Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2014, 01:15   #20
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Daniels siedział z ukosa na skraju stalowego stołu, jedną nogą machając beztrosko w powietrzu. Na tym samym stole leżało sporej wielkości wór. Czarna, nieprzeźroczysta folia zdradzała uwypuklonymi kształtami swoją przygnębiającą zawartość, jednak łowca nie wyglądał na strapionego. Nie miał ku temu powodów, skoro cielsko, którego właściciel niedawno wyzionął ducha, było obietnicą zapłaty. A pieniądze były teraz mężczyźnie bardzo potrzebne. Stek, tak… dobry stek w knajpie – to będzie jeden z pierwszych wydatków.
Joe sięgnął do kieszeni koszuli i wyciągnął z niej podłużne zawiniątko oraz zapałkę, którą potarł o szorstki materiał spodni. Wsunął papierosa do ust i odpalił go od radośnie tańczącego płomyka. Ludzie wymyślali różne wynalazki, które miały być zdrowszą alternatywą tej powoli zabijającej używki, ale niczemu nie udało się wyprzeć tradycyjnego tytoniu w papierku. Wciągnął dym w płuca i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ciekawiło go, po co w bazie archeologów znajdowało się takie pomieszczenie. Stół i trzy krzesła. Nad wyraz efektywne lampy wbudowane w sufit i schowana gdzieś pewnie kamera. Nic więcej.


Drzwi otworzyły się i wszedł młody ochroniarz z wyraźnie nieukontentowaną miną. Przełożony zapewne go spławił, a teraz biedny gówniarz musiał wrócić do osoby, która zabiła mu kumpla. Joeyowi nie było go żal, uznał jednak, że przynajmniej coś ich łączy. Oboje tracą czas.
- Po co wam pokój przesłuchań? Wykopujecie obce cywilizacje i zadajecie im pytania? – zagadnął całkiem poważnym tonem. Tylko kpiącym wyrazem oczy zdradzał, co uważa o całej tej sytuacji.
- Tu nie wolno palić – najemnik zacisnął zęby, nie podejmując gierki.
Daniels wzruszył ramionami. Miał ochotę sprawdzić, na ile może sobie pozwolić, zanim jego rozmówca znowu straci nad sobą panowanie. To, jednak, prawdopodobnie wydłużyłoby jego pobyt tutaj, co mu się nie uśmiechało. Zgasił papierosa o stalowy blat. Ciężkim butem zaczął uderzać o nogę stołu, zaraz jednak do pomieszczenia wszedł kolejny mężczyzna… nie. Cyborg. Łowca zmrużył oczy, przyglądając się blaszanemu człowiekowi. Kto decydował się na takie życie? A może decyzja została podjęta bez jego udziału?
- Marcus Hertz – powiedział tamten, z pewnością odnotowując ciekawskie spojrzenie. Młody ochroniarz jakby trochę odsapnął, nareszcie otrzymując wsparcie.
- Joe Daniels, łowca, licencja wydana na Ziemi: NO154908. Milczący – na całe szczęście – nieboszczyk za mną – wskazał kciukiem – był więziennym uciekinierem, wielokrotnym mordercą, nie wspominając o pomniejszych przestępstwach. - Kiedy tak wyliczał, zastanowiło go, jak ktoś z tak imponującą przeszłością kryminalną, mógł skończyć tak głupio. - Wam znany jako Tytus Boldo, naprawdę nazywał się Sergiu Pobereznic, poszukiwany był listem gończym, który z chęcią okażę.
Blondyn nie lubił owijać w bawełnę, szybko przechodził do sedna sprawy. Hertz w milczeniu przejrzał okazywany przez Joeya dokument i spytał, równie rzeczowo:
- Jak wygląda dalsza procedura?
- Jeśli chcecie być na dobrej stopie z prawem, w miarę możliwości powinniście zapewnić mi transport do mojego statku oraz zutylizować ciało po tym, jak pozbawię je głowy i dłoni, które spakuję do swojej torby - wyrecytował wesoło łowca.
Gdyby cyborg mógł unieść w zaskoczeniu jedną brew, na pewno wykonałby taki gest. Tak, w każdym razie, widział go w tym momencie oczami wyobraźni Daniels.
- Powiedz, że żartujesz.
- Czasy są takie, jakie są, Hertz. Przepisy się zaostrzyły. Oszustwa zdarzały się na tyle często, że teraz tylko dostarczenie trupa gwarantuje nagrodę. Żeby jednak ułatwić nam pracę i nie kazać targać ponad stukilowych trucheł, wprowadzili to barbarzyństwo. Nie, żebym nadto narzekał – uśmiechnął się niepokojąco pogodnie.
Patrzyli na siebie dłuższą chwilę. Wtem ochroniarza dobiegł komunikat od Jennifer, który skwitował tylko powolnym kręceniem głowy. Ten dzień przerastał nawet jego. Do tej pory mieli tu względny spokój, a w przeciągu kilku godzin z bazy zrobił się istny jarmark.
- Gdyby to ode mnie zależało, łowco… - zdecydował się nie kończyć swojej myśli. W końcu i tak nie zależało to od niego. – Rób szybko, co do ciebie należy, i spierdalaj z tej planety. Radzę tu nie wracać, bo różne przypadki chodzą po ludziach. Młody, zawieziesz go i wrócisz tu czym prędzej.
Gówniarz o tępym wyglądzie otworzył buntowniczo usta, ale nie wylały się z nich żadne słowa skargi. I tak by się zmarnowały.

Po kilku minutach Joe wyszedł z bazy z torbą zawieszoną na ramieniu. Kilka kroków za nim szedł ponury ochroniarz. Widok dużego statku zaintrygował Danielsa, tym bardziej, że rozpoznał w nim sáuriońską maszynę. Handlarze? Może mieli coś ciekawego na sprzedaż. Możliwe też, że w załodze jaszczurów znajdował się jakiś mechanik, któremu Joey zaraz znalazłby zajęcie na swoim złomie. Jaszczuroludzie byli bardziej godnymi zaufania fachowcami, aniżeli pijusy w ludzkich warsztatach, kombinujący na czym by tu jeszcze skroić klienta.
- Pozwolisz, że sprawdzimy, o co chodzi? - łowca rzucił przez ramię i ruszył w stronę przybyszy, bynajmniej nie czekając na odpowiedź.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline