomniał sobie mężczyzna. - W każdym wypadku na pewno coś podobnego.
Jego wypowiedź przerwał mu szum w głośnikach laptopa. - Geenie pytają się na kiedy chcemy umówić spotkanie. I gdzie. - wypowiedział się znajomy Borysowi głos. - Pytali też czy to na pewno na tyle ważne, że nie można się dogadać przez internet.
- Tak, musimy spotkać się osobiście. Jak najszybciej, najlepiej gdzieś tu w Korei, to dość neutralne tereny. -stwierdził Rusek, większą uwagę poświęcając wypowiedzianemu przez Yakuzę zdaniu. - Pamiętasz jak się nazywał, albo wiesz gdzie można by go teraz znaleźć?
- Nie mam pojęcia gdzie może się znajdować. - wzruszył ramionami japończyk. - Ale oczywiście że wiem, jak się nazywał. To był mój stary kumpel, Bob Smith. Ożenił się potem z taką rosjanką młodą.
Borys uniósł brew. - Nazywała się Nikita? -zapytał zaciekawiony.
- Taa...suczka od Aurory.
- Znajdzcie mi go. -stwierdził Borys nagle. - Chce z nim porozmawiać, skoro to twój stary kumpel to odśwież znajomości i umów się na kawę czy coś. -stwierdził, po czym przeniósł wzrok na Etera. - Co do spotkania… nie chce tam byle ciecia z Geenie. Chce spotkać się z Arnoldem, nawet jeżeli to oznacza że będę musiał lecieć do nich.
- Zobaczymy. - zabrzmiał głos z głośników.
- Dajcie znać gdy się z nimi ustawicie. -stwierdził Borys, po czym coś go tknęło. - Jason… kiedy pomagałeś prezydentowi. Co Ci powiedział? Znaczy, jak wytłumaczył Ci to że ejsteś potrzebny? Czy to po prostu była kolejna zwykła misja?
- Huh? - zdziwił się pytaniem najemnik. - Powiedział, że potrzebuje nas do ochrony miasta. A potem kazał nam siedzeić na dupie gdy ludzie zdychali...choć na koniec pojawił się ten popierdol, więc jakoś się przydaliśmy.
- Jaki popierdol? -Borys nawet nie krył zdumienia. - Nic mi nie mówiono, o tym że ktoś wkroczył do obozu.
- hmm? Wszyscy najemnicy go widzieli. Wymordował mi połowę składu. Miał biały kitel, śrubę w głowie, zszyte pół twarzy i coś pieprzył. Potem pokrył go jakiś smar i pociski przestały działać...jeżeli działały w ogóle. A dookoła niego jacyś rycerze z ziemi wyrastali. Dawno nie czułem takiej adrenaliny. Chyba jaki psionik. - uśmiechnął się na samo wspomnienie Eater.
Borys westchnął głośno, zakładając ręce za głowę. Chyba musiał więcej słuchać i wypytywać się o wszystko. Kto by pomyślał, że człowiek który odpowiedzialny był za rycerzy był w Korei, kiedy on uganiał się za Medium. Zupełnie w sumie zapomniał o tych czarnych puszkach, które wcześniej sprawiły mu przecież tyle problemu. Przynajmniej infekcja którą rozsiewały nie działała na niego. Z drugiej strony mieli miecze, a on nie mógł im wiele zrobić. Ale to może się zmieni, jeżeli Arnold spłaci swój dług.
- I co się stało z nim potem? Ot wszedł, pomordował i sobie poszedł?
- Dokładnie! - przytaknął zdziwiony dedukcją Borysa mężczyzna. - Przynajmniej taki miał plan, ale potem prezydent mu wpierdolił. Tłukł go aż Aurora dokrzyczała czegoś w stylu…”miałeś się nie pokazywać, pijaku” czy coś. Chyba faktycznie był schlany.
- Często bywa. -uśmiechnął się lekko Borys. - Zastanawia mnie czemu ten facet skupił się na obozie… no nie ważne. Co się stało z ciałem tego psychola? Ktoś je zabrał, czy prezydentura go złapała?
- Nie umarł...chyba. W pewnym momencie po prostu zniknął. - wzruszył ramionami Jason. - Choć mogę przysiąść, że przez sekundę widziałem kogoś za jego plecami.
- No tak, ten mały szczyl musiał być z nim. -Borys wspomagał się werbalnie w łączeniu wątków. Czyli Medium miało kilku obrońców, jednak dało mu to pewną wskazówkę. Jeżeli uda mu się zabić profesora, problem czarnych rycerzy powinien odejść w niepamięć. Rusek pociągnął łyka wody która stała w szklance, by po chwili zacmokać ustami w zamyśleniu. - Jak wygląda aktualnie stan naszego konta? No i czy mamy jakichś naukowców, którzy montują te zabawki czy wszystko kupujecie od osób niezależnych? -zainteresował się Rosyjski wilk.
- wszystko kupujemy. Choć czasami zlecamy pracę naukowcom. - odparł japończyk. - A na koncie mamy teraz 150 tysięcy. Całe gówno będąc szczerym. No i odkupienie tej rękawicy to 20 tysięcy zcięte.
- Dobra nie ma co siedzieć na dupsku w takim razie. Wyślijcie chłopców gdzie się da. Trzeba zarabiać. -stwierdził Borys lekko się uśmiechając. - A Ja idę przejrzeć dokumenty i wezmę coś na siebie, tym razem będę potrzebował tylko siebie, więc o rękawice się nie martw. -stwierdził strzelając karkiem.

~*~

Gdy późnym wieczorem Borys pojawił się pod bramą siedliska korporacji uległ nie małemu zdziwieniu. Przeszedł przez ogromne metalowe drzwi aby znaleźć się w pre-historycznej dżungli której nawet jego mutacje by się nie powstydziły.
W środku czekały na niego dwie...Geenie. Odmawiały jednak głębszej rozmowy i od razu zaprowadziły go w stronę olbrzymiego wieżowca widocznego na dobrą sprawę zza bramy. Zbliżając się do owej metalowej konstrukcji, Borys dostrzegał, że całkiem sporo mniejszych jest w okolicy. Miał jednak dziwne wrażenie, że w normalnych warunkach by ich nie dostrzegł. Coś było niepokojące na ich temat.
“Psi je ukrywa” skomentowała Nu gdy wzrok Rosjanina błądził po otoczeniu. “Może odpowiedzialny za to psionik jest osłabiony. Jakieś pomysły kto to może być?” zaśmiała się.
W środku wsadzono go do windy. Rusek pojechał niemal na sam szczyt, gdzie po wyjściu zobaczył młodą Rosjankę siedzącą na kanapie, a obok niej otwarte drzwi gdzie znajdował się Arnold rozmawiający z...Aurorą na jakimś ogromnym ekranie.
No kurwa…” - to była pierwsza myśl Rosjanina, kiedy dostrzegł twarz Aurory na ekranie. Od razu przypomniał sobie słowa zielonej duszy Rolanda. Ta stara wiedźma wiedziała o Tanu, czyli maczała palce w wywaleniu go ze śmigłowca. Czyli koziołek matołek nie był bez winy, a teraz wszystko zaczęło się komplikować. Nowe CC i Geenie razem? Czy może twórczyni Nikity od początku była tylko wtyczką. Wyjdzie w praniu.
Na razie Borys czekał przed wejściem, by nie zakłócać rozmowy i nie rzucać się w oczy. Co prawda dalej miał na sobie swój najemniczy kostium, ale po co kusić los. Chociaż co prawda nastawiał uszu by wyłapać chociaż część rozmowy Arnolda i Aurory.
- Wyglądasz na zgubionego. - uśmiechnęła się delikatnie do Borysa siedząca obok drzwi Rosjanka. Mężczyzna poczuł, że jest w niej coś nietypowego.
W tym momencie ekran w pokoju Arnolda zgasł. Mężczyzna szybo pojawił się w wejściu, spoglądając na kobietę. - Kod czerwony. Poinformuj wszystkie placówki. - kazał jej zasmuconym głosem. - Wejdź. - poprosił następnie Borysa, dłonią wskazując na wnętrze pomieszczenia. - Usiądź gdzieś.
- Czyżbyś sprzymierzył się z tymi którzy chcieli twojej głowy? -Borys opadł na pierwsze krzesło zdejmując przy okazji swoją maskę. - Witam ponownie Panie Arnoldzie.
- Będąc szczerym wolałbym aby taka była postać rzeczy. - wyżalił się wyraźnie przybity, rozkładając dłonie. - Zażądano ode mnie posłuszeństwa. Zagrożono mi wojną. - przedstawił sytuację. - Mam dziesięć dni na decyzję.
- No proszę Aurora pokazuje ząbki. -westchnął Borys rozglądając się po pomieszczeniu. - Ciekawi mnie czy wiesz czemu nie dotarłem tu wraz z helikopterem czy nie? -zagadnął uważnie przyglądając się kozłowi.
- Skąd mam wiedzieć? To o tobie ginie słuch, potem dowiaduję się od Raddle, że próbowałeś zabić Deusa. Następnie kontaktujesz się ze mną przez sieć najemniczą. Co się dzieje Borysie? - spytał. - Po czyjej jesteś stronie?
- Po jedynej która nie stara się mnie zabić...czyli po swojej. -odparł rusek. - Z twojego helikoptera wyrzucił mnie pilot. Była nim Tanu, ostatnio dowiedziałem się że zapewne działała z polecenia Aurory, ale tego nie jestem pewny. -westchnął Jankovic. - Odlecieli ze wszystkimi danymi z komputera Rolanda, dostałem tylko strzępki. Dla tego dopiero teraz się z tobą kontaktuje, nie wiedziałem z kim trzymasz… i dalej nie wiem. -dodał przechylając lekko głowę. - Wybacz za Deusa, musiałem coś robić a że trafiłem na najemników to wyszło jak wyszło. Moim zadaniem było powstrzymać wasze rozmowy.- wytłumaczył się.
- No nie wiem. Widziałem nagrania z taśmy, wyglądałeś na dość szalonego. - zauważył Arnold poprawiając okulary. - Jestem po stronie mutantów, jako rasy. I ludzi, jako osób szukających pokoju. - zaprezentował się. - Jeżeli ma powstać nowy świat, niech będzie światem perfekcyjnym. Deus nam taki zapewni, tego jestem pewien.
- Oh wiem że mogłem wyglądać na walniętego. Ale nie znam się na Psi, a wiem czym są książęta. Improwizowałem. -dodał Borys masując się po włosach. - Wiesz jak to jest gdy pracuje się w stresie. Co do Deusa… skąd ta pewność? To tylko dzieciak, nie wiadomo co mu wpadnie do głowy. -Borys na chwilę wstał i zrobił parę kroków przesuwając dłonią po blacie stołu. - Ja chcę świata, gdzie w końcu przestaną mieć mnie za idiotę… -westchnął niemal tak zmęczonym głosem jak kozioł.
- Znam Deusa. On nie chce świata w którym będzie bogiem. On chce świata, w którym każdy będzie miał swój własny. Słyszałeś kiedyś o Nirvanie? - zapytał. - To solidny koncept.
- Tak coś mi się tam obiło o uszy.- mruknął Jankovic, masując skronie. - Mogę Ci pomóc… -stwierdził w końcu. - Ale z duża dawką dystansu na początek. Wiesz dymano mnie już tyle razy, że wole działać w bezpieczny sposób. A jeżeli ja Ci pomogę to i najemnicy. -dodał chłopak.
- Również po tym co się stało żywię do ciebie nieco dystansu. Jestem wręcz skonfundowany. Nie wiem czy powinienem ci dziękować za to, że żyję, czy bać się, że mnie zdradzisz. - przyznał kozioł z ogromną szczerością. - Stać mnie na najemników. Ale ty jesteś czymś więcej niż kupną bronią.
- Jestem kimś kto może pomóc wygrać Ci wojnę. -odparł Borys, opierając dłonie na blacie. - Oboje żyjemy w przeświadczeniu i strachu, że zdradzimy się nawzajem. Ale nawet jeżeli nie zgodzisz się na moją propozycję, to dalej masz wobec mnie dług. Po to przyszedłem tutaj w pierwszej kolejności. Chciałem Cie o coś zapytać. Twoje Biocore, skąd je masz?
- Opracowałem je oczywiście. - wzruszył ramionami. - To moja najważniejsza technologia.
- Ona w jakiś sposób przechowuje energię Psi? -zainstersował się chłopak. - To takie samo Biocore jakie opracował Zolf?
- Cel jest inny ale technologia jak najbardziej psioniczna. - przytaknął kozioł. - Jednak zapomnij. Chyba nie myślisz, że dostaniesz ode mnie coś takiego?
- Ale ż skąd. - Borys machnął ręką. - Na pewno nie dostanę… ale kupno to chyba inna kwestia do dyskusji prawda? -zagadnął Jankovic, po czym jeszcze raz rozejrzał się po sali. - Czemu uważasz, że nie masz szans w wojnie z Aurorą?
- Jeżeli zaatakuje mine tutaj, mogę się z łatwością bronić. Problem w tym, że wtedy nie mogę działać. Ta wojna to najgorsza możliwość. Ani my, ani oni nie dadzą rady zadziałać na froncie przeciw matce jeżeli dojdzie do starcia. - wyjaśnił Kozioł. - A to jest trochę straszna myśl.
Arnold zamyślił się po czym westchnął. - Wracając...rdzeń nie jest czym co wręczę komukolwiek. Zwłaszcza komuś, kogo nie znam i nie rozumiem. Wybacz Borys, ale nie ma takiej opcji.
- Rozumiem… spodziewałem się takiej odpowiedzi. -westchnął Rusek, po czym zmienił temat. - Co do matki… walka z nią na otwartym froncie nic nie da. Musielibyście wiedzieć jak unieszkodliwić czarnych rycerzy, oraz jak przeciwstawić się samej mocy medium. -stwierdził drapiąc się po głowie. - Ale ja mam pomysł jak obejść to wszystko i pokonać matkę od wewnątrz.
Kozioł poprawił okulary - O czym ty w ogóle mówisz? - zapytał. - Wpierw atakujesz Deusa, nieświadom po co i jak. Teraz sugerujesz atak na matkę? - brzmiał on na przynajmniej zaskoczonego. - Powiedz mi, czy dyskutowałeś kiedyś z gargulcem?
- Z kim? -Borys zrobił idealnie wyćwiczona przez jego twarz tępą minę.
- Gargulec to istota która ma wprowadzić księcia w jego role i wytłumaczyć mu, jak ma postępować. To przewodnicy. - wyjaśnił Kozioł. - Ty chyba bardzo potrzebujesz takich instrucji.
- Ej póki co sobie radze...chyba! -oburzył się wilk. - Nie zapominaj, że zawdzięczasz mi życie, wtedy nie narzekałeś na moje metody. -dodał bokser. - Kim była to Rosjanka? -zmienił nagle temat gdy coś sobie uświadomił.
- Wiem. Nie nadużywaj mojej wdzięczności. - Kozioł zaczynał zaznaczać, że “ocalenie mu życia” nie będzie jednak walutą bezwzględną. - Moja przyjaciółka. Wychowuje Deusa.
- Dobra ale rozgadałem się, chodzi mi o pewną rzecz. Chciałem zapytać czemu właściwie wszyscy nagle uwzięli się na ten konspekt. Znaczy wiesz, to chyba zawsze funkcjonowało jakoś normalnie, co nie? A teraz nagle wszystkie największe organizacje świata, zaczęły tam włazić z buciorami.
- To bardzo oczywiste, że cokolwiek się dzieje, to swoje wytłumaczenie ma w konspekcie. Wspomniani wcześniej gargulce wyjaśniają to księcia. Pozostali próbują do tego dojść...no może oprócz Rolanda. To on zapoczątkował to szaleństwo, więc musiał od początku wiedzieć co się dzieje. - zauważył kozioł. - Najpewniej dlatego został zamordowany. Tym bardziej, że chcieli jego dokumenty.
- No i ktoś je dostał… - westchnął Rusek zakładając nogę na nogę. Skubał przy okazji paznokcie, myśląc nad czymś zawzięcie. - Wiesz nie chciałbym umrzeć tylko przez to, że wszyscy się bija o władze nad światem. -stwierdził w końcu odgarniając włosy i wyrzucając zdartą z palca skórki za siebie. - Masz jakiś plan co zrobić z Aurorą oraz matką? Czy liczysz na przysłowiowe szczęście?
- Coś pomiędzy. - westchnął Kozioł. - Nie może mnie pokonać. Broniąc się będę marnował czas, ale zrobiłem już swoje, więc głównie o to mi chodzi. O ile dobrze pójdzie Aurora po prostu zmarnuje na mnie swoje siły i nawet nie zrozumie, o co tak naprawdę chodzi.
Borys uniósł pytająco brew. - To ma związek z tymi wieżami na zewnątrz?
- Między innymi. - uśmiechnął się kozioł. - Wieże to placówki. Są na tyle porozdzielane, że nie mogą wyłączyć całej bazy jednocześnie. Choć ogółem, nie spodziewam się aby byli zbyt dobrze zorganizowani na bitwę w prehistorycznej dżungli. No i mój zasób klonów się nie skończy. - Wydawało się, że Arnold jest na wygranej pozycji. - Z drugiej strony nie mam ani jednej metody, aby zniszczyć kosmiczną bazę, więc nie będę mógł z tej żółwiej skorupy wyjść. - westchną ciężko.
- Ależ można ta bazę łatwo zniszczyć. -zaśmiał się Borys. - Tylko ktoś musi tam wejść. Jeżeli wcześniej odetniesz windy co trudne nie powinno być, oraz wyślesz do środka kogoś z silnym ładunkiem wybuchowym, to umieszczony w dobrym miejscu wywali im dziurę w ścianie. A mało kto lubi mieć wentylacje z kosmosu. -zauważył Borys.
- Wyłączyć windy rozrzucone po całym świecie. Wpuścić przez nie żołnierza do ściśle bronionej bazy. Zniszczyć kapsuły ewakuacyjne. Wszystko podczas bycia atakowanym przez armię większości narodów. - wymienił stopniowo Kozioł. - To niemal nierealne Borysie.
- Nie jeżeli twoim człowiekiem będzie ktoś z ich ludzi. -zauważył Rosyjski Wilk. - Znasz się na mutantach, prawda? Słyszałeś kiedyś o Tanu? Była wraz ze mną w tej całej akademii. Jest jakimś pokręconym mutantem który potrafi przyjmować kształt i zdolności innych osób. Z drugiej strony przed tobą siedzi prawdopodobnie jedyny żywy egzemplarz multimutanta. Trudno domyślić się do czego zmierzam?
- O widzącej? Oczywiście. To fenomen. Jej geny to efekt wielu-pokoleniowych mutacji genotypu. Jest zbyt skomplikowany aby go odtworzyć. Można by go analizować i odtwarzać, ale do tego potrzeba nosiciela. Nasza oferta dla Rolanda była kłamstwem. - przyznał się Arnold. - Nawet gdybyśmy stworzyli kameleona mielibyśmy coś najwyżej podobnego do niej, ale nie więcej efektywnego jak zwykłe holo-projektory z sił specjalnych.
- A nie mógłbyś jej zrobić jakiegoś prania mózgu? Myślałem że wy geniusze coś takiego umiecie.
- Możemy wymusić amnezję. Kończysz albo z dzieckiem albo z kimś, kto może nagle zorientować się w sytuacji.
- Lepsze to niż nic… -mruknął Borys. - Mimo to chciałbym byś pomógł mi ją znaleźć… potem nie będę już o nic więcej prosił. -przedstawił swoją ofertę Jankovic.
- Ah. Nie mam nic przeciw. W jaki sposób mogę cię wspomóc?
- Użyli waszego helikoptera… nie mógłbyś prześledzić jego trasy? -zaproponował.
- Niestety nie. Musieli wyłączyć sygnał. Nikt z nas w ogóle nie wiedział, że zniknął helikopter. Przynajmniej wieża kontrolna tego nie reportowała.
- Jesteś najlepszym biologiem i diabeł wie kim jeszcze na świecie. Nie umiałbyś no nie wiem, wytropić ich Dna? Ivana czy kogokolwiek? -zdziwił się Borys.
Arnold nie dał rady. Zaśmiał się lekko. - Wytropić czyjś ślad dna? Uczyłeś się w ogóle biologii? - kozioł wiedział, że to nieodpowiednie zachowanie i starał się doprowadzić siebie szybko do porządku. - Jestem może i zdolny ale nie mam wojsk czy służb specjalnych. Jestem przedsiębiorcą. A o najemnikach z dostępem do jakiś satelit szpiegowskich w życiu nie słyszałem, więc nie, nie jestem w stanie, “no nie wiem” wytropić kogoś.
- Rozumiem… -Borys westchnął. - To może chociaż pokażesz mi czy masz tu jakiś skład z genotypami, może zainteresuje mnie ich kupno. - zaproponował w końcu Rusek odsuwając się powoli od stołu.
Kozioł przytaknął skinieniem głowy. - Nasz bank naukowy jest ogromny. Chodź.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline