Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2014, 20:27   #49
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kuroichi podrapał się po brodzie, jak to miał w zwyczaju. Śmierć Fuse była bardzo… niepokojąca. Spojrzał na strażnika dodając.- Trzy dni temu… powiadasz? A gdzie właściwie został zabity? I co o tej śmierci się mówi? Kto prowadzi śledztwo w sprawie jego zgonu?
Pytania same cisnęły się na usta ronina, jak i podejrzenia co do owej śmierci. Bo komu mogło zależeć na śmierci Fuse jak nie jego obecnemu zastępcy? Anzai siedział wszak w tym czasie w górach… Z drugiej strony pospieszne konkluzje jakie ronin wyciągał z zasłyszanych plotek, rzadko były trafne.
- Nie widziałem jego ciała i nie było mnie przy tym. Tyle co wiem od Roko Iniricho to powtórzyłem. On znalazł inspektora, awans dostał - odparł wzruszając ramionami.
Kuro splótł ręce razem wyraźnie się namyślając i po chwili zwrócił się do Shirakaby.- Eeee… to może się podzielimy? Ty wraz z Atsushim porozmawiacie z nowym inspektorem, a ja rozejrzę się z Eriko po mieście, co ?
Podrapał się po kilkudniowym zaroście. -Nie mam odpowiedniej prezencji.
- Eriko “sama sobie poradzi” -
łuczniczka zacytowała słowa dziewczyny, trochę ją przedrzeźniając - A reszcie można zaradzić - westchnęła - Nawet tu powinny być łaźnie czy golibroda. To ty widziałeś najbliżej Anzaia i możesz powiedzieć o nim więcej inspektorowi. Właściwie - spojrzała na swoje ręce i przejechała dłonią po włosach - Mi też przyda się porządna kąpiel. Właściwie nam wszystkim, po tylu dniach na szlaku.
- Atsushi też go widział, no ale… kąpiel się przyda. Porządny posiłek też.-
zgodził się w końcu ronin. Po czym przybliżył twarz do Shirakaby mówiąc podejrzliwym tonem.- Czyżbyś była zazdrosna o nią i chciała zatrzymać mnie dla siebie?
Zaśmiał się głośno odchylając do pionu i klepnął po brzuchu żartując.- Jestem duży, starczę dla więcej niż jednej kobiety.
Shirkaba stężała, a na jej blade policzki powoli wpełzł rumieniec. Zmrużyła oczy i warknęła, dla dodania powagi kładąc rękę na rękojeści:
- Baka!! Usiłuję ocalić resztki twojej godności! Kiedyś mi jeszcze podziękujesz za pilnowanie, żebyś nie robił rzeczy nie przystających wojownikowi! - i odwróciła się na pięcie, aż fucząc ze wściekłości.
- Oj, oj… Nie przesadzaj…. żartowałem.- odparł nieco potulnie ronin niemal błagalnym tonem.- Powinnaś mieć większy dystans do żartów… ulica to nie dwór, Shira-hime.
- Czy na dworze, czy na ulicy, czy nawet samotnie, samuraj zawsze zachowuje się z honorem. Zawsze!
- podkreśliła dziewczyna - A zbytnie spoufalanie się z niższymi klasami narusza święty porządek i powoduje chaos oraz nieszczęście - wyłuszczyła swój punkt widzenia - Tak więc oporządzimy się, by wyglądać odpowiednio, a potem udamy się do inspektora.
- Więc jednym słowem… tylko tobie powinienem szeptać miłosne haiku na uszko, bo jesteś jedyną znaną mi córką samuraja?-
zapytał zmieszany Kuro drapiąc się po głowie.- Eeeech… jakoś nie pamiętam, by dawniej było to takie trudne.

Miasto stawało się przeludnione, kto nie przyjechał by zobaczyć shoguna i nie zatrzymał się u rodziny, musiał zadowolić się karczmą. Choć Orishi to nie było Kyoto, miało swoje rozmiary i odpowiednią ilość karczm. Przynajmniej na razie, bo kolejni gapie zjeżdżali się z bliższych i dalszych okolic, by zobaczyć osobę, która sprawuje rzeczywistą władzę w kraju, w którym żyją.
Gorsze i średnie karczmy były już pełne, nie miały żadnych miejsc. Na szczęście Kuro i Shira dysponowali pieniędzmi za dostarczone, jak mogłoby się wydawać dawno temu, głowy bandytów, które starczyły im na nocleg w jednej z lepszych gospód.
Za zdobionym na czerwono, na cześć przybycia shoguna ogrodzeniem znajdował się szlak ze starannie ułożonych, kolorowych kamieni. Szlak wyznaczony był przez barierki stworzone z tawuły, jednej z najbardziej wonnych i przyjemnych dla nozdrzy roślin jakie cały kraj miał do zaoferowania.


Tuż za dróżką płynął mały strumyk, jacyś goście gospody zatrzymali się na mostku, obserwując krystalicznie czystą wodę, która odbijała niezwykłą paletę barw, kamieni i tajemnych wodorostów z dna, ułożonych i pilnowanych przez mistrzów ogrodnictwa, którzy w swoim fachu, byli tak skuteczni jak mistrzowie ninja w swoim.
Choć sam ogród był wielki, to centrum stanowiła karczma, czyli aż dwupiętrowy, wykonany z najsolidniejszego, doskonale obrobionego drewna budynek.
Nad wejściem, na eleganckiej desce, mistrzowska, zapewne kobieca dłoń, w idealnie kaligraficznym stylu, białą farbą wymalowała napis okarinasai - jesteś w domu.
W końcu, powoli weszli do środka. Zdjęli sandały i od razu ukłoniła się przed nimi śliczna, malutka służka. W gospodzie było cichutko, zapach tawuły zastąpiła lawenda, delikatnie wymieszana z aromatami pobliskiej kuchni.
- Komban wa samuraju i samurai-sama. Chciałabym wam pomóc, możecie mi w tym pomóc? - spytała z rozbrajającym uśmiechem. W sali głównej, kilkoro nienagannie ubranych gości, spożywało kolację, starannie przygotowane sushi, z najświeższej ryby, doskonale hodowanego ryżu podanego z imbirem, a wszystko owinięte w delikatne, suszone wodorosty, ze stonowanym sosem, bądź wasabi ostrym niczym katana Miyamoto Musashiego.
- Mamy wciąż jeden wolny pokój, czy życzycie sobie go wynająć? Oferujemy w cenie cztery posiłki dziennie, darmową, gorącą kąpiel i śliczny widok z balkony na centrum miasta, którym niedługo przejdzie orszak shoguna.
- Jak duży to pokój?-
zapytał Kuroichi… wszak była ich czwórka. I to w dodatku mieszana.
- Duży, ale obawiam się, że wynajmujemy tylko dla tylu osób ile jest przewidzianych, więc trzech - powiedziała domyślając się dlaczego pyta.
- Mamy jeszcze dwójkę towarzyszy - Shirakaba uniosła dłoń - Ale pomieścimy się, jeśli to nie jest problem. Możemy zapłacić...za dwa dni, być może później przedłużymy pobyt - spojrzała na Kuro; sama nie zamierzała oddawać się wygodom dłużej niż potrzebne - A z kąpieli i posiłku skorzystamy chyba od razu.
- Cóż… w takim wypadku nie będzie to problemem. Zaprowadzę państwa do pokoju i zaraz przyniosę kolację.
-I sake… nie zapomnijcie o ciepłej sake.
- mruknął ronin drapiąc się ostentacyjnie po zadku. Dla niego “wygody” oznaczały dach nad głową. Kuroichi już dawno przestał być wybredny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline