Lee nieco spoważniał, odchylając się na fotelu. Odwrócił wzrok w stronę okna, oblizując wargi.
- Ach tak... rozumiem teraz.
Strażnicy spojrzeli po sobie obojętnie.
- Han, Maurice, możecie wyjść i poczekać przed drzwiami - powiedział Uśmiechnięty Lee do swoich przydupasów. Obydwaj posłuchali się bez słowa, a po drodze, żaden z nich nie trącił nikogo ramieniem, nawet się nie obejrzeli. Widać Lee cieszył się sporym autorytetem wśród swoich ludzi. Zero kwestionowania.
- Sporo odwagi, trzeba mieć, żeby proponować coś takiego, w czyimś domu. Domu, który zresztą chcecie kupić. Sam jednak nie uważam się za idiotę... jeśli odmówię, za parę dni wszystko tutaj zostanie spalone, a każdy kto dla mnie pracuje, ukrzyżowany, prawda? Tak przedstawia się propozycja? - spytał nachylając się lekko.
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies
^(`(oo)`)^ |