Wątek: Kwiatki z sesji
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2014, 00:22   #278
CaveSoundMajster
 
CaveSoundMajster's Avatar
 
Reputacja: 1 CaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłośćCaveSoundMajster ma wspaniałą przyszłość
Dużo kwiatków nie mam, bo staż niewielki, ale parę sytuacji pamiętać będę na wieki amen. Okres gimnazjum. Ja: naiwny propagator RPG wśród osób co nie wiedzą, z czym to się je, choć niewiele wiem więcej od nich. Robię wszystko: MGuję, poznaję mechanikę, świat, kupuję wszystkie kości, karty, sztony (Deadlands), podręczniki. Gracze tylko przychodzą, zapewniam, że będą się dobrze bawić.

Sytuacja 1. - Jak to jest, gdy przygodę z rpgami zaczyna się od MGowania i od tak "proooościutkiej" mechaniki jak Deadlandsowa.

Druga chyba sesja ever w mym życiu. Sytuacja analogiczna do tej opisanej przez Nortroma dwa posty wyżej, z tymże nie miało być w założeniu humorystycznie: rzecz dzieje się w Deadlandsowym odpowiedniku tradycyjnej karczmy, czyli saloonie, no i wiadomo – wybucha bójka.
Gracz: uderzam go pięścią w twarz.
Gracz rzuca kośćmi i podaje mi wyniki, trafia. Kolejny rzut - obrażenia. Ja drapię się trochę w głowę, otwieram podręcznik szukając właściwej tabeli:
Hm, hm... – mruczę zza klimatycznej okładki. – Zgodnie z tym, co tu piszą – tu zwalniam, niedowierzając – delikwent został... pozbawiony głowy... ? Że co? Dziwna ta mechanika. Dobra jedziemy dalej, później to jeszcze raz sprawdzę.

No tak, przy ciosie z pięści liczymy stracony Dech, a nie Rany.

Mimo to wciąż pozostał mi w głowie obraz opryszka, którego głowa, w efekcie prawego sierpowego, pęka jak balon bryzgając fontanną krwi.

Sytuacja 2. - to się nazywa kreatywność!

Gracz, początkujący kanciarz (Deadlandsowa wersja czarownika):
- Zaglądam do tej groty.
MG na to:
- Nic nie widzisz. Smolista ciemność.
Gracz odgrywa macanie po kieszeniach w poszukiwaniu zapałek, których nie ma, a następnie mruczy pod nosem: - Może wreszcie użyję tych kantów, co je niby umiem. – po czym sięga po listę i opisy. – Czy coś z tego może mi się przydać... ciężko, ciężko... czar x, czar y, przywołanie mniejszych zwierząt... Wiem! Przywołuję świetliki!
Huk uderzenia mojej szczęki o podłogę rozprasza po chwili nagłą ciszę.

Sytuacja 3. - początkujący, nieostrożni gracze + mordercza mechanika + niedoświadczony MG = epicka historia

Nie tyle sytuacja, co ciąg fabularny powstały w efekcie nieprzewidzianych przez MG wydarzeń z następujących po sobie sesji. Wydarzeń dotyczących jednego, pechowego gracza.
Sesja 1:
Gracze na stryczku. Ech. No kto im kazał rozpętać strzelaninę w środku miasta z byle powodu? Nie mogą tak umrzeć na pierwszej sesji w tej kampanii! A więc: deus ex machina! Tajemniczy jeździec w oddali, idealnie celnymi strzałami z karabinu przecina sznury konopne.... yeah, right, whatever.
"Wpadłem" jednak na ten "wspaniały" pomysł dopiero sekundy po tym jak zawiśli. Przy całej chęci odratowania ich, nie byłem w stanie powstrzymać się od przetestowania słodkiej "mechaniki wieszania" z podręcznika. Toczą się kości. Gracz X ma Zawadę "Przy Kości” (pun not intended) na KP. Wychodzi natychmiastowe złamanie karku. Ouć. Tu już nawet przecinająca sznury magicznie celna kula anioła opatrznościowego nie pomoże.
A więc ogłaszam - „zostajesz Wygrzebańcem!” (deadlandsowy zombie). Jak wytłumaczył swoje cudowne ocelenie reszcie graczy, to nawet nie pamiętam. Bo przecież nie mógł się przyznać, że się Wygrzebał. Aj tam, lepiej pozostawić logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy w krainie baśni. Musieli przecież dalej być razem drużyną!
Sesja 2:
Gracze uciekają z płonącej posesji. Oczywiście, gracz X zostaje z tyłu. Budynek zwala mu się na łeb. Całe szczęście, że jest już tym Wygrzebańcem. Noc, sierp księżyca, wilk wyje, drewno jeszcze się żarzy. Dłoń wystrzeliwuje spomiędzy zgliszcz.
Znowu się tłumaczy. Gracze przyjmują wyjaśnienia z pokorą. Zwykły człowiek. Miał farta.
Sesja 3:
Do drużyny dołącza Azjata (Gracz Y) żyjący zgodnie z samurajskim kodeksem, prowadzący krucjatę przeciwko wszelkim siłom nadnaturalnym. Jakaś Zawada czy Tajemnicza Przeszłość się z tym wiąże. Może „Wierny Zasadom”? Mniejsza z tym.
Zasadzka w wąwozie. Gracz X oczywiście na samym środku, z ręką w nocniku. Biegnie w kierunku wozu by się ukryć, ale kule nie czekają. Prują jego ciało. Dla Azjaty sygnał jest jasny. Gracz X dobiega do osłony podziurawiony jak sito. „Giń siło nieczysta!”
Zaraz potem X zwala się na ziemię w postaci kupy poszatkowanego mięsa. Y ociera krew z katany pogwizdując (a w tle wizgają kule). Daję mu sztona losu (XP) za odgrywanie roli.
Sesji 4 już nie było.
 

Ostatnio edytowane przez CaveSoundMajster : 31-01-2014 o 01:13.
CaveSoundMajster jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem