- Nie ma życia? - Ester spytała z prawdziwym niedowierzaniem. - Czy ciągłe zagrożenie życia jest tym co cię kręci?
Westchnęła i usiadła na stole, tuż przed nim. Założyła nogę na nogę, teraz mógł się przypatrzeć jej szczupłemu, zgrabnemu i młodemu ciału jeszcze dokładniej.
- Wiesz, chciałabym mieć taki wybór jak ty teraz. Móc wybierać, czy wolę stare śmieci czy nowe życie gdzie indziej. Nikt mi takiego nie da - dotknęła delikatnie jego ręki. - Tu w Detroit nigdy spokojnie nie jest. Nikt jednak nikogo nie musi zabijać, dlaczego wspominasz o swojej śmierci?
Nachyliła się, zmuszając go do tego, aby spojrzał w jej oczy. Lub na dekolt, przy tej okazji przynajmniej.
- Dogadajmy się. A może to pomoże spełnić jakieś twoje marzenie. Masz jakieś, prawda? Może ja sama pomogę - uśmiechnęła się. Nie bała się. Teraz on był sam, a ich trójka. Nawet jak miał broń, a jego ochroniarze znajdowali się za drzwiami. Jasne, zdenerwowana była, taki objaw był jak najbardziej naturalny. Nie wahała się przy tym dążyć do celu. |