Bycie bohaterem miało swoje i dobre, i złe strony.
Axelowi nigdy nie zależało na tak zwanym poklasku, bowiem nie przynosiło to zwykle żadnych wymiernych profitów. A to, że przyuważyła go kuzynka hrabiego, wcale nie musiało oznaczać czegoś dobrego. Od niektórych zaczynało się wymagać więcej, a po co to komu?
Kilka dni lenistwa, co to niby po uczcie nastąpiły, Axel spędził na tym, co czynił zawsze - przemierzał okolicę, pilnując porządku. Z tym, że nieco częściej do zamku wracał, z rzadka tylko noce w polu spędzając.
Na co nijak nie narzekał.
***
Astra, klacz na której od dobrego roku jeździł Axel, odstawała zdecydowanie od koni, na jakich jeździli pozostali członkowie stróży. I wymagała dużo więcej zachodu niż tamte szkapy. Sztuczki trzeba było z niż ciagle ćwiczyć, żeby nie zapomniała, jak ma reagować na sygnały dawane głosem czy gestem. No i karmić i czyścić. Dbać niczym o małe dziecko. A poza tym pamiętać, co by się stało, gdyby klacz została zaniedbana. Strach pomyśleć.
Stajenni też o tym wiedzieli i obchodzili się z Astrą jak z jajkiem - chuchali i dmuchali. No i karmili odpowiednio. No i pamiętali o tym, że nie tylko Axel klaczy doglądał, ale i Udo Gerloch miał zwyczaj do stajni wpadać, a rękę miał ciężką i wszelkie zaniedbania tępił i słowem, i czynem.
Polecenie podjęcia pościgu za zbiegiem zastało Axela w samym środku karmienia Astry. Niestety nie można było zlekceważyć rozkazu i dokończyć tej ważnej czynności.
Axel, człek co w podróży niejeden dzień spędził, wiedział co zrobić. Miał w jukach torbę, z jakiej się konie karmiło, wystarczyło to, co w worku z ziarnem zostało zwinąć i do juków schować. No i osiodłać Astrę.
- Sieć jakąś mi dajcie - rzucił do koniuchów, rozkładając derkę na grzbiecie klaczy. - Co zrobił ten smarkacz? Ma być cały i zdrowy? - spytał Gerlocha. - Czy ma jakąś broń? I jak ma na imię?