Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2014, 09:09   #103
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Fabien uśmiechnął się pod nosem. Nie udało się im. Sprawy komplikowały się niespodziewanie. Ale jeszcze nie wyglądało to beznadziejnie. Jeden policyjny radiowóz. Dwóch ludzi. Z mocami Matki powinni sobie z nimi poradzić. Zagadać. Przekonać, by puszczono ich dalej. Dlatego spojrzał na swoją „wspólniczkę” dając znak, by posłuchała wezwania.

Aoatea zatrzymała samochód w dość sporej odległości od policjanta chcąc go zmusić do podejścia do nich i tym samym zyskując trochę na czasie.

- Nie dobrze. - Powiedziała spoglądając na swojego towarzysza. - Jakieś sugestie?

- Mamy dwie możliwości – wyjaśnił Fabien. - Albo ich zagadamy, albo uciekamy. Ucieczka jest mocno ryzykowna. Zagadujesz głównie ty. Ja mogę cię wspomóc darem perswazji, ale nie na tyle, bym miał pewność sukcesu. Moim zdaniem musimy ich przekonać, że szukamy alternatywnej trasy do szpitala, z którego jest karetka. Chyba, że już zgłoszono kradzież. Możemy grać zdrowiem pacjenta, ale klapa będzie jak zapytają o dokumenty.

Młoda Filodoks wzięła kilka głębokich oddechów by się uspokoić. Oparła obie dłonie na kierownicy i czekała, aż umundurowany stróż prawa podejdzie. Dante obserwował podchodzącego funkcjonariusza.

Był to mężczyzna o polinezyjskich rysach twarzy. Szczupły i dobrze zbudowany. Poruszał się z gracją jakiegoś drapieżnika.

Będąc kilka metrów od samochodu zdjął swoje, jakże typowe dla policjantów, okulary przeciwsłoneczne. Mathews jęknęła cicho.

- Co się dzieje? - zapytał Fabien.

- Mamy szczęście. - Odparła uśmiechając się lekko, acz nieco nerwowo. - Chyba. - Dodała po chwili nieco mniej pewnym głosem.

W tym samym czasie policjant był już przy karetce. Pani prawnik otworzyła okno od strony kierowcy.

- Cześć Makoa. - Zwróciła się do policjanta.

Ten w pierwszej chwili nie wiedział z kim ma do czynienia.

- Aoatea? - Zapytała niepewnie po krótkim czasie. - Cholera, macie problem. - Powiedział spoglądając w stronę policyjnego wozu. - Mamy sygnał, że ktoś chce porwać chłopaka. - Spojrzał wymownie w ich kierunku.

W tej sytuacji theurg pozostawił rozmowę Aotei samemu zajmując się obserwowaniem przebiegu sytuacji. Skoro znała tego człowieka, stwarzało to im szansę na wyjście cało z tej opresji. Starał się wyglądać na jak najmniej zdenerwowanego całą sytuacją.

- Sygnał? - Zdziwiła się pani prawnik.

- Tak. - Policjant pokiwał głową. - Dlatego tu jesteśmy. Mój partner już sprawdza w bazie trasy ambulansów. I obawiam się, że macie poważny problem.

Aoatea już chciała się odezwać, ale Makoa był szybszy.

- I nie, nie mogę was puścić. - Raz jeszcze spojrzał w kierunku radiowozu, w którym siedział jego partner. - Bardzo mi przykro.

- Proszę posłuchać - Fabien uśmiechnął się sięgając po moce Matki. Jego głos był teraz stanowczy, zdecydowany, poważny i pełen troski. - Ten chłopiec jest poważnie chory i potrzebuje niezbędnego transportu medycznego. Wybraliśmy alternatywną trasę, ponieważ większość głównych dróg przelotowych korkują teraz regularne kursy innych karetek. Musiało zajść jakieś nieporozumienie, podczas tej sytuacji alarmowej. I chętnie je wyjaśnimy, kiedy już nasz pacjent będzie bezpieczny. Proszę zatem puścić nas i dalej wykonywać swoje obowiązki służbowe. A kiedy skończymy ten kurs, na pewno wszystko się wyjaśni. Nie będziemy chyba przez ewidentną pomyłkę ryzykować życia chłopaka. Proszę spojrzeć, to jeszcze dziecko i nie wiem jak pan i pana partner, ale ja nie mam zamiaru mieć jego życia na swoim sumieniu.

Fabien mówił spokojnie, nie podnosząc głosu, nie denerwując się. Jak nie on. Po prawdzie Fabien nie był do końća sobą. Sięgnął po moce śpiących w jego krwi duchów. Odwołał się do swojej pamięci przodków przyzywając na pomoc Mówiącego w Serca - potężnego sędziego jego plemienia, znanego z tego, że potrafił wzruszyć nawet głaz. Dosłownie. Duch kamienia w Umbrze.

- Możemy jechać i wyjaśnić problem po tym transporcie? – dokończył próbę manipulacji Fabien.

Policjant przekrzywił lekko głowę i z lekką irytacją wpatrywał się przez chwilę w młodego Teurga.

- Doprawdy? - Spytał w końcu. W jego głosie dało się słyszeć pewną nutę lekceważenia. - A ja myślałem…

- Wystarczy tego. – Mathews chyba wyczuła, co się święci i wkroczyła do akcji, by zdusić ogień w zarodku. - Makoa wie, kogo i gdzie wieziemy, nie ma więc sensu udawać przed nim. - Stróż prawa wygiął usta w czymś, co na upartego można by było uśmiechem nazwać słysząc jej słowa.- Ale Fabien ma rację, musimy zabrać stąd chłopaka.

Tę ich wymianę zdań przerwał szum krótkofalówki policjanta.

- Makoa? - Rozległo się po chwili. - Co tam masz? Sprawdziłem w bazie numery boczne tego ambulansu.

- I? - Stojący obok nich policjant podniósł odbiornik i wyrzucił z siebie tylko spójnik nakazując im jednocześnie milczenie.

- I nie podoba mi się to. - Usłyszeli w odpowiedzi.

- Kurwa, już się zorientowali. - Powiedział trzymając cały czas przy uchu krótkofalówkę, ale nie przełączając jej na tryb mówienia.

Fabien czekał na rozwój wypadków, coraz bardziej zaniepokojony.

W miedzy czasie Fabien odnotował poruszenie na łóżku w części dla pacjentów. A po chwili leżący tam Akamu Hokorii jęknął głośno. Jego oddech przyspieszył i stał się dużo płytszy. Chłopka nie był podłączony do żadnego sprzętu, a nawet gdyby był, to żadne z nich nie było lekarzem, czy nawet ratownikiem medycznym i nie mieliby pojęcia, co mówią wskazania na aparaturze.

Młody Teurg dostrzegł coś jeszcze. Przez uchylone okno wleciała do środka ćma. Zwykła brunatna ćma. Zatoczyła koło nad głową leżącego i usiadła na jego czole.

Fabien uśmiechnął się mimo powagi sytuacji.

Wierzył w ćmy. Miał jedną za przyjaciela. To ona wskazywała mu ścieżki przez Umbrę, to ona uczyła go mądrości duchów.

- Możemy jechać - powtórzył pytanie patrząc na policjanta. - Jego stan się pogarsza. Proszę. Potem wszystko wyjaśnimy.

Policjant wdał się w rozmowę ze swoim partnerem siedzącym w zaparkowanym nieopodal radiowozie. Z jej treści jednoznacznie wynikało, że w klinice już zorientowano się, że zniknął im jeden pacjent i zaalarmowano odpowiednie służby. Z treści rozmowy oba Garou mogły się dowiedzieć, że matka chłopaka powiadomiła zarówno personel ośrodka medycznego jak i policję o swoich podejrzeniach, co do możliwości porwania jej syna.

- I weź od nich papiery do sprawdzenia. - Dało się słyszeć na końcu rozmowy miedzy policjantami.

- Nie mogę was puścić. - Powiedział Makoa. - Centrala chce papieru.

Tymczasem ćma ponownie wzbiła się w powietrze zataczając koliste ruchy od chłopaka w stronę z kliniki. Zupełnie jakby tworzyła jakiś tunel wokół czegoś, wokół prostej linii ciągnącej się od Akamu właśnie w stronę budynku od którego starali się oddalić.

Fabien nie rozumiał znaków dawanych przez ćmę. Postanowił jednak obserwować jej poczynania, tracąc pozornie zainteresowanie policjantem. Liczył na to, że sędzina bardziej predysponowana do przekonywania ludzi, przełamie w końcu opór policjanta. Jeśli nie. Cóż. Nie bardzo jeszcze wiedział, co mogliby zrobić, poza brawurową ucieczką.

Nic by im to jednak nie dało.

- Chcesz, żebym poszedł za tobą w Cień? - wyszeptał w mowie duchów młody theurg.

Owad zawisł nagle w powietrzu zaprzestając swojego dziwnego lotu. Wyglądało jakby przyglądała się Garou.

Pacjent jękną ponownie, a na jego czole pojawiły się krople potu.

Ćma “spojrzała” na szczenię i wróciła do swojego lotu, rysując na nowo tunel.

- Odsuń się! – zdecydował Dante wykrzykując to do policjanta.

- Jedź! – wydał szybkie polecenie wilkołaczycy za kierownicą. – Jeśli dasz radę, staranuj radiowóz! Zyskamy na czasie!

Miał plan. Odjechać ile się da, ukryć gdzieś samochód. I wejść w Umbrę, tak jak sugerowała ćma marzeń pacjenta. Przynajmniej miał nadzieję, że dobrze zrozumiał przesłanie duchów.
 
Armiel jest offline