Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2014, 22:19   #82
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Sylvańczycy rejterowali do swoich domostw. Eusebio patrzył jak pojedynczo zanurzali się w las. Miał ochotę popędzić ich korbaczem albo kotem o siedmiu ogonach. Wzburzoną krew ostudził zimny deszcz i jeden z miejscowych, który zdecydował się podążyć dalej z najemnikami. Co więcej domagał się, by fanatyk wraz z nim szedł na czele pochodu. Biczownik był przekonany, że to Sigmar ustami swego gorliwego wyznawcy natchnął mężczyznę zwanego Ralfem do nie opuszczania kompanii. Upewnił się tym samym, że podąża właściwą ścieżką...
Rzucił jeszcze gorzkie słowa w ślad za oddalającymi się chłopami, ale dudniące echo grzmotu zagłuszyło ich treść. W głębi duszy nie życzył jednak źle tym ludziom. Nawet błądzący odnajdą drogę do Pana...

Oddał garłacz zabitego Lyndis.
- I tak nie potrafię się posługiwać tym piekielnym narzędziem, zresztą może być uszkodzone... - rzekł spokojnie, patrząc na dzierlatkę, przemoczoną i zziębniętą. Widok rozczuliłby zdecydowaną większość mężczyzn, ale nie Eusebia. Ta wyprawa nauczy dziewczynę życia. Kiedy poczuje ból, bezsilność, smagana cierpieniem, upokorzona, samotna... będzie bliżej Boga niż kiedykolwiek. Jest na najlepszej ku temu drodze. Wtedy z ciemności zawoła do Sigmara...

***

Pokutnikowi nie raz podczas wędrówek przyszło zmagać się z paskudną pogodą. Ta wydawała się być wręcz przeklęta, zesłana przez mroczne moce. Błyskawice i gromy na przemian oślepiały i ogłuszały. Deszcz chłostał po twarzy, wicher zaś przeszywał nasiąkniętą wodą skórzaną kurtę. Szedł z Ralfem na czele i oni jako pierwsi zbierali na siebie furię złowieszczej natury. Dodatkowo las zdawał się wysysać siły witalne, karmić zmęczeniem, zsyłać koszmarny nastrój. Eusebio nie oglądał się za siebie. Recytując modlitwę, parł szaleńczo do przodu, mimo że kusza, którą niósł na plecach krępowała ruchy. Utyłany błotem, osłoniwszy rękawem od wiatru i siekących kropel, przekrwionymi oczami wypatrywał zagrożenia. Za każdym pniem, kępą krzewów mogły czaić się upiorne istoty - obraza praw boskich. Sprawdzian dla jego korbacza i wiary...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 03-02-2014 o 00:37.
Deszatie jest offline