Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2014, 23:29   #16
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
No to wrzucam.

Cytat:
Dziewczyna siedziała rozwalona na obrotowym krześle bokiem do biurka. Trochę znudzona bawiła się co rusz długopisem, albo stalowym spinaczem, na blacie. Robiła to przez dobre kilka minut. W końcu plasnęła dłonią, przerywając, wygięła głowę w tył z mocnym westchnięciem.

- Dave, rusz się. Ekipa nie będzie tyle czekać - odezwała się na tyle głośno, by usłyszano ją z drugiego końca niewielkiego mieszkania - Dave! - dodała wyraźniej nie otrzymując odpowiedzi - ...słyszysz?!

- Ta! Już skończyłem! - odezwał się zza ściany mocny męski głos.

- Trzeba było powiedzieć, że zajmie Tobie to rok, to bym się tu nie telepała… - skomentowała jakby do siebie wciąż ze znudzeniem.

Wzrok dziewczyny z ponownym westchnięciem wrócił na biurko szukając czegoś, czym mogła się zająć przez najbliższe sekundy, minuty a wreszcie kolejne lata czekania. Ogólny bałagan jaki panował na blacie nie był niczym dziwnym dla jego właściciela. Parę pudełek po żarciu powtykanych jedno w drugie, parę puszek, gazety, książki, luźne kartki papieru, te zapisane i te czyste, wraz z całą masą innych mniejszych pierdół. Dłuższą chwilę jej wzrok analizował naturalne środowisko zamieszkującego je samca. Prawdopodobnie dziewczyna siedziała by tak dalej, gdyby jej oczy nie wychwyciły przefaksowanej kartki z dość kluczowym słowem “zlecenie” które zauważyła jako pierwsze. Wyprostowała głowę wpatrując się podmiot zainteresowania, chwyciła go i zaczęła czytać.

- Nic nie mówiłeś, że dostałeś zlecenie - skomentowała po chwili czytania.

- Ano, nie mówiłem - odpowiedział mężczyzna wchodząc do pokoju z gołą klatą i ręcznikiem na głowie. Wycierając energicznie włosy przeszedł przez pokój kontynując - Też nawet nie mówię o innych zleceniach, które do mnie trafiają a które olewam, bo i po co?

- Gość jest w śpiączce… - odpowiedziała ponuro lekko kwaśnawą miną.

- Wiem. Czytałem przecież. Nie pasuje nam termin, więc nie ma się czym przejmować

- Serio? Przecież to jest pięć kafli.

- Jud, pięć, czy nie pięć, mamy koncert. Z głodu nikt nie umrze, będą następne zlecenia.

- Co Ty pieprzysz, to kupa forsy jak na jeden raz - odrzuciła z lekkim skrzywieniem. Patrząc jeszcze na kartkę dodała po chwili - Dobra, ja czekam na zewnątrz. Uwijaj się.


Zginając niedbale telefoniczny wydruk wcisnęła go sobie między zęby. Wolne ręce napięły się i jednym sprawnym susem zsiadła z biurowego krzesła. Po wylądowaniu sięgnęła z blatu rękawiczki i założyła je na dłonie. Paroma ruchami ciała zaczęła kołowanie w stronę drzwi. W tym czasie Dave stanął, prawie już ubrany przy futrynie swojej sypialni. Zarzucając na siebie koszulę i zapiął guziki. Widział, że dziewczyna porwała ze sobą kartkę. Nie powiedział nic więcej, szukając kolejnych elementów garderoby.

Judith będąc za drzwiami skierowała się do wind. Z nimi nie było tyle zachodu co ze schodami. Zawsze wybierała windy. Po naciśnięciu przycisku przywołania, zaczęła ponownie zajmować swój czas, balansując ciałem w przód i tył, tak jakby miała przechylać się z pięt na palce i z powrotem. Minęła dłuższa chwila zanim mogła znaleźć się w kabinie a będąc już w środku nie musiała czekać na mężczyznę. Ten szybszym ruchem wleciał do środka i nacisnął przycisk parteru. Obrócił się do kumpeli i patrzył na nią chwilę.

- Ty tak na serio?

- Na serio z czym? - rzuciła wyciagając kartę z ust.

- No z tym - wskazał wzrokiem nie rozumiejąc idei pytania o rzecz oczywistą.

- I tak na koncercie nie jestem wam potrzebna. Kasę skądś muszę brać - odpowiedziała w sposób dla niej nienaturalny, co zostało zauważone.

- Jud, na prawdę, nie jesteś w formie - dziwił się wielce na zupełnie abstrakcyjny pomysł. Raz, że zawsze robili to w duecie, dwa, nigdy nie opuszczała ich koncertów. Musiało być z nią na prawdę źle, gorzej niż przypuszczał - Natalie by tego nie chciała - skomentował nieśmiało nawrót jej użalania nad sobą.

- Dave, daruj mi - odpowiedziała zapowiadając swoje niezadowolenie przy nie wysłuchaniu prośby.

- Nie no, po prostu~

- ~dam radę, ok? - odrzuciła stanowczo, ostro i niechętnie, nie dając dokończyć swojemu rozmówcy.

* * *

Dwa dni później

- Dajcie czadu chłopaki - rzuciła ze skromnym uśmiechem w stronę tylnych siedzeń samochodu - Na bis zagrajcie koniecznie mój ulubiony numer, ok?

- Spoooko mała - odrzuciła radośnie trójka gości cisnących się na tyle samochodu - Damy tak popalić, że do końca miesiąca będziesz żałowała, że Ciebie nie było!

- Taa… Na razie! - odpowiedziała raz jeszcze niemrawym uśmiechem.

Drzwi pasażera otworzyły się szeroko, zaraz po tym pojawiła się pomocna dłoń Dave’a, którą Judith złapała by jednym pociągnięciem i szybkim susem wyskoczyć z auta. By ruszyć do swojego mieszkania musiała chwilę się ogarnąć. W tym czasie Dave zamknął za nią drzwi, bagażnik i wsiadając za kierownicę uniósł rękę w geście pożegnania. Wiedział, że żadna rozmowa nie będzie się kleić - dał więc od razu za wygraną. W końcu dziewczyna udała się do swojego budynku i zniknęła za jego drzwiami, rozentuzjazmowana ekipa pod nazwą “Natalie” od razu po tym ruszyła na swój koncert.

Tego dnia nie była w sosie. Markotna, przejęta czymś i bez energii. Wybrana winda sprawnie dostarczyła ją na odpowiednie piętro. Parę przekręceń klucza w zamku i mogła wjechać do swojej samotni. Pomimo, że nic wielkiego nie działo się tego dnia, była zmęczona. Przy swojej najwygodniejszej sofie na świecie, wygodniejszej niż jej łóżko, mogła nareszcie porozpinać się z pasków. Jednym susem znalałba się na miękkim obiciu sofy. Była w końcu wolna od tej klatki na dwóch większych kołach. Siedząc pchnęła wózek jakby chcąc wyrzucić razem z nim wszystkie negatywne emocje, które powodował. Przesunęła się na rękach na drugi koniec sofy otwierając pudełko i chwytając jeden z ostatnich kawałków pizzy z wczorajszego wieczora. Po paru gryzach, mieląc napakowane do pełna usta, chwyciła leżącą gdzieś przefaksowaną kartkę.

Czas na pierwsze zadanie bez pomocy Dave’a.
Więcej szczegółów do wyciągnięcia dla chętnych podczas sesji
 
Proxy jest offline