Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2014, 20:38   #26
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Rozlegający się przy każdym kroku metaliczny dźwięk sprawiał że Golem raz po raz zerkał na jego przyczynę. Przywykł do tego że idąc w pancerzu dudni niczym dzwon oznajmiający zmianę w manufaktorii. Do czego jeszcze nie przywykł to to że poruszając się BEZ pancerza również łomocze metalicznie. Ale tak to już jest jak straci się obie nogi a zamiast nich ma się bioniczne protezy rodem z kuźni Mechanicus...

- Prawie jak w Hive Primus - Kaus “Golem” Debonair spojrzał na idącą obok siostrę. Ta, mimo że wiekiem tylko niewiele mu ustępowała, wyglądała jak jego wnuczka. No, powiedzmy córka, bowiem bioniczne oko bezlitośnie odsłaniało każdą zmarszczkę, zwiotczenie mięśni i każdą inną oznakę degradacji organizmu. Ale i tak jak na razie siostra wyglądała tak że nawet Skitarii się za nią oglądali. Subtelne, piękne w swej doskonałości wszczepy znaczyły jej skórę, a barwność jej odzieży odznaczała się na tle jednostajności szat adeptów Mechanicus na podobieństwo ogona pawia.



Ten kto widziałby w niej jedynie laskę Golema srodze mógłby się jednak rozczarować. Kabura z pistoletem plazmowym i wibroostrze obciążały jej pas a kobieta potrafiła się nimi posługiwać naprawdę skutecznie.

Popatrzyła na brata.
- Na Garii? - ni to zapytała, ni to potaknęła swym ostrym głosem. Faktycznie, życie na Mandusie ze względu na temperaturę na powierzchni niemal w całości przeniosło się pod ziemię. Urodzonemu w kopcu rodzeństwu bardzo ten stan odpowiadał. Wzruszyła ramionami z irytacją - Świat jak świat.

Techkapłan niewiele więcej oczekiwał, otworzył gębę tylko po to żeby gardło przewietrzyć i nie zapomnieć jak języka używać. Wiedział że gdyby spojrzał w lustro ujrzałby dużo gorszy widok niż gładka buźka siostrzyczki. W jego ziemistej, okrągłej, grubokościstej twarzy gniewnie błyszczał metaliczny implant oka, a z guzowatej czaszki i ramion odchodziły grube kable. Ciężar ręki sprawiał że szedł nienaturalnie wyprostowany za prowadzącą ich serwoczaszką. A kroki rodzeństwa częściowo głuszyły mechanizmy napędowe serwitorów transportujących graty. Dotarli do kwatery.



- Złóżcie to wszystko tutaj. Ostrożnie, wy jełopy! - Colette przejęła dowodzenie nad serwitorami, a Kaus zgodnie z odwiecznym obyczajem płci męskiej umył ręce od “prac domowych” i ruszył rozejrzeć się po nowym lokum. W zamyśleniu wyciągnął piersióweczkę.

- Golem, nadal coś mi się nie podoba w wynikach badań. Wskazania naszego metabolizmu ciągle nie mieszczą się w normach, i to nawet biorąc poprawkę na naprawy i nową bionikę! - kobieta zaszła go od tyłu tak cicho że Kaus wzdrygnął się i rozkaszlał, a w jego dłoni pojawił się pistolet boltowy, wymierzony w siostrę.



- Coś ty taki nerwowy? - przycięła mu.

Golem opuścił broń. Mimo kpiny Colette miała ściągniętą napięciem twarz i ciągle była rozkojarzona. Kaus mógł to zrozumieć. Od czasu Tanakregu i praktycznie śmierci obojga żadne z nich nie doszło w pełni do siebie. Za dużo oboje zobaczyli, za dużo stracili i zbyt ciężkie rany odnieśli. Na dodatek … coś było nie tak. Od kiedy wybudzili się ze śpiączki pourazowej ciągle doznawali doprowadzającego do szału wrażenia. Zupełnie jakby medycy i spece od bioniki nie dokończyli swojej roboty, jakby kiepsko ich połatali i kopniakiem wyprawili z lazaretu.

Przekonywał sam siebie że to paranoja i tylko tak mu się wydaje, ale Colette dostała prawdziwego pierdolca na tym punkcie i zachowywała się jak tygrys zamknięty w klatce. Kaus również czuł jakiś niewytłumaczalny niepokój. Tylko w porównaniu z nią nie mógł sobie pozwolić na okazywanie emocji. Paradoksalnie, często się zdarzało że to on był lepszą “twarzą” do kontaktów rodzeństwa z całą resztą galaktyki.

Teraz jednak musieli się zadomowić i odzyskać odrobinę spokoju ducha, posprawdzać co jest problemem, dowiedzieć się czy medycy aby faktycznie czegoś nie spaprali. Colette na razie nie wyglądała jakby odzyskiwała spokój ducha.

Musiał ją jakoś rozerwać.

Strzelił palcami. Rozwiązanie było proste jak “miecz” Golema. I, co nie dziwne, od jednej myśli do następnej droga była naprawdę niedaleka.
- Zamroź jakąś flachę, ma soeur. Wieczorem poświętujemy, podupczymy trochę.
- A fiutek ci nie odpadnie? - zadrwiła Colette jadowicie. Ewidentnie nie była w nastroju na zabawy dla dorosłych.
Kaus zgrzytnął zębami. Od kiedy zżarte nowotworami genitalia zastąpił wyhodowanymi w kadziach zamiennikami seks nie był taki jak wcześniej. Coś tam z tymi częściami zamiennymi było nie tak.
- Bez obawy, mała. Szykuj dupkę.
- Musiałoby nam zabraknąć serwitorów!

Techkapłan wyszczerzył pieńki zębów. Colette kręciła go jak żadna inna kobieta, choć Golem preferował w łóżku obfite kształty i porządny docisk. Ale miała w sobie tyle drapieżności i werwy że gotów był jej wybaczyć nawet kościsty zadek i charakterek tak miły jak skrobnięcie gwoździem po szkle.

Wtedy też pukanie do drzwi wyrwało go z przyjemnych myśli o wieczornych przyjemnościach. Młody techkapłan wywołał go z kwatery. Nim Kaus wyszedł odezwał się jeszcze do Colette.
- Sprawdź wszystkie pomieszczenia, rozpakuj sprzęt i nie wałęsaj się za jakimiś miękkimi fiutami.

Odpowiedź Colette sprawiła że jeszcze raz wyszczerzył zęby i zostawił ją przy minikompie, kładącą pistolet plazmowy obok klawiatury. Po Tanakregu oboje ani na chwilę nie rozstawali się z bronią. Przez moment zastanawiał się czy nie wbić się w pancerz, ale aż go wstrząsnęło na myśl o tym. Mandusa jeszcze nikt nie atakował, przynajmniej nic mu o tym nie było wiadomo, a podpinanie się do “sanitariatu” w zbroi było tak przyjemne jak … Golem miał kilka porównań i żadne nie nadawało się do powtórzenia w towarzystwie. Założył tylko paradną, metalizowaną, rdzawoczerwoną szatę zdobioną złotem, przypasał doskonały miecz energetyczny z kuźni Legio Invicta, na niekształtny łeb włożył beret 133-go Elizejskiego Regimentu Powietrznodesantowego. Pistolet boltowy w kaburze na udzie i wibroostrze na drugiej nodze dopełniały arsenału Golema … oczywiście, tak długo jak nie liczyło się masywnego bionicznego ramienia i przerośniętych nóg.
- Prowadź - rzucił do techkapłana.



Mistyk Maszyn nie zatrzymywał się po drodze, odmawiając jedynie pospieszne modlitwy na widok kaplic Omnisjasza i zimnym spojrzeniem mierząc Jego napotkane sługi. Colette już pewnie gromadziła mapy i schematy okolic i świata, Golem skupił się więc na obserwacji zachowań adeptów Mechanicus na Mandusie i wyczuciu tej nieuchwytnej aury obecnej w każdym ludzkim siedlisku. Na wyciągnięcie wniosków na ten temat również jeszcze przyjdzie pora, ale lubił trzymać rękę na pulsie. Jeśli coś złego się tu dzieje - prędzej czy później o tym się dowie.

Wreszcie dotarł przed oblicze jednego z władców Mandusa i jego królestwa. Zapewne powinien być pod wrażeniem.
- Rdza nigdy nie śpi - mruknął dudniąc metalem w ślad za prowadzącym go techkapłanem.

Przebiegł wzrokiem po zawartości zbrojowni. Ręce go nieco świerzbiły by podnieść jeden czy drugi egzemplarz, ale tylko nieco - na Tanakregu i podczas służby w pobliżu Fortis Binary dobitnie przekonał się że kaliber broni czy egzotyczna amunicja to nie wszystko co jest potrzebne w walce. Czy nawet nie jest najważniejsze.

Golem stanął przed Magosem umiarkowanie rozczarowany. Pod jednym względem Mechnicus dawało ciała wręcz koncertowo - na porządny poczęstunek, tak przydatny podczas przełamywania pierwszych lodów, w przybytkach adeptów Boga-Maszyny nie było co liczyć. Żadnej gorzały, cygara czy płytek ze świńskimi filmami nie było co się spodziewać.

Kaus wzruszył w duchu ramionami. Tak po prostu umykała niepowtarzalna okazja chlapnąć sobie za darmo. W Gwardii Imperialnej było inaczej...

Wrócił myślami do władcy Gladii Domus. Ten wiedział kim jest Mistyk Maszyn i od razu przeszedł do rzeczy.
- Przybyłeś w niespokojnych czasach, Kausie Debonair, ale może na tym zyskamy.

Golem obrócił to w głowie raz i drugi. I zdecydował się nie otwierać gęby, nie dlatego że nie wiedział co powiedzieć albo dlatego że się wstydał majestatu, tylko by nie tracić czasu i śliny. Wdawanie się w jałowe rozważania wydłużyłoby tylko gadkę.

Stał w rozkroku, nieruchomo niczym maszyna Legio Cybernetica. Tylko klatka piersiowa unosiła się i opadała jednostajnie, a Mistyk gapił się wprost na przełożonego. Był to nader uprzejmy sposób na powiedzenie: “rusz dupę i przejdź do rzeczy”.
Magosowi jedakże nie śpieszyło się zbytnio. Podszedł do obszernego stołu, na którym leżały różne rodzaje broni palnej i wziął do ręki część pistoletu bolterowego. Oglądając ją ze wszystkich stron kontynuował:
- Powiedziano mi, że brałeś udział w wydarzeniach na Tanakriegu. To prawda? - nie czekając na odpowiedź odłożył część i spojrzał wprost na Kausa. - Więc miałeś już do czynienia z heretycką bronią?
Na przekór sobie Debonair drgnął a jego puls umiarkowanie przyspieszył.
- Przeciwnik był dobrze i różnorodnie uzbrojony - przyznał dudniącym głosem. - Zarówno do walki wręcz jak i na dystans.
Magos milczał przez chwilę, jakby wahając się, ale w końcu ponownie zabrał głos.
- To, czego się dowiesz musi pozostać tajemnicą - rzekł twardo. - Nie chcemy, aby dostało się do nieodpowiednich uszu i narobiło… szkód. - spojrzał na Kausa. - Czy to jasne?
Golem posiadał wrażliwość dźwigu portowego, ale tym razem musiał stoczyć ze sobą prawdziwą walkę. W zachowaniu spokoju pomogło jedynie to że magos nie powiedział o co konkretnie mu chodzi. Jeszcze nie. Jednak po Tanakregu Debonair miał szczerą, prymitywną ale i uczciwą do bólu chęć sięgnięcia po pistolet boltowy i odstrzelenia łba rozmówcy wdającemu się w gadkę o tajemnicach. Popatrzył na okno i widoczne za nim światła jakiejś manufaktorii.
- Jak słoneczko, magosie - odpowiedział wreszcie. Wrócił spojrzeniem do techkapłana, nie ruszając się z miejsca.
Magos najwyraźniej był kompletnie nieświadomy tego, co buzowało w Kausie… i może tak było lepiej dla nich obu?
- Ostatnio zaczęły docierać do nas niepokojące doniesienia o możliwym obrocie heretycką bronią - odezwał się skinąwszy głową. - Wiadomo, plotka goni plotkę, ale to nie był jeden taki raport. Mówi się o czarnym rynku, a tam dzieją się różne rzeczy. Potrzeba jednak kogoś, kto byłby już obeznany z taką bronią i mógł określić, czy te plotki to prawda. - westchnął Magos. - Została przechwycona broń, która nigdy nie powinna pojawić się w innych rękach, niż w rękach żołnierzy Tyestusa. Na pozór ma wyglądać zwyczajnie, ale ponoć coś jest nie do końca takie, na jakie wygląda i są naciski na nas, abyśmy się temu przyjrzeli. - spojrzał uważniej na Kausa. - Podjąłbyś się tego?
Puls Mistyka odrobinę zwolnił. Odrobinę, bowiem nie przeszedł lobotomizacji, i mógł sobie wyobrazić co oznacza obecność takiej broni. Jeśli, faktycznie, należała do heretyków. Słowa Magosa przywołały wspomnienia, świeże i wyraźne, oręża jaki widział u Głosicieli Słowa i ich niewolników. I spustoszeniu jaki szerzył w szeregach Skitarii i Gwardzistów.



- Gdzie jest ta broń? - zapytał.
- Została oddana pod klucz Arbites na Crei - odparł Magos. - Skontaktowali się z nami tak naprawdę od razu, jak tylko została ona przechwycona. Nie wiem jak doszło do tego, takimi szczegółami się z nami nie dzielili, chcieli tylko, aby przybył ktoś, kto będzie w stanie potwierdzić że jest ona heretycka lub temu zaprzeczyć.
Golem miał wrażenie że ktoś próbuje go wykorzystać od tyłu, by to delikatnie nazwać.
- To wszystko? - zapytał z niedowierzaniem. - Adeptus Arbites po prostu oznajmili że przechwycili broń która wydaje im się podejrzana i Magos Gladius tylko tyle wie? Nie dostarczyli informacji u kogo została znaleziona i do kogo miała trafić? Tutejsze władze muszą mieć Adeptus Mechanicus w małym poważaniu - potrząsnął głową, aż odchodzące od łepetyny kable mu się zakolebały.
Magos wyraźnie zawahał się w tym momencie rozważając, co powinien dalej powiedzieć. Nie wyglądało na to, aby spodziewał się takiego obrotu sprawy i dociekliwości Kausa… ale najwyraźniej przeliczył się w swoich obliczeniach i niedocenił przeciwnika.
- Ta broń… - zaczął ostrożnie. - Z tego, co mi wiadomo została znaleziona w magazynie, który użytkował jeden z czarno rynkowego handlarza. Problem z nią jest jednak inny… - skrzywił się. - Najwyraźniej ona rodzimie pochodziła spoza systemu, z innego systemu Romanus. Obawiają się, że mogła zostać splugawiona i tak przygotowana dla swoich nowych właścicieli. Sprawa do kogo miała trafić jest wciąż w toku śledztwa.
Techkapłan znowu wyjrzał za okno, jakby szukając natchnienia. Zaplótł palce obu dłoni i kciukami zrobił młynka. Ciągle nie mógł się przyzwyczaić do dźwięku wydawanego przez siłowniki lewej dłoni. W porównaniu ze starym, zniszczonym ramieniem nowe było ciągle jeszcze niedotarte i nieco obce.
- Kiedy mam wyruszyć, dokąd i z kim mam się kontaktować na miejscu? - zapytał wreszcie. - Będę tam potrzebował pomocy specjalisty, Colette Debonair, chcę żeby została ujęta w rozkazach oddelegowujących mnie do tego zadania.

Kaus nie mógł uwierzyć że posługuje się takim słownictwem, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego niesławną przeszłość i opinię w formacjach PDF i Gwardii Imperialnej. Cóż, wiek robi swoje...
- Dobrze - zgodził się Magos. - Zostanie ujęta w tych rozkazach. Kontaktować się będzie trzeba z komisarzem Avresem Ranui, z Adeptus Arbites. Powiedziałbym, że najszybciej byłoby adekwatne do potrzeb, ale rozumiem, że dopiero przybyliście. Potrzebujecie dnia, aby być gotowym?
Golem skinął w zamyśleniu głową.
- Przydałoby się podupczyć oraz zebrać dane i sprzęt, Magosie - zgodził się uprzejmie. - Jutro będziemy gotowi do drogi.
Magos spojrzał, delikatnie mówiąc, zaskoczony stwierdzeniem Kausa, że “przydałoby się podupczyć”, ale najpewniej dla własnego spokoju nie komentował.
- Tak… Jutro wyruszcie.

Kaus dostrzegł spojrzenie ale opinie na własny temat miał tam, gdzie światło gwiazd nigdy nie dochodzi. Złożył obie dłonie w symbol koła zębatego Mechanicus.
- Czekam na rozkazy i transport - powiedział i odwrócił się do wyjścia. Zatrzymał się jednak i obrócił.
- Magosie, przed kim odpowiadam w systemie Tyestus?
- Przed Magosem Technicusem Irinem Testore - odpowiedział Magos.
- Jakie korzyści uzyskamy z tej misji? - Kaus zapytał tym samym co dotychczas, równym tonem. - Mechanicus, ty Magosie, ja?
Magos milczał przez chwilę.
- Mechanicus… To polityka. Ty możesz dzięki temu zyskać w oczach wyższych od siebie osób, a to zawsze jest w cenie. Ja… - skrzywił się. - Muszę udowodnić, że nie popełniłem pewnego błędu.
- Jakiego błędu?
Magos spojrzał na Kausa.
- Niech to pozostanie między mną, a tymi, którzy mnie o ten błąd oskarżają.
Techkapłan powtórnie złożył dłonie w święty symbol Boga-Maszyny i ruszył do wyjścia. Wyglądało na to że Colette jeszcze dzisiaj będzie miała powód by zaprząc swe ukochane minikompy do dzieła i zacząć przeszukiwać tutejszą noosferę…



Nie wrócił od razu na kwaterę. Jego dotychczasowe doświadczenia z hierarchią kultu Boga-Maszyny i innymi instytucjami Imperium Człowieka kazały mu zaprząc resztki synaps (tych które nie uległy jeszcze zgubnemu działaniu wódy i tytoniu) do pracy. Jego instynkt szczura z Dna kopca służył mu równie dobrze w rzeczywistych labiryntach wybudowanych rękoma najdoskonalszej rasy w całej galaktyki, jak i w biurokratycznej dżungli płożącej się na wszystkich światach tejże rasy. I teraz ten instynkt subtelnie go ostrzegał, że jeśli nie zachowa ostrożności to nader łatwo się to na nim zemści…

“Jaka broń? Do kogo miała trafić? Ile jej już się znalazło w systemie? Co jeszcze oprócz niej? Dlaczego?” - Golem kombinował wlokąc się pozornie bez celu po korytarzach i halach naokoło kwatery, zaznajamiając się jednocześnie z otoczeniem na wypadek gdyby taka wiedza miała mu się okazać przydatna. Colette była ich elektronicznym mózgiem, Kaus za to polegał na starym, dobrym instynkcie, każącym mu sprawdzić wszystko osobiście i powęszyć własnym kartoflowatym nosem.

“Co zabrać?” - tu już odpowiedź była prosta. Ani Colette, ani tym bardziej Kaus nie mieli zamiaru nigdzie się udawać nie chronieni pancerzami czy pozbawieni skutecznej broni. Narzędzia, minikompy, elektroniczne cuda Colette - techkapłan bez wstydu zamierzał zrzucić większość przygotowań na siostrę. Za to zaopatrzenie się w święte olejki i kadzidła - o tak, to już do niego należało, gorliwego sługi Omnisjasza…

Golem uśmiechnął się w duchu - ale i na zewnątrz prezentując czarno-białą klawiaturę, wzbudzając przy tym niezrozumiały postrach wśród młodziutkich akolitów Kultu Maszyny między którymi właśnie maszerował na podobieństwo czołgu między limuzynami - gdy chuć zawiodła go na ukwiecone łąki wyobrażeń tego, do czego jeszcze można zaprząc oleiste substancje mając do czynienia z kobiecym ciałem.

Colette na pewno będzie miała coś przeciwko jego pomysłom, rzecz jasna, bowiem jak każda baba lubiła takie duperele jak jakieś przytulanki i “nastroje” (cokolwiek by to nie miało znaczyć) a co dla porządnego gangera było kompletnie niezrozumiałe i zupełnie niepotrzebne do szczęścia! Nie żeby to obchodziło Kausa...

“Co jeszcze … Magos Gladius Illustris Trinstal Avestur … Magos Technicus Irin Testore … system Tyestus, charakterystyka poszczególnych planet i miejscowa polityka … system Romanus i jego powiązania z Tyestusem … komisarz Avres Ranui … poszlaki wskazujące na obecność kultów … zamieszki i rozruchy … historia, zwłaszcza ataki i rajdy spoza systemu … ”

Wyglądało na to że Colette się dzisiaj nieźle napoci, nie tylko w łóżku…
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline