Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2014, 11:56   #83
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Borys szedł z tyłu nie chcąc gadać z nikim, a przynajmniej z nikim do kogo dostępu nie strzegli na zmianę Niedźwiedź i Dante. Pochód posuwał się dramatycznie wolno, błoto nie chciało łatwo puszczać butów zasysając je przy każdym kroku. Im dłuższa była zaś przerwa na to by idący z przodu towarzysz wyciągnął swoją stopę, tym zacieklej błoto wciągało nogi wszystkich czekających z kolejnym krokiem za jego plecami.

Po trzech godzinach tego zabójczego marszu Borys zastanawiał się, jak ogromnym brakiem rozsądku wykazał się nie idąc z wieśniakami. Choć szopka mająca na celu sprowokowanie Kurta, była czystą grą, to jednak teraz gdy wyżymał po raz kolejny koszulę, starając się choć na chwilę uchronić się przed przesiąkającą ją zimną wodą, kłusownik zastanawiał się czy jednak pomysł odwrotu nie był choć wart rozważenia.

Las próbował wykończyć ich kolejnym sposobem, a oceniając jego pierwszą próbę i skalę w jakiej uszczupliła ona drużynę, nie było wątpliwości, że jest na doskonałej ścieżce do ostatecznego zwycięstwa.

Pierwszy padł Niedźwiedź. Padł i pomimo żądzy życia jaką każdy z najemników miał rozwiniętą jako instynkt podstawowy, leżał wciąż z twarzą w strugach wody spływających wartko z pagórka na jaki właśnie się wspinali.
- Zatrzymać się! - Krzyknął na czoło kolumny zdając sobie sprawę, że nikt prócz niego nie zorientował się nawet z tego co działo się na tyłach.

Kolejne strugi deszczu skutecznie zagłuszały jednak jego krzyk - Do kurwy nędzy! Zatrzymajcie się!.

Głos niknął pomiędzy kolejnymi falami wody lejącymi się, zdawać by się mogło, z każdej strony. Doskoczył do leżącego mężczyzny dźwigając jego głowę, tak by ten mógł choć oddychać. - Hej! Kurt! Dante! - Próbował nadal ściągnąć uwagę towarzyszy, których za chwilę miła oddzielić od nich szczyt niewielkiego wzniesienia.

Niedźwiedź okazał się cięższy niż można było przypuszczać, lecz mimo to Borysowi udało się dźwignąć go na kolana, a następnie zarzucając jego pancerne ramię na swoje barki postawić do pionu - Musisz mi trochę pomóc chłopie, bo nie dotargam cię sam na drugą stronę. Prócz tego wisisz mi porządne piwo po tym wszystkim. - Mruknął by utrzymać kontakt z ledo przytomnym kompanem, po czym nabrał powietrza i postąpił pierwszy krok. W każdym mięśniu czuł piekące zmęczenie potęgowane ciężarem kompana.

Ponury Las nie mógł nie wykorzystać takiej okazji, a kłusownik powinien był to przewidzieć. Skórzana podeszwa nie była w stanie utrzymać się na pochyłym gruncie pod ciężarem obu mężczyzn. Nie zdążył nawet krzyknąć...

---

Kurt szedł kilka kroków przed Lyn i towarzyszącym jej przepatrywaczem, a dwukrotnie większy dystans dzielił go od czujki która sprawdzała ścieżkę. Mimo iż tyły kolumny również były podobnie obstawione, topornik nie pozwalał sobie na zmniejszenie czujności. Las był bardziej niebezpieczny niż z początku zakładali i zagrożenie mogło przyjść z każdej strony. Ulewa była doskonałym sposobem na ukrycie zasadzki. Nie trzeba było nadmiernych starań, ni specjalnych zdolności, by w taką pogodę ujść czujności przedniej straży i uderzyć w środek grupy, który powinien być najsłabiej chroniony.

Był potężnym i wytrzymałym mężczyzną, którego zahartowały lata życia poza cywilizowanym społeczeństwem, ciągnące się noce w dziczy, służba w wojsku i uchodzenie przed prawem. Brak snu znosił zazwyczaj tak samo dobrze jak chłód czy zacinający deszcz. Kilkugodzinny marsz również nie powinien robić na nim wrażenia większego niż na każdym innym zakupy na miejskim targu. Tu jednak nakładało się wszystko jednocześnie a do tego konieczność pozostawania w stanie permanentnej czujności powodowały, że zmęczenie nadchodziło szybciej niż by sobie tego życzył. Szedł, bo szli wszyscy, ale też dla tego, że doskonale czuł, że za chwilę któryś ze słabszych członków grupy będzie wymagał odpoczynku, najpewniej Lyn. Nie mógł okazać słabości wcześniej niż ona. Szedł.

---

Borys ocknął się rozdygotany z zimna i zalewany wartkim potokiem rozlewającym się w kałuże sięgającą niemal jego twarzy. Leżał na plecach przywalony żelaznym ciężarem z trudem łapiąc powietrze. Potrzebował chwili by oprzytomnieć na tyle by zrozumieć co się stało. Szczyt wzniesienia z którego obaj z Niedźwiedziem się stoczyli majaczył kilka metrów wyżej i kilkadziesiąt dalej.
Splunął pozbywając się zaziemionej wody, która zaczęła już przelewać się po jego brodzie.

Deszcz uderzający o blachy jego odzyskującego przytomność kompana potęgował nieprzyjemne wrażenie. Wrażenie grozy. Grozy i zimna. Grozy, zimna i samotności.
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 03-02-2014 o 13:18.
Akwus jest offline