Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2014, 17:01   #274
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Miała takie podejrzenie, że Ranald by ją strasznie obśmiał. Wtedy, gdy matkowała upośledzonemu parobkowi, albo wtedy, gdy upychała jedzenie dla wieśniaków na Hansowych taczkach. I wtedy gdy szła przez las i zastanawiała się jak sprawić, żeby Schwerter odpuścił zmutowanym nieborakom z Wittgendorfu, a zmarszczka między jej brwiami pogłębiała się i utrwalała, i kiedyś gdy Sylwia Sauerland będzie miała okazję i chwilę czasu żeby spojrzeć na siebie w zwierciadle, pożałuje srodze tej słabości, bo jak wiadomo na świecie są dwie rzeczy ostateczne; śmierć i zmarszczki i wykpić można się tylko od tej pierwszej.
Ranald pośmiałby się w kułak gdyby tylko mógł zobaczyć to, co się dzieje w opuszczonym przez Taala lesie. Lecz, choć w tej akurat chwili to bez znaczenia, Ranald lubił się śmiać.

Sylwię do tego żeby pozwolić Ruso na charakteryzację przekonało ostatecznie zapewnienie ghula, że zniknie towarzyszący mu smród rozkładu. Poza tym, co było nie bez znaczenia, chciała zobaczyć jak Bretończyk to robi. Sama zmieniała swój wygląd niejednokrotnie, na potrzeby zawodowe, zwłaszcza w czasach, kiedy miała siwe włosy, których obecnie, co zauważyła z niejakim zdziwieniem, trochę jej brakowało, ot kobieca płochość i jakże nierozsądna w jej zawodzie chęć wyróżniania się. Ale takiej sztuki jak Ruso nie umiałaby dokonać. Ghul władał pędzlami i pudrami z kunsztem artysty. Rozstawił przed sobą cały arsenał; proszki, kremy, barwniki, opowiadał o nich niepytany, znowu dumny ze swojej biegłość. Gdy skończył, Sylwia skrupulatnie zebrała wszystkie słoiczki.
Skoro Dietrich uparł się z nią iść, co było niemądre, ale miłe, więc protestowała tylko pro forma, złote korony ze skrzynki Ruso powierzyli Gomrundowi. Nie było sensu w niesieniu ich do Schwertera, który mógł z łatwością uznać, że jako majątek heretyka należą się nulneńskim tarczownikom.

Ucieszyła się, gdy weszli na straże. Co ma być to będzie, najgorzej znosiła niepewność. Potem na posłuchaniu u Iustusa Schwertera było jednak gorzej. Widok Ericha w kącie namiotu, tym samym gdzie kiedyś Schwerter pokazywał jej krwawe strzępki innego mutanta, wstrząsnął nią i nie umiała tego ukryć. Ale narastała też w middenhemskiej złodziejce wściekłość. Odepchnęła stojącego obok niej żołnierza i wyszła krok do przodu w stronę Schwertera. I kiedy zaczęła mówić hamowała ją jedynie myśl, że jeśli coś pójdzie nie tak, zginie też Dietrich, a jego przecież powinno tu nie być.
- Mówiłam ci, że mam tu zadanie do wykonania. Nie jesteś ostatnim sprawiedliwym na świecie, wątpię czy w ogóle jesteś sprawiedliwy. Przyszliśmy tu sami, dobrowolnie i traktowanie nas w ten sposób… Szybko zapominasz przysługi… Bo nie sądzę, żeby brednie tego czegoś miały szanse cię przekonać i wiesz że wojna to chaos… Zwyczajnie, małostkowo upajasz się władzą. Czym ty się różnisz od Wittgensteinów? Tak samo jak oni masz ludzi za nic. Nienawidzę tego miejsca. I tego, że muszę współpracować … –nie dokończyła.
- Przyprowadziliśmy Ruso, żebyś wiedział z czym masz do czynienia. Bo na razie tracisz czas na ściganie dziewcząt, co miały pecha urodzić się na ziemi plugawionej przez Wittgensteinów. Ruso to ghul. Teraz ucharakteryzowany, na co powoziliśmy, bo dzięki temu nie cuchnie. Sprowadziła go z Bretonii Margritta, wtedy zapewne był jeszcze człowiekiem. Z jej polecenia mutował mieszkańców Wittgendorfu. Poił ich bimbrem mieszanym z czymś, co robi Margritta. Mutują od tego i tamto ścierwo porywa ich na zamek. Wczoraj zabrała jednego, widziałam to. W jego domu – po raz pierwszy obdarzyła tłustego Bretończyka krótkim spojrzeniem – zastaliśmy go w trakcie posiłku. Włamaliśmy się, znaleźliśmy tajne przejście do piwnicy, połączonej tunelem z cmentarzem. Jadł ludzkie zwłoki. Ale jest niewinny, jak zapewnia. Panienka Margritta go zmusiła.
Jeśli chodzi o starcie z twoimi ludźmi, żałuję, że mnie wtedy przy tym nie było. Nie dopuściłabym do niego. Twój oddział gonił Hildę, Gomrund stanął im na drodze, rozmawiał, ale oni zaatakowali. To były głupie, niepotrzebne śmierci, bardzo ich żałuję. Ale zawiniłeś bardziej niż kto inny, z twego rozkazu ścigali młynarzównę, zastraszoną jak zwierzę. Zginęło jednak trzech. Czwarty jest ciężko ranny, ale wyjdzie z tego. Ruso go operował, pamiętaj o tym… potem…. Bo choć nie z własnej woli, uratował życie. Preparat dodawany do bimbru, Ruso wczoraj rozpylił w piwnicy, gdy tam weszliśmy. Rzucił fiolką, pojawił się dym, zachowywał się jak coś żywego, wszedł w zwłoki i te wstały. Ruszały się i atakowały nawet po odcięciu im głowy. Zabrałam z jego biurka resztę fiolek i jeśli tylko twój człowiek łaskawie się ode mnie trochę odsunie, chętnie się ich pozbędę.
I przyszłam tu też dowiedzieć się czegoś. Nie wiem czy nie pogubiłam się, czy śmiertelnie wystraszona Hilda nie pogubiła się, ale czy Ty chcesz zaatakować obóz wieśniaków z Wittgendorfu? Tych, co pod opieką kapłana Rhyi schronili się w lesie przed pieprzonymi Wittgensteinami? Zamiast wytępić siedzących w zamku nekromantów ścigasz ze swoimi tarczownikami kapłana i chłopów z kobietami i dziećmi? Dobrze to zrozumiałam?
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline