Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2014, 19:55   #2
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał

Pies zeskoczywszy ze swego wierzchowca zapatrzył się z zaciekawieniem na oazę, ignorując początkowo wołanie handlarza. Kenshi, bo tak zwał się nieludź, ubrany był w długą do stóp kolorową szatę wskazującą na jego południowe pochodzenie, której górna część była teraz opuszczona do pasa by nieco ulżyć mu w upale który nie najlepiej znosił. Był jednak dobrze uzbrojony, gdyż przy jego pasie można było dostrzec zarówno dwa miecze - jeden długi, wykonany w północnym stylu, drugim zaś było o połowę krótsze wakizashi - jak i kilka futerałów mogących zawierać równie dobrze jakieś drodne przedmioty lub też broń miotaną. Natomiast przy jego wierzchowcu którym był gigantyczny żółw wielkości kucyka (najpewniej gatunek występujący wyłącznie na południu) poza kilkoma tobołami i skórzanymi mieszkami z wodą przytroczony był także długi kawałek rury z drewnianą kolbą, zwany przez ludzi z południa muszkietem. Była to wedle pogłosek niezwykle niebezpieczna broń, niosąca śmierć z odległości większej niż najcelniejszy łuk czy kusza.
Podróżnik ten z pewnością wyglądał na dość zamożnego. Być może nawet był wysoko postawionym szlachcicem albo samym królem klanu dzikich pso-ludzi z południa, gdyż nie wydawał się być w najmniejszym stopniu zainteresowany osobą handlarza. Po dłuższej chwili przypatrywania się bramie zaczął napełniać puste skóry wodą z wodopoju, zaś gdy po paru minutach wszystkie mieszki były pełne zaczął niespiesznie zbliżać się do bramy wyraźnie z zamiarem jej przekroczenia, gdy nagle zatrzymał się jak wryty, wydał z siebie ciche *Woof!* i zadrżał jak gdyby ktoś wrzucił mu kawałek lodu za kołnierz.
Chwilę później za południowcem zajarzyło się kilka zielonych ogników, a wśród nich zmaterializowała się siedząca w powietrzu półprzeźroczysta postać młodej dziewczyny.


Z wrednym uśmieszkiem na twarzy smyrała ona ręka po plecach psa, który wydawał się niezbyt z tego powodu zadowolony.
- Przestań Sachiko - poprosił, odwracając twarz ku dziewczynie. - Masz strasznie zimne ręce. Wiesz że tego nie lubię.
- Dlatego to robię, baaaaka! - odpowiedziała dziewczyna i nie zaprzestając miziania futerka nieludzia wskazała palcem na handlarza. - On ma ci chyba coś do powiedzenia. Może powinieneś z nim pogadać?
Kenshi spojrzał z przestrachem na mężczyznę i zwiesił nieco głowę.
- A co jeśli to zły człowiek? - zapytał niepewnie dziewczynę, która w odpowiedzi uśmiechnęła się szerzej i zaczęła szybciej przesuwać dłonią po jego plecach, tak że psa znowu przeszył niemiły dreszcz. - Już dobrze, porozmawiam z nim, tylko skończ z tym wreszcie!
Południowiec warcząć pod nosem zmienił kierunek i zaczął zbliżać się do kupca, a Sachiko z satysfakcją wypisaną na twarzy podążyła za nim, sunąc w powietrzu z rękoma splecionymi za głową. Pies zaś po chwili stanął przed handlarzem i ukłonił się lekko.
- Kemono Kenshi - przedstawił się uprzejmym tonem. - W czym mogę panu pomóc?


Średniego wzrostu mężczyzna nie wpatrywał się jednak w psa. Wpatrywał się w słońce, dość sztywnym wzrokiem. Nie wyglądał już tak żywo jak brzmiał na początku, ściskając w zębach papierosa.
- Oh...jednak mnie usłyszałeś.. - mruknął jakby sam do siebie odwracając się do Kenshiego. - ...Po prostu się zastanawiałem co tu robi zwierzokształtny... - wyjaśnił. - Ale nie przeszkadzaj sobie.
Kenshi odczuł dziwnie oczywiste wrażenie, że białowłosy nie do końca ufa ludziom rozmawiającym z samym sobą.
- W takim razie przepraszam - odpowiedział pies, kłaniając się ponownie nieznajomemu, gdy Sachiko zaczęła stroić miny i przedrzeźniać mężczyznę który naturalnie nie mógł jej zobaczyć.
- Mattaku. Tsumaranai yo... - westchnęła po chwili dziewczyna, wyraźnie znudzona i spojrzała na Kenshiego błagalnym wzrokiem. - Zrób żeby mnie zobaczył, dobra?
- Skoro musisz… - wzruszył ramionami Kenshi, po czym wystawił przed siebie łapę i po chwili skupienia wszystkim zebranym zaczęła ukazywać się świecąca kulka, zwana hitodamą.


Ognik potańczył chwilę w powietrzu, a następnie wyrosły na nim niewielkie usta i oczy.
- BUU!!! - zawołała kulka żeńskim głosem, wykonując w powietrzu gwałtowny manewr w rezultacie którego niemalże zderzyła się z twarzą białowłosego. - Jeeeesteeeem duuucheeeem twoooojeeeej zmaaaaarłeeeeej kooooochaaaaaanki! - zaintonowała już wyraźnie niższym i przeciągłym głosem.
- Oh...czarodziej? - spytał twardym i uspokojonym głosem. W żadnym wypadku nie wydawał się tak zdziwiony hitodamą jak poprzednimi pomrukami Kenshiego. - Ciekawa magia.
- Pfft - prychnęła dziewczyna. - Bez nas żaden z niego czarnoksiężnik.
Niedługo potem zaś obok Kenshiego pojawiła się następna duchowa postać w formie młodego mężczyzny o koziej bródce, zawadiackim uśmieszku i pewnym siebie ostrym spojrzeniu w którym było zarówno coś z wiejskiego chłopaka, jak i żądnego wrażeń poszukiwacza przygód.


Po chwili zaś jego ciało również zostało skondensowane do postaci widzialnej dla wszystkich latającej kulki, tym razem koloru krwistoczerwonego.
- Yo! - przywitał się wesoło z białowłosym. - Nee, ossan! Też ma pan zamiar dostać się na szczyt?
- Może powinniście się najpierw przedstawić - zaproponował nie do końca pewnie Kenshi, drapiąc się pazurami za głową.
- Sou! Sou! - przytaknęła ochoczo dziewczyna, której hitodama podskoczyła kilka razy w powietrzu by zwrócić na siebie uwagę. - Ja jestem Sachiko, a tamten drugi to Bakahito.
- Akihito da! - odkrzyknął zirytowany chłopak którego ognik zapłonął nieco żywszym płomieniem jakby chciał pogrozić dziewczynie. - Kono kusogaki! Zobaczysz, jeszcze kiedyś ci się za to odpłacę.
- Yattemiro! - odpowiedziała mu niebieska hitodama, wystawiając przy tym język. Po chwili jednak zaczęła rozglądać się dookoła, jakby w poszukiwaniu kogoś - Ara? Kono kusojiji wa doko e futatabi itta no?
- Saa. Wakaranee yo - odrzekł Akihito, również zaczynając się rozglądać. - Może wyczuł gdzieś zapach bimbru i musiał sprawdzić skąd dochodzi.
- Chyba poleciał sprawdzić drogę wiodącą na szczyt - wtrącił Kenshi. - Mówił że wróci za godzinkę czy coś koło tego.
- Sokka. Czyli mamy troszkę czasu do zabicia - przytaknął ze zrozumieniem chłopak, po czym zwrócił się ponownie do handlarza. - Więc, wracając do tematu. Chcieliśmy się dowiedzieć czy pan również próbuje się dostać na szczyt, czy też zatrzymał się pan tu jedynie przypadkiem.
Białowłosy uśmiechnął się delikatnie. - To zależy. Czekam na zeszłorocznych. Jeżeli nie wrócą, wejdę ich szukać. - wyjaśnił. - Jestem handlarzem artefaktów.
- Artefaktów? - spytał zdziwiony pies, jendak po chwili uniósł do góry wyciągnięty palec wskazujący i pokiwał głową w zrozumieniu. - Racja. Słyszałem że na Koronie Świata można znaleźć dużo skarbów i magicznych przedmiotów.
- Słyszałeś to ode mnie, Kenshi - odrzekła nieco zirytowanym głosem Sachiko. - Ale masz rację. Wielu grzeszników którym udało się w nikczemny sposób zgromadzić rozległe bogactwa, ukrywa się następnie na Koronie Świata, czekając aż ludzie o nich zapomną.
- A teraz ma pan przy sobie coś ciekawego? - zapytał ochoczo Akihito. - Tak się składa, że mamy na stanie nieco złota, które skłonni bylibyśmy wymienić na wartościowe przedmioty, które mogą nam pomóc w trakcie wspinaczki.
- To chyba ja powinienem o tym decydować… - dodał cicho Kenshi, choć więcej nie protestował.
Mężczyzna zapukał w swoją szafę.
- Mam bardzo dużo przedmiotów...aczkolwiek nie wymieniam ich na złoto. - odmówił przyjaznym głosem. - Nikt go nie potrzebuje wewnątrz korony. Nie znajdziecie tam sklepu czy miasteczka. Wyludnione rujiny to wszystko. Wymieniam przedmioty na przedmioty.
- Skoro tak, to obawiam się że póki co raczej niewiele rzeczy mamy do zaoferowania - stwierdził Kenshi. - Poza tą jedną.
Zwierzoludź zręcznym ruchem wyciągnął z pochwy przy pasie swoje wakizashi, które nonszalancko podał białowłosemu.
- Ch-chotto machinasai yo! - zaprotestowała nagle dziewczyna, której ognik podskoczył gwałtownie. - Anta wa hontō ni kare ni sore wo ataetai to omou!?
- Jeśli rzeczywiście jest pan kolekcjonerem, to powinien pan z łatwością zidentyfikować to zaklęte ostrze - oznajmił spokojnie Kenshi.
- Wyczuwa grzech, prawda? - odgadł kupiec. - Samo w sobie nie jest jednak zbyt potężne.
- Zgadza się - przytaknął Kenshi, chowając ostrze z powrotem do pochwy. - Przepraszam za ten mały test. Wychodzi na to, że mówi pan prawdę. Więc na Koronie można znaleźć dużo potężniejsze artefakty? Dużo ludzi powraca stamtąd ze skarbami?
- Średnio...dwie, może trzy rocznie. Przyjmując, że faktycznie sporo ich wejdzie. - objaśnił. - Ludzie żadko zapuszczają się w niebezpieczne tereny, więc większość pięter dalej coś w sobie ma.
Zwierzoludź powoli zaczął rozsiadać się niedaleko handlarza.
- Kiedy zamierza pan wyruszyć po tych którzy weszli tam rok temu? Być może moglibyśmy do pana dołączyć przynajmniej na początku wspinaczki - zaproponował.
- Za jakieś dwadzieścia dni...może trochę wcześniej. Drzwi nie zamkną się odrazu.
- W takim razie raczej nie będziemy czekać tak długo - stwierdził Kenshi po dłuższym namyśle. - Choć z drugiej strony nie spieszy się nam zbytnio. Raczej nie zdążymy załatwić wszystkiego po co się tam wybieramy nim brama zostanie zamknięta. A pan na pewno wie sporo rzeczy o tym miejscu. Więc skoro nie artefakty, to może byłby pan skłonny wymienić informacje na złoto? Chętnie wysłuchałbym kilku opowieści o tym miejscu i obejrzał magiczne przedmioty które z stamtąd pochodzą.
Handlarz westchnął. - Nie potrzebuję złota. - powtórzył. - O samym miejscu nie chcę wiele mówić...sekret zawodowy. Nie wolno być lekkomyślnym. To najważniejsze. - dodał po chwili zamyślenia. - I uważaj na zebranych. Widziałem już jakąś szlachtę karpacką, czarnych rycerzy i kogoś kto wyglądał mi na zabójcę. To będzie burzliwy rok.
- Nie jestem pewien czy uznać to za dobrą informację - zastanowił się pies - Jednak nie rozumiem dlaczego nie chce się pan dzielić swoją wiedzą z początkującymi poszukiwaczami przygód gotowymi by wspiąć się na Koronę. Czy nie lepiej dla pana interesu jeśli więcej z nich przeżyje i odnajdzie rzadkie artefakty na które mógłby się pan wymienić?
- Bezpieczne ścieżki są bezpieczne, bo są puste. - wyjaśnił swój tok rozumowania w jednym zdaniu. - Nie chcę nieumarłych na mojej drodze.
- Nie ma nagrody bez ryzyka - odparł pies, merdając lekko ogonem. - Czyli nie pokaże mi pan nawet swoich artefaktów? Gdybym wiedział na jakie skarby mogę się wymienić, może zmotywowałoby mnie to do poszukiwania rzadkich przedmiotów. Bo obecnie artefakty nie są tym co zamierzam odnaleźć na Koronie.
- Nigdy nie znasz wartości przedmiotu, którego nie potrzebujesz. - uśmiechnął się cwanie białowłosy. - Nie pokazuję “towarów” pokazuję to, co chcesz kupić. Zrozumiesz gdy poprosisz mnie o coś konkretnego.
Zdanie wypowiedziane przez sprzedawcę wydawało się czymś więcej niż zwykłą machlojką handlową. - Jeżeli naprawdę potrzebujesz rad, mogę dać ci jedną. - zdecydował w końcu, rozpinając kawałek koszuli. Kenshiemu ukazała się...dziura. Wyżłobiona w miejscu brzucha, pozostała po żołądku, otoczona przez zmoczone jakimiś chemikaliami wnętrzności. - Nie opłaca ci się walczyć o jedzenie na górze.
- Na to wygląda - przytaknął Kenshi z nieco ponurą miną. Zaraz jednak rozchmurzył się i wskazał palcem na dwóch ludzi przy ognisku - Tamci dwaj to pana ochroniarze, czy inni poszukiwacze przygód?
- Nie znam ich, ale wydają się być mili. - odparł.
- W takim razie bardzo dziękuję za rozmowę i dobre rady. Być może spotkamy się w tym samym miejscu za rok - rzekł zwierzoludź, powstając z ziemi by ukłonić się białowłosemu i gdy już miał odejść w kierunku dwójki mężczyzn przy ognisku, nagle zdał sobie z czegoś sprawę. - Przepraszam, ale chyba nie dosłyszałem pana imienia.
Dwójka duchów tymczasem, wyraźnie mniej zainteresowana tożsamością handlarza, po krótkim “Jane!” popłynęła w powietrzu ku dwóm rycerzom.
- Tabit z Karpat. - przedstawił się szybko.
Hitodamy napotkały dwie interesujące twarze spokojnie odpoczywające w blasku ognia.
Jedną z nich była kobieta.


O czoło niższa od kenshiego była dobrze umięśnioną, krótko ostrzyżoną wojowniczką z emiratów. Jej kolor skóry dodatkowo potęgował to założenie.
Wyglądała na raczej wesołą, mimo tego gdzie się znajdowała. Półtorak spoczywał na jej ramieniu, gdy wpatrywała się w mięso zwisające nad ogniem, zawieszone na metalowych drutach.
W nasłuchiwaniu się w trzaski kawałków palm towarzyszył jej mężczyzna.


Był niesłychanie wręcz napakowany. Jego pancerz był dość zewnętrzny. Łatwo było stwierdzić, że mężczyzna mógłby być chodzącą twierdzą, ale najwidoczniej nie chciał ryzykować chodzenia w zbroi po pustyni.
Podłużna blizna zdobiła jedno z jego oczu sugerując że nie jest czysty od grzechu. Uśmiechnął się szeroko spostrzegając duszki.
- Myślisz, że to jakieś stworzenia z góry?
- Tak właściwie to przybywamy z południa - rzucił czerwony ognik, po czym wskazał wzrokiem na zbliżającego się do nich Kenshiego. - Ale niedługo zamierzamy wkroczyć do miasta razem z nim. Ja jestem Akihito, tamten włochaty to Kenshi, a ta wredna smarkula to Sachiko.
- Ooy! - fuknęła głośno dziewczyna. - Jesteś ledwo kilkadziesiąt lat starszy ode mnie!
- Czyli przyznajesz że jesteś wredna? - zapytał chłopak tonem zwycięzcy.
- Hihi - odparła Sachiko wystawiając język. - To jedyny plus bycia duchem. Gdybym miała być dla wszystkich miła, to chyba umarłabym z nudów.
- Wy też macie zamiar wspiąć się na górę? - zwierzoludź zapytał dwójkę przy ognisku, stając z założonymi rękoma nieopodal pomiędzy dwiema hitodamami.
- Niekoniecznie. Czekamy na znajomego który wszedł tam rok temu. Jak nie przyjdzie może rozejrzymy się w środku, ale nie dłużej jak dwa tygodnie.- odparł mężczyzna
- Nie ciekawi was co może być w środku? - zapytał Akihito. - Może weszlibyście tam teraz z nami?
- Świetny pomysł! - zawołała podekscytowana Sachiko. - Nie chciałam żeby Kenshi wchodził tam sam. My umiemy latać i znamy jeszcze jednego ducha który właśnie robi mały rekonesans. Do tego mamy mapę. Jeśli wasz znajomy znajduje się gdzieś w mieście, to znajdziemy go w try miga! Co wy na to? Razem bylibyśmy bezpieczniejsi. A jeśli wasz kolega wpadł w tarapaty w drodze powrotnej i właśnie zjada go jakiś straszny potwór, to im szybciej wyruszycie, tym większe szanse macie by go uratować!
- Oy oy! - przerwał jej Kenshi, machając łapami przed twarzą dziewczyny. - Chyba trochę przesadzasz, nie uważasz? Nie jesteśmy przecież aż tak zdesperowani by znaleźć towarzyszy.
- Ale boję się że ciebie też rozerwie na strzępy tamten wampir - wyjaśniła smutnym głosem Sachiko. - I wtedy już na pewno umrę z nudów.
Wzrok kobiety siedzącej nad ogniskiem uniósł się lekko. Podniosła ona jedną rękę i zaczęła zawzięcie nią coś gestykulować. Mężczyzna odezwał się po chwili.
- Nie mamy zamiaru nigdzie się dzisiaj wybierać. Może jutro. Byliśmy umówieni pod bramą, więc damy mu czas.
- Możecie mu zostawić wiadomość żeby tu na was poczekał jeśli się miniecie - zauważyła niebieska hitodama. - Wyjść może stąd w każdej chwili, a im dłużej na niego czekacie, tym mniej czasu będziecie mieli żeby go poszukać.
- Albo możemy mu zaufać i na niego poczekać. - zakręcił głową mężczyzna, sięgając po spieczone mięso. - Jeżeli boicie się wchodzić na górę to naprawdę nie jest miejsce dla was. - ostrzegł mężczyzna. - Póki słońce nie zaszło wciąż możecie się zawrócić.
- My niczego się nie boimy! - zakrzyknął bojowym głosem Akihito. - Prawda, Kenshi!?
- Ja się boję, więc poczekam do jutra żeby wejść razem z nimi - oznajmił zwierzoludź, rozsiadając się niedaleko ogniska.
- Ale... - zaczął chłopak załamanym głosem. - Mieliśmy zostać wielkimi bohaterami i w ogóle...
- Nic takiego sobie nie przypominam - stwierdził Kenshi, namyślając się.
- To ty ciągle marzysz o tym żeby zostać bohaterem - przypomniała chłopakowi Sachiko, patrząc na niego w znaczący sposób. - Powinieneś pogodzić się wreszcie z tym, że straciłeś ciało i nigdy nic więcej w życiu nie osiągniesz.
- Przypominam że to tobie chcemy pomóc, ty niewdzięczna smarkulo!
- Ciebie nikt o nic nie prosił - odparła hardo dziewczyna. - Możesz sobie stąd pójść w każdej chwili.
- Może zamiast tego pomożecie Ichirou-san i w ciągu nocy przeszukacie miasto? - zaproponował Kenshi, po czym zwrócił się do dwójki przy ognisku. - Jak wyglądał wasz znajomy? Może przy odrobinie szczęścia moim przjaciołom uda się go odnaleźć .
- Pochodzi z twojego kraju. Jest tylko trochę starszy. Siwy. - opisał szybko mężczyzna. Przez chwilę przyglądał się migom swojej towarzyszki, po czym dodał. - Wy naprawdę nic nie wiecie o koronie, prawda? Noc będzie dopiero za jakieś siedemset godzin. - mówiąc to palcem wskazał na sporą klepsydrę obok dziewczyny. - Tutaj czas leci nieco inaczej.
- Coś tak mi się zdawało że już od jakiegoś czasu powinna być noc - stwierdził Kenshi, spoglądając w górę na palące słońce. - Ciężko będzie spać w takich warunkach.
- Mówiłam ci że minęło już co najmniej kilka dni od kiedy ostatni raz była noc - stwierdziła dobitnie Sachiko. - Dawno temu powinieneś był się położyć... hej, słuchasz mnie!?
- Oyasumi - mruknął cicho zwinięty w kłębek zwierzoludź, któremu po chwili z nosa wyrosła bańka glutów i zaczął cicho pochrapywać.
- Shouganai yo - wzruszył ramionami Akihto, gdy dwie hitodamy zaczęły powoli znikać i chwilę później powróciły do swojej pierwotnej formy. - Teraz możemy równie dobrze pójść pozwiedzać miasto.
- Ale ja chciałam jeszcze z nimi pogadać - żachnęła się Sachiko, której z oczu płynął strumień łez. - Od tak dawna nie widzieliśmy żadnej żywej duszy na tej przeklętej pustyni.
- Może w środku znajdziemy jakieś inne duchy - stwierdził Akihito, uderzając pięścią w otwartą dłoń. - W końcu to wymarłe miasto, prawda? Może nawet spotkamy kogoś żywego kto będzie nas widział.
- Może - westchnęła dość słabo pocieszona tym faktem dziewczyna. - Przynajmniej upewnimy się czy w środku nic nie zagraża Kenshiemu.
- Powinien być bezpieczny z tą dwójką - doszedł do wniosku chłopak, przyglądając się mężczyźnie i kobiecie. - Jeśli się rozdzielimy, to w ciągu dwudziestuczterech godzin powinniśmy przeczesać całe miasto wzdłuż i wszerz.
- Skoro tak to ja zacznę od tego całego cmentarza - oznajmiła Sachiko, przelatując wraz ze swym kompanem nad blankami miasta - Ciekawa jestem co to za miejsce.
- Więc ja sprawdzę dzielnicę rządową, a Ichirou-san będzie mógł zająć się slumsami.
 
Tropby jest offline