Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2014, 09:37   #14
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Longshore – miasto Mishimy, inżynieryjny cud cywilizacji , wybudowany w kraterze i zamknięty pod plastikową kopułą. Jak zwykle, wyglądało pięknie – o tej porze roku „Niebiańska Tarcza” wyglądała nieomal jak gigantyczne pole siłowe. Marcus obserwował wielkie maisto, odobne do kopca termitów – widział wielki pałac Lorda Moya, i strzeliste wieżyce katedry, obudowane białą cegłą, które naświetlane przez panele oświetleniowe wielkiego krateru wydawały się być zbudowane jakby z samego światła. U podstawy kopca widać było ogromne miasto – nowoczesne kopuły wieżowców i tradycyjne, spadziste dachy. Imponujące połączenie tradycji z nowoczesnością. Marcus wiedział jednak, że poziom zepsucia w tym mieście jest równie imponujący jak jego architektoniczne cuda. Szczególnie, że z owym zepsuciem miał już do czynienia. Niespecjalnie się tym martwił, a nawet cieszył się z tej perspektywy.

Odprawa poszła w zasadzie tak, jak się tego spodziewał, czyli z problemami. Ewidentne działanie „życzliwych” urzędasów Mishimy było dla niego właściwie bez znaczenia bo swój sprzęt i tak musiałby pobrać z katedry lub kazać przesłać to czego potrzebuje bezpośrednio do bazy Kartelu, jednak jego towarzysze nie wyglądali na zachwyconych. Cóż, nigdy nie potrafił zrozumieć przywiązania ludzi do przedmiotów, ale postanowił to uszanować. Urzędnicy Mishimy byli jednak nieugięci agenci Kartelu szybko „ewakuowali” ich limuzynami z kosmodromu. Cóż, przynajmniej unikną dalszych formalności które niewątpliwie mogli im zaserwować urzędnicy Mishimy.
Ubolewał jedynie nad faktem, że nie zdążył odwiedzić katedry. Możliwe, że czekały tam dodatkowe instrukcje i dane, a możliwe, że niepotrzebnie się nastawiał na tą wizytę. Nauczony, że rozczarowanie jest tym większe im większe są oczekiwania postanowił sobie mniej sobie obiecywać a więcej improwizować i rozkoszować się tymi ostatnimi chwilami luksusu i spokoju. Podziwiał więc techno-feudalne miasto Mishimy przez przyciemnione szyby limuzyny.

Rozmowy z grupą na promie nie przełamały wielu lodów – grupa wciąż była nieufna, ale poza Cortezem większość była chyba bardziej przychylna. Możliwe, że znali się na żartach, a Cortez nie. Trudno. Problemy na odprawie pogłębiały jeszcze nie najlepsze nastroje. Większość grupy Team Six siedziała więc zasępiona w poduszkowcu mknącym nad wzburzoną Zatoką Longshore. Jedyny, który nie stracił humoru był milczący dotąd Kenshiro, który będąc w zasadzie u siebie nawet się rozgadał i postanowił zaserwować grupie wycieczkę krajoznawczą.
Marcus słuchał z zainteresowaniem opowieści o politycznej sytuacji na Merkurym – zawsze warto wiedzieć jak wygląda aktualny układ sił. O ile jest aktualny, bo Kenshiro mówił ogólnie, a szczegóły lubią się szybko zmieniać. Tymczasem zrobiło się ciemno i niespecjalnie było już co oglądać, skupienie się na opowieściach Kenshiro umilało nużącą podróż i pozwalało nieco ogarnąć natłok myśli.

Sielankę przerwał jasny strumień światła który niemal natychmiast oświetlił nadbudówkę. Pilot, młody Mishimczyk próbował uciec reflektorowi ale poduszkowiec to nie motorówka i wolno zareagował na jego desperackie próby. Które najpewniej dostrzegła oświetlająca ich jednostka, bo chwilę potem seria z działka pokładowego rozbiła się o nadbudówkę. Snopy iskier i brzęk tłuczonego szkła upewnił Marcusa, że o pomyłce raczej nie mogło być mowy, szczególnie, że ostrzał był długi i kule masakrowały bok poduszkowca, aby skupić się na końcu na nadbudówce. Odłamek pocisku trafił sternika, krew na stłuczonej przedniej szybie i bezwładne ciało osuwające się na fotelu świadczyły, że rana mogła być poważna.
Większość Team Six ładnie i przepisowo zareagowała na ostrzał – kryjąc się na podłodze. Cortez rzucił absurdalną propozycją ataku na słabo widoczną łódź uszkodzonym poduszkowcem z załogą bez broni, Sara zaś, nieświadoma jego możliwości zasugerowała tę samą sztuczkę, której użył na promie. Bez szans jednak na wykonanie, bo plan Sary był dobry i może udało by się uniknąć rozlewu krwi gdyby nie pewna mała przeszkoda.
„Najpierw trzeba widzieć ten karabin” Słup światła był niestety na tyle silny, że widać było jedynie zarys łodzi patrolowej, która ustawiała się akurat dziobem do nich i prawdopodobnie zamierzała użyć czegoś cięższego niż działko, które najpewniej i tak było przymocowane na stałe lub w wieżyczce. Pozostawała jedyna możliwość i nie za bardzo mu to odpowiadało. Ale wyboru nie było.
-Nie podnoście się!.



Skupił się na Sztuce i szybko poczuł przepływającą przez siebie moc żywiołów, koncentrując umysł na doskonale znanym zaklęciu. Szybkim ruchem ramion wyrzucił skupioną wiązkę mocy w kierunku patrolowca podziwiając jaskrawy łuk elektryczny który z sykiem przeskoczył z palców Marcusa na patrolowiec. Palce zapiekły kiedy z dziobu trafionej łodzi posypały się iskry. Reflektor momentalnie zgasł kiedy układ elektryczny łodzi został porażony zaklęciem Sztuki. Przez kilka sekund widać było iskry pełgające po całym patrolowcu który najwyraźniej stopował, sądząc po niknącym odkosie fali pod dziobem. Odgłos uderzenia podobny do uderzenia młota o kowadło przebił się nawet przez ryk silników poduszkowca.
-To powinno go zatrzymać.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 31-01-2014 o 12:12.
Asmodian jest offline