Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2014, 19:19   #23
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Po wyjściu z piwnicy, Vincent ruszył dalej, już ostrożniej wybierając drogę. Nie chciał znów spaść do jakiejś piwnicy czy innego dołu, a tym bardziej jeśli było by tam więcej tych robotów.
Po około 10 minutach odezwał się Glorb:
- Poszukałem w sieci o tej twojej maszynce. Trochę to zajęło, jakieś zakłócenia.
- No i co znalazłeś?
- O to chodzi że nic. Nikt nigdy takiego modelu nie produkował. Nawet nie oficjalnie.
- Jak to nic? Nigdzie ich nie widzieli?
- No mówi ci że nie. Musiały być produkowane, a nawet i wymyślone tutaj. Może mieszkańcy tej planety nigdy nie wyszli poza swój układ, może nawet nie opuścili tej planety.
- Pięknie. To gdzie się podziali? I co tu się do cholery stało?
- Nie mam pojęcia. Ale lepiej się pośpiesz i sprawdź tamten wrak. Chcę już spieprzać z tej planety.
- Jasne. Bez odbioru.
Pół-karrianin rozejrzał się po okolicy.
- Gdzieśmy trafili? - powiedział cicho do siebie, po czym ruszył dalej.

****

Po wyjściu zza jednego z budynków Vincent zauważył rozbity statek. Pomimo tego że nie prezentował się najlepiej, to nie wyglądał na uszkodzony, ale pół-karrianin nie był mechanikiem, nie znał się na tym a i tak z tej odległości jaka go dzieliła nie mógł powiedzieć dokładnie.
- No jeszcze trochę. - popatrzył się na niebo - ściemnia się powoli, chyba przenocuję w środku, o ile wejdę.
I poszedł dalej w kierunku wraku. Gdy zbliżał się do kanonierki poczuł że coś tu nie gra, jego wyczulone zmysły i lata praktyki mówiły mu wyraźnie że nie jest tu sam. O ile roboty były w stanie jakoś go czasami zmylić, o tyle żywym organizmom już nie było tak łatwo. Szybko odwrócił się, pierwsze co zobaczył jeszcze w trakcie obrotu, to wymierzona prosto w niego strzelba. Chwycił ją jednym płynnym ruchem, jakby od samego początku, zanim jeszcze ją zauważył chciał to zrobić, i wyrwał ją z rąk właściciela, a w zasadzie właścicielki jak po chwili zauważył. Lynianka była zaskoczona jego szybkością, On był zaskoczony że to lynianka. Ale doświadczenie wzięło górę nad reakcjami, doskoczył szybko zanim była w stanie cokolwiek jeszcze zrobić, podciął jej nogi żeby upadła na ziemie i wycelował w nią strzelbę. Poprawił swoją pozycję nad nią na bardziej stabilną, by gdyby chciał go podciąć nie udało jej się to.
- Kim jesteś? Co tu robisz? - zapytał.
- O to samo mogłabym zapytać Ciebie.
- Tak ale to ja ma teraz wycelowaną w Ciebie strzelbę. Więc?
- Nazywam się Samino, rozbiłam się razem z przyjacielem, na tej planecie.
- To jeden statek. A drugi?
- To piraci, złapali nas jak przelatywaliśmy tędy.
- Super. - powiedział z sarkazmem w głosie. - Puszczę cię, nie chcę ci zrobić krzywdy, nazywam się Vincent, też jestem tu rozbitkiem. Wasz statek sprawny? - kiedy skończył mówić pomógł wstać Samino i oddał jej strzelbę.
- Tak, sprawny… prawie, podobno jakaś jedna rzecz jest uszkodzona. Właśnie chciałam iść poszukać jej. - powiedziała nie do końca ufając obcej osobie na nieznanej planecie.
- Odradzam iść samej, szczególnie na noc. Jeśli ci piraci przeżyli spotkanie z ziemią, a pewnie przeżyli sądząc po tym że wy żyjecie rozbijając się czymś takim, to oni są stanowią jakieś zagrożenie. Po za nimi są jeszcze co najmniej dwa inne na tej planecie, natknąłem się na jakieś nie znane roboty, no i jeszcze jest jeden Lurpek, bardzo nie bezpieczny. A teraz chodźmy jeśli nie masz nic przeciwko przenocować u was.
- Nie nie mam, ale jak tylko…
- … zrobię coś podejrzanego odstrzelisz mi łeb, wiem. Nie bój się nie zamierzam. A teraz skontaktuję się ze swoim przyjacielem, Ty prowadź.
Gdy lynianka ruszyła Vincent poszedł za nią, włączył komunikator.
- Glorb, znalazłem wrak, działa wszystko poza jedną częścią. Później ci powiem dokładniej co i jak. Aha, uważaj bo poza naszym więźniem jeszcze piraci się rozbili. W razie czego wiesz co robić.
- Tak jasne. Idź i załatw co masz do załatwienia a potem wracaj. A teraz idę spać. - Niberr rozłączył się.
- Denerwujesz mię czasami. Wiesz? - powiedział pod nosem Vincent.
- Coś nie tak? - zapytała Samino.
- Nie, nic. Niberr. Wiesz jacy są czasami denerwujący?
- Wiem, jak pewnie każdy.
Kiedy po kilkunastu minutach doszli do statku Kel’turan był przerażony widokiem, to co z daleko wyglądało kiepsko, z bliska było jeszcze gorszę. “Latająca trumna” przyszło mu do głowy.
- Przecież to ma z 30lat, ledwo kupy się trzyma. Jak wy tym chcieliście lecieć?
- To samo pomyślałam, ale jednak dało się jakoś latać. Chodź do środka.
W środku było trochę lepiej, nie licząc zwisających kabli w kilku miejscach z sufitu. Lynianka prowadziła go dalej korytarzami, kilka śluz były ewidentnie uszkodzono, poznał to po tym że były w połowie zamknięte no chyba że w połowie otwarte, zależy jak kto patrzył. Zaprowadziła go do ładowni w której zobaczył siedzącego i coś majstrującego Urka.
- To Farex mój przyjaciel. Farex to Vincent, inny rozbitek.
Vincent kiwnął głową na przywitanie.
- Vincent? Pół-karrianin pół-człowiek, ciekawe. Rzadko spotykane połączenie genowe. W jakim sensie rozbitek, jeden z piratów? I go tu wpuściłaś?
- Spokojnie podobno nie ma złych zamiarów.
W czasie jak oni się rozmawiali ze sobą, łowca głów rozglądał się po ładowni, w pewnym momencie jego wzrok spoczął na wielkiej, jak na początku pomyślał skrzyni, dopiero po chwili dotarło do nie go co zobaczył. Robot, wielki, stary chociaż w miarę dobrze utrzymany robot.
To go zaskoczyło, kto używa jeszcze tak starych modeli?
 
Raist2 jest offline