Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2014, 11:34   #15
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Trafiona wyładowaniami jednostka, opleciona siecią iskier niczym ogniami św. Elma zaprzestała ostrzału. Cortez mruknął zadowolony, ciesząc się na myśl o abordażu... Coś poszło jednak nie tak... Gwałtowna eksplozja rozerwała kadłub łodzi. Była tak niespodziewana, że ponownie przysiedli z wrażenia, odruchowo chroniąc się przed fragmentami siekącymi powietrze. Pokaz siły mistyka wprawił ich w zakłopotanie. Radykalna reakcja ocaliła im skóry, jednocześnie zdali sobie sprawę, że jej efekt nie najlepiej wróży pobytowi na Merkurym. Pozostałości zniszczonej jednostki dryfowały na wodzie. Plama oleju paliła się wysokim płomieniem. Nigdzie nie dostrzegli ciał napastników. Kto mógł być agresorem?

Brat Marcus, który perfekcyjnie maskował targające nim uczucia, wspomagał sztuką dalszą podróż uszkodzonym poduszkowcem. W duszy był jednak zasmucony... Zginęli ludzie ... czy mógł tego uniknąć?

Sara nadała przez radio wiadomość o rannym do bazy Kartelu.

***



Światło reflektorów omiatało fale bijące w fortyfikacje. Nad ich głowami przeleciał śmigłowiec. Jeśli miał za zadanie wsparcie, była to wyraźnie spóźniona akcja.

Wpłynęli przez tunel do środka twierdzy. Na betonowym nadbrzeżu czekało kilka osób. Ekipa medyczna pospieszyła z pomocą Braxtonowi, który trzymał nieprzytomnego młodzieńca. Reszta drużyny wyszła na ląd.
Powitał ich wysoki, muskularny mężczyzna z przepaską na lewym oku, wzbudzający respekt. U wszystkich poza Cervantesem, który nie miał z tym problemu, bo dorównywał mu tężyzną.

Przedstawił się jako pułkownik William "Task Force" Harding.




- "Team Six" melduje się na Merkurym!
- zaakcentowała Sara. - Nie spodziewaliśmy się takiego przyjęcia pułkowniku... Byliśmy bez broni i eskorty...
- Gdziekolwiek się pojawiacie od razu wieszczycie kłopoty! - przerwał jej twardo przełożony z Kartelu. - Jutro rano zdasz mi raport!
O incydencie wie już port Longshore i panowie wszystkich okolicznych wysp... Możliwe, że wkrótce wiadomość dotrze do uszu Lorda Nozakiego. To najgorszy możliwy scenariusz. Nie wykluczam, że to prowokacja związana z waszym przybyciem.
- spojrzał w kierunku Kenshiro. - Sytuacja polityczna jest napięta. Nie chcę już teraz snuć teorii spiskowych. Mój adiutant Kern zaprowadzi was do kwater. Jutro czeka nas wszystkich ciężki dzień.
- Kantyna jest dziś zamknięta - dodał na odchodne.

***

W bazie poza "Team six" nie było innych korporacyjnych żołnierzy oprócz Mishimczyków. Dawali odczuć, że są niespecjalnie zadowoleni z przybycia "Drużyny Szóstej". Ich młody dowódca - Tatsu nieufnie i z wyższością spoglądał na nowoprzybyłych. Po kolacji na którą składały się zestawy cateringowe z glonami i innym dziwnym paskudztwem, rozeszli się do kwater przypominających klasztorne cele. Zostali sami ze swoimi myślami, a nie były one optymistyczne. Nieistniejące gwiazdy odbijały się na tafli oceanu.

***

Następnego dnia Thorne zdała raport z przebiegu wieczornego wypadku. Harding słuchał go obojętnie i z biernością. Sara zauważyła, że myślami był daleko, roztrząsając jakieś kwestie. To nie zapowiadało nic dobrego.

Wysepka była niewielka, otoczona potężnymi murami. Mogła być kiedyś więzieniem albo klasztorem. Nie było zbyt wiele miejsca do ćwiczeń. Samurajowie od rana gimnastykowali się, by później prezentować sztuki walki z różnych szkół. Kenshiro dołączył do nich. Akceptowali go najbardziej ze wszystkich członków drużyny, ale też dało się zauważyć pewien dystans. Coś wisiało w powietrzu.

Kern poinformował ich, że dostawa sprzętu się opóźni. Nie wiadomo czy była to decyzja polityczna czy urzędowa związana z prowadzonym śledztwem w sprawie wczorajszego zdarzenia. Równocześnie zdradził im poufnie, że prawdopodobnie obejdzie się bez przesłuchań, choć tajne służby Lorda miały pewnie na to wyjątkową ochotę. Wyjaśnił też niechęć chłopców z drużyny reprezentującej Mishimę. - Ma źródło w tym, że pierwotnie tylko oni mieli wyruszyć na misję. - Wasza obecność tutaj, to obraza ich honoru... Uważają bowiem , że nie potrzebują pomocy ze strony obcych korporacji nawet pod egidą Kartelu...

Brat Marcus był nieobecny, zaszył się w celi niczym pokutnik. Spędził niemal cały dzień na medytacjach. Znalazł jednak czas dla pułkownika Hardinga. Rozmowa z nim utwierdziła mistyka, że mają jednak protektora w katedrze. Dzięki osobistej interwencji biskupa, uniknęli przesłuchań i związanych z nimi konsekwencji.

Wieczorem dotarły skrzynie z bronią i pancerzami. Plomby były zerwane..
Z jednym wyjątkiem... Ekwipunek przedstawiciela Świętego Bractwa pozostał nienaruszony...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 31-01-2014 o 11:47.
Deszatie jest offline