"Co ja brałem dzisiaj?" zapytał sam siebie tuż po wymodulowaniu warknięcia. Dla pewności warknął raz jeszcze.
-Ażeby pchły tysiąca wielbłądów zalęgły ci się w jajcach! - gardłowe wypluwanie głosek potęgowało narsaińskie "zezwierzęcenie".
Grot niemal dotykał wgłębienia w drewnie podzielając zdenerwowanie właściciela drżącym stukotem drzewca. Myśliwska strzała z zadziorami cholernie ciężko wychodziła z bebechów, zawsze, ale to zawsze zabierając fragmenty tkanki ze sobą. Żółte oczy nabrały intensywności i zdawało się jakby świeciły rozżarzonym blaskiem. Ghrarr niemal widział jak napędzane wsciekłością iskierki energii, życiodajnej Mocy, zmierzają ku jego dłoniom wzmacniając uchwyt i naciąg. Sytuacja była bardzo napięta. Narsain musiał się bardzo, ale to bardzo powstrzymywać by nie wypuścić lotki spomiędzy palców. A do tego tak bardzo ale to bardzo nie chciało mu się przystopować....
Na komentarz o jego domniemanej przyczynie kłopotów splunął tylko. "Mieszańcom zawsze wiatr w oczy co nie?"
__________________ Kto lubi czytać, ten dokonuje wymiany godzin nudy, które są nieuchronne w życiu, na godziny rozkoszy. |