Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2014, 17:17   #34
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
20 Althuriak 1972RD szeryfowstwo: Gryf. Twierdza i miasto Gryfii Kamień Szeryf: Arastianne Shieldheart.

Dziewczynka była przerażona, lecz nie straciła jednak całego rezonu.
- Wielmożna Pani Szeryf i wy Pani zarządco, ależ mam do opowiedzenia coś bardzo ważnego. Lecz to powinno trafić tylko do Waszych uszu, zaś tego pomawiającego mnie kupca należy zatrzymać aby nie zbiegł.

Arastianne machnęła na służbę i petentów.
- Zostawcie nas samych. Będę też bardzo niezadowolona jeśli kupiec ten oddalił się z korytarza.
- Ależ Wiel...
- Dziesiętniku czyż uważasz, że nie dam sobie rady przy pomocy mojej magii z tym dzieckiem?
- Racz wybaczyć Wielmożny Szeryfie.

Dziesiętnik zawstydzony skłonił się i wyszedł wraz z resztą służby.

- Było to przed południem - rozpoczęła opowieść Greta.
- Sprzątałam na sali "Gryfiego Przystanku". Wtedy to spostrzegłam parę dziwnie zachowujących się podróżnych, jednym z nich był ten kupiec.
Drugi, mimo półmroku panującego w gospodzie, zarzucony miał na głowę duży kaptur. Udało mi się jednak mimo półmroku dojrzeć półelfią twarz. Osobnik ten był blady, dziwnie blady, myślę iż czymś się wysmarował, jak to czynią białogłowy aby być piękniejszymi. Nie wie jeszcze czym to one robią, ale słyszałam o barwiczkach do ust i policzków. Pewnie są i takie co to maskują kolor skóry. Szeptali długo udało mi się usłyszeć " to cześć zapłaty za des.. despilatację sytuacji w Gryfowie, więcej będzie po robocie. W środku masz instrukcje" i wtedy podał mu sakiewkę. Wiedziałam, iż to coś bardzo ważnego, zatem w chwilę potem zwinęłam tą sakiewkę. Pani Sarumae od czasu naszego spotkani nie kradłam, no czasem zwędziłam jakiś owoc z kramu, wtedy gdy nie chciało mi się iść do sadu, ale nie kradłam.
Otworzyłam ją dopiero osadzie, znalazłam w niej pięćdziesiąt sztuk złota, które niepotrzebnie przerzuciłam do swoich kieszeni i niewielki pergamin, który dobrze ukryłam. W kilkanaście minut potem dopadł mnie ten kupiec, próbował odzyskać ten pergamin, ale się szarpałam i to zwróciło uwagę straży. Kupiec oskarżył mnie o kradzież, a przez moją głupotę znaleźli przy mnie złote monety. Musiała w tym być jakaś magia, bo jak...


Wtedy to Arastianne Shieldheart i Sarumrae poczuły zawirowanie sieci towarzyszące zwykle czarom teleportacji.
Zerwały się wybiegły z sali audiencyjnej. Na korytarzu ujrzały, uśpionych oraz ogłuszonych, oślepionych i oszołomionych strażników, służbę i petentów.
Po kupcu nie było śladu.

- Szaleniec, ciekawe gdzie go przerzuciła teleportacja bo, że nie w miejsce gdzie chciał to jest stuprocentowo pewne. Mam nadzieję, iż będzie to wnętrze czynnego wulkanu. - mruknęła czarodziejka do bardki.

Dziesiętnik doszedł jako pierwszy do siebie.

- Wielmożna pa...
- Dość. Szukać go, służbę zatrzymać, wóz i towary skonfiskować. Wezwę Was gdy skończę
. - powiedział do następnego służącego , który w międzyczasie doszedł do siebie.

W tym czasie mała złodziejka filował przez drzwi.

- Greto za mną i dokończ swoja opowieść. Gdzie masz ten pergamin?
- Przy sobie Wielmożna Szeryf.


Po czym podwinęła surcot, cotte i giezło po czym wyjęła z najtajniejszej skrytki nieco wilgotny zwojek welinu.

Widząc zaciekawione spojrzenia nieco się spłoniła. Potem jednak wzruszyła ramionami.

- Rzadko, która sierotka tak długo tułająca się po świecie jak ja, jest jeszcze dziewicą. Oto to pismo, musi być jakoś zaklęte, skoro tak szybko kupiec mnie odnalazł, a teraz ... on uciekł...

Cała krew odpłynęła z twarzy Grety, i tak jak przed chwilą przypominał piwonię, teraz była blada jak duch. Oczy rozszerzyły się jej ze strachu, gdy zrozumiała swoją obecną sytuację, potem wywróciły do góry ukazując białka, po czym padła zemdlona.

Do szeryf podleciał kruk, jej chowaniec.

- Pani dostałem informację, iż Veissa i Evii już tu idą, pomogą przy Grecie.

Za drzwiami po chwili usłyszały podniesione głosy.
- Zważ do kogo mówisz bo stracisz dowodzenie dziesiętniku. Jeśli Wielmożny Szeryf wzywa swą asystentkę, to nie tobie wchodzić jej w drogę. Zajmij się swoją robotą i zrób wreszcie porządek na korytarzu.

Do sali audiencyjnej jak burza wpadła młoda czarodziejka, poprzedzana przez kota biegnącego z wysoko uniesionym ogonem, za nią blond włosa dziewczynka o piwnych oczach.

- Evii zajmij się Gretą.
- Wielmożna Pani, tak dalej być nie może. Potrzeba zmian. Proszę abyś mnie wyznaczyła na dyrektorkę sierocińca, przynajmniej tytularną i o to abyś utworzyła takowy przybytek w Gryfowie. Jak wiem sam budynek to dla Twojej magii nie problem. Największe koszty to zawsze wyposażenie, ale i je można czarami ograniczyć. Oczywistą staje się tez kwestia dalszego losu Grety, myślę, iż należą jej się podziękowania oraz wyjątkowa łaska, bo mimo wszystko złamała prawo. W ramach tej łaski opieka i ochrona, mogę się nią zająć, chociaż wolałabym aby miał jakieś zdolności czarodziejskie.


Przez chwilę się zastanawiała.

- Wielmożna Pani, na kiedy się zapowiadał Margrabia Tiran na sprawdzanie zdolności czarodziejskich wśród ludności?
- Pani Veisso. Greta potrafi pięknie grać na harmonijce, wiele razy słyszałam jak gra.
- cicho odezwała się Evii.

- Może więc ma zdolności bardki. - stwierdziła asystentka.

- Dziewczynki pomogą mi odnaleźć w naszym grodzie wszystkie sieroty wykorzystywane cieleśnie. Będą wiedziały gdzie szukać i o co pytać. Niby zwyczajowo dozwolone jest takie korzystanie z sierot, jeśli nie dochodzi do gwałtów, myślę jednak, że w Gryfowie musimy wyplenić takie praktyki. Wykorzystanym należy się wiano, myślę iż sto sztuk złota będzie sprawiedliwą zapłatą, jeśli nie będą chcieli zapłacić to powiesi się ich za gwałt.

Uważnie przyjrzała się obu dziewczynkom.

- Wiem, że są na tyle silne aby temu podołać.

Po chwili zamyślenia, kontynuowała dalej.

- Druga kwestia potrzebujemy burdelu i jest to twarda prawda. Pani Sarumrae jest bywałą osobą. Myślę, iż najłatwiej odnajdzie odpowiednie kobiety i osobę do zarządzania takim przybytkiem. Nie można trzymać blisko dwóch setek wyposzczonych mężczyzn i kobiet, bez tego przybytku i oczekiwać dyscypliny.

- Widzę, iż Greta dochodzi do siebie. Wielmożna Szeryf, pani Sarumrae zabiorę teraz dziewczynki do moich komnat, tam Greta łatwej dojdzie do siebie.
Po tych słowach szybko dygnęła przed Arastianne Shieldheart i lekko skłoniła głową Sarumrae.

***

29 Althuriak 1372RD. Szeryfowstwo i twierdza Kaostel; miasto: Valiria; szeryf: Marcus Bloodrain.

Wojska były gotowe do wymarszu Marcus wraz z małżonką wyjechali w asyście głównych sił z Twierdzy. Na błoniach przed twierdzą czekało już pospolite ruszeni plemienia lwów.

Do Marcusa zbliżała się Starszyzna Rady Plemienia Lwów.

- To Twoja wina Marcus krew za krew, tako rzecze nasze prawo.

Najemnicy szybko zarzucili na szyje byłego już szeryfa arkany zaciskając pętle. Liriel starała się pomóc swojemu małżonkowi. Zaczęła splatać już zaklęcie gdy następne arkany świsnęły i zacisnęły się na jej szyi. Jeden z jeźdźców zakrzyknął.
- Ja wlecze, puszczajcie. - po tych słowach jego koń powlókł czarodziejkę po błoniach.

Po chwili było już po wszystkim. Marcus ujrzał bezwładne ciało swojej małżonki dowleczone do jego konia.

- Cała ta krew na Twoją głowę Marcusie - powtórzyli Starcy.
- Ciągnąć.

Szarpnięty przez cztery arkany Marcus kopnął jeszcze konia, który spod niego wyjechał. Zwisł na arkanach, po chwili jednak jego męka się zakończyła gdy konie w końcu złamały mu kark.

- Wracajcie sąsiedzi do siebie. Z winy poprzedniego szeryfa całe to nieszczęście. Nie będzie wyprawy przeciwko naszym ziomkom. Rachunek Krwi został wyrównany.

Halurańczycy zmieszani gwałtownymi zajściami powrócili do miasta.

- Starsi my jesteśmy wykonawcami Krwi i zapłaty za Krew według naszego prawa. Jest to sprzeczne z prawem Tych ziem, zatem opuszczamy je. - dowódca najemników z plemienia lwów głównych sił Kaostel podjechał do Rady Starszych.

- Jedźcie z naszym błogosławieństwem, prawu stało się zadość Krew za Krew. Znacie hasła do Teleportu więc znajdziecie się bezpiecznie na naszych ziemiach.

***

30 Althuriak 1372RD. Obrzeża Bagien Centralnych. Twierdza Renegatów.

Siły zebrane pod twierdzą były ledwo wystarczające do szturmu.

Zebrało się ledwie dwa tysiące żołnierzy. W tym prawie półtora tysiąca milicji złożonej z pospolitego ruszenia. Niewątpliwą siłą byli czarodzieje. Udało się ich sprowadzić blisko dwustu. Byli wielce przydatni. Już od początku oblężenia musieli kontrować wrogie czary rzucane przez czwórkę czarodziejów towarzyszących Worangowi Światłolicemu, bezprawnie mianującemu się Prawowitym Władcą Samotnego Jeziora.

Nie dotarły siły z szeryfowstwa Kaostel. Na udział łuczników z tego szeryfowstwa najbardziej liczył Tiran.

Pierwsze dwie godziny oblężenia nie obyły się bez strat po stronie koalicji.
Zginął jeden z czarodziejów wraz z oddziałem milicji kuszniczej z Gryfowa, nie udało mu się skontrować kuli ognistej.

Największe spustoszeni siały głazy spuszczane na mury przez półsmoki/półsłonie. Niszczyły magicznie wzmocnione blanki i machikuły.

Osłonięte deskami słonie w wieżach oblężniczych zaczęły mozolnie i powoli podtaczać je do murów obronnych.

Po dwóch godzinach oblężenia nagle opuszczony został most zwodzony i podniesione kraty.

Wykorzystali tą sposobność kierujący atakiem z powietrza. Dwa głazy umieszczone przez pół smoki w barbakanie zniszczyły mechanizmy opuszczania krat i podnoszenia mostu.

Na przedpole wyjechała jazda Renegata. Szybko i sprawnie sformowała szeregi do ataku. Na mury wystąpili asystenci i sam Renegat. Rozpoczął się pojedynek magiczny, wprawdzie bez wielkich fajerwerków lecz zacięty na kontrowanie magii przeciwnika.

Kawaleria wroga ruszyła tylko w niewielkim stopniu spowalniana podmokłym terenem. Jeźdźcy z plemienia Lwów wysłali do ataku towarzyszące im sokoły i orły.

Gdy znaleźli się w w odległości trzystu metrów od pozycji koalicjantów. Tiran wystrzelił magicznie racę.
Blisko dwa tysiące strzelców wyposażonych w długie łuki lub kusze uniosło je. Ustaliło stromo łukowe tory i na następną racę wystrzeliło swoje pociski. Strzały, bełty z łuków, kuszy i skorpionów przesłoniły niebo.
Wszystkie wrogie ptaki zostały trafione. Potem czarna chmura pocisków rozpoczęła swój lot ku ziemi. Na dystansie około dwustu siedemdziesięciu metrów dosięgły pierwszych wrogów. Ta pierwsza salwa zmiotła z siodeł blisko stu pięćdziesięciu jeźdźców.

Asystenci Renegata pod nawałą czarów czarodziejów z koalicji powoli padli jeden po drugim.

Strzelcy koalicji przeszli do strzelania opresyjnego, strzelały parzyste numery reszta ładowała, a potem zmiana. Strzały i bełty spadały na wrogą kawalerię już nie tak rzęsiście jak przy pierwszej salwie, ale spadły na wrogów cały czas. Na odległość stu metrów zdołało dotrzeć tylko pięćdziesięciu jeźdźców. Strzały ustały. Strzelcy ładowali swoją broń. Na odległości pięćdziesięciu kroków rozegrała się ostatnia odsłona dramatu szarży kawalerii Renegata.
Strzelając na wprost strzelcy zmasakrowali pozostałych jeźdźców.

Wtedy to też padł ostatni asystent Renegata.

Wtedy też stał się jasny plan Renegata.
Martwi jeźdźcy zaczęli wstawać i dosiadać swoich ożywionych nekromantyczną siłą wierzchowców. Blisko tysiąc ożywionych stworzeń ruszyło ponownie do szturmu na oddziały Koalicji.
Tym razem strzały i bełty chociaż masakrujące ciała ożywieńców nie były w stanie w stanie tak szybko odbierać im życia.

Z nieba na oddziały skonfederowane spadły ożywione orły i sokoły.
Szybko jednak znaleziono na nie sposób. Strącano je ciosami na wysokość dostępną dla psów towarzyszących oddziałom Tirana i innych szeryfów, a było tych psów blisko pięć setek. Psie kły szybko rozrywały ożywieńcze patki.

Strzelcy przeciwko ożywionej kawalerii nie dawali rady. Mimo powolności tej szarży udało się ustrzelić zaledwie dwieście ożywieńców. Pół tysiąca dotarło na odległość dwudziestu metrów gdzie ujawnił się kolejny etap planu Tirana. Ożywieńce wpadli na wilcze doły chroniące strzelców.
Przez nie przedarło się już tylko trzystu ożywieńców.

Uwikłany walkę z Rovanem, Arastianne i innymi magami Renegat w końcu salwował się magiczna ucieczką, skorzystał z węzłowych drzwi, przynajmniej tak zdawało się Rovanowi.

Przyszła w końcu pora na Pentora i kapłanów. Wokół przyjaciela Rovana martwiaki padały bez śladów plugawego życia. Inni kapłani również sobie radzili ożywieńcy z popłochem salwowali się ucieczką, ponownie przez wilcze doły ledwie setka stworzeń wyszło tej matni. Lecz nie był to koniec poprzedzone ostania salwą ruszyły do boju słonie. Resztki martwiczej armii wdeptane zostały w błoto.

W tym czasie na dziedzińcu Twierdzy Renegata trwała walka. Oddziały lojalne Renegatowi wystąpiły przeciwko werbowanym siła chłopom których podburzyli do walki szpiedzy Rovana.
Zdobyli i obsadzili mury, szyli z proc, kusz i łuków do kłębiących się po dziedzicu resztek oddziałów Samozwańca. Rzezi dopełniły wkraczające na dziedziniec słoni, ledwie dwudziestu zwolenników renegata poddało się.

Z murów rozległy się radosne okrzyki brańców.

Szybko euforia i radość opanowała wojska skonfederowanych. Udało się uratować trzystu z czterystu siła wcielonych chłopów, a starty po stronie Skonfederowanych były znikome.

Jednak zwycięstwo nie było pełne Samozwańczy Władca Samotnego Jeziora umknął sprawiedliwości.

***

2 Ches 1372RD Marchia Winnego Przedgórza; Szeryfowstwo: Samotnego Jeziora; Miasto Jeziorzany; Twierdza: Stare Bagno; szeryf: p.o. Lilel Biała; właściciel: Margrabia Rovan Tiran.

- Wejść- głos Lilel Białej wyrwał zmyślenia Ansimona. Dumał właśnie dlaczego go o tak barbarzyńskiej porze niemal o świcie białym wzywają.

- Witaj Lady.

- Wiem, że z utęsknieniem oczekiwałeś samodzielnych zadań. Uważam, iż jesteś w stanie wyśledzić pochodzenie ładunku, smoczego jaja w jaki sposób było dostarczone tak daleko mimo wielokrotnych kontroli. wymagać to będzie dogłębnego i sprytnego śledztwa. Będziesz się musiał nim wspiąć na szczyt swoich umiejętności magicznych i wykazać sprytem i inteligencją. Drugie zadanie odkryć kto stoi za piratami którzy napadli na kupców i gdzie jest ich kryjówka. Najważniejsze jest jednak odkrycie kanałów przerzutowych wykorzystywanych przez Cintri.
Oczywiście wymagać to będzie dalekich podróży, bo zapewne gdzieś na wybrzeżu barka załadowana została. Oto lusterko łączności ja ma drugie, oczekiwać kontaktu będę każdego dziesiątego dnia miesiąca.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 06-02-2014 o 14:55.
Cedryk jest offline