Wątek: Opisy walki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2014, 02:26   #27
Bakcyl
Banned
 
Reputacja: 0 Bakcyl nie jest zbyt sławny w tych okolicachBakcyl nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Cytat:
Miałem kiedyś taką sytuację też, że gracz schował się za zasłoną. Jego wróg również. Rozpoczęła się strzelanina, która w ramach systemu strzałów na turę - wyglądała jak rytmiczna podrygiwanka. Paf-paf, tratatata. Paf-paf, tratatata. I pat. Liczyłem, że gracz wykaże się jakąś inicjatywą. Oczywiście wybrnąć z takiej sytuacji nie jest trudno.
Już w tym zdaniu pojawia się błędne stwierdzenie, bowiem - co już mówiłem wcześniej - stopień trudności sytuacji zależy od wielu czynników, jeżeli nie dotyczy tylko mechanicznego ustalenia jego poziomu co do rzutu. Dla MG wszystko jest proste, ponieważ on widzi całą sytuację w zupełnie innym świetle. Przebłyski inwencji mogą się graczom zdarzać, jednak nie każdy ma taki sam potencjał i wyrobioną normę sprytu. Im dokładniej MG przygotowuje scenariusz i jego elementy, tym większą wiedzę na ich temat posiada. Nawet, jeśli w normalnych warunkach byłaby ona znacznie mniejsza. Dlatego trzeba brać poprawkę na perspektywę z której dokonuje się oceny sytuacji.
Gracz po prostu mógł nie widzieć żadnego wyjścia z tej sytuacji - z różnych powodów. O ile nie postanowił zwyczajnie zdać się na możliwość zastrzelenia tego wroga własnie poprzez wymianę ognia zza osłony, nie biorąc pod uwagę innych możliwości.

Cytat:
Jednak co robić, (nie chcę by zabrzmiało to próżniacko - ale niestety - to problem z życia wzięty) gdy gracz dysponuje małą wiedzą na temat taktyki, czy tego jak walczyć? Gdy jego walka jest tendencyjna, mało pomysłowa, a nawet zawiera szereg błędów [Podczas gdy BN dysponują tą wiedzą i nawet przy niewielkich parametrach - stanowią zagrożenie]. Idąc na rękę takiemu graczowi [przecież jest super zabójcą], tworzy się pewien niebezpieczny zwyczaj i przykład dla innych graczy, a sama przygoda staje się groteskowa.
Dokładnie tutaj napisałeś nam o błędach, które popełniasz. O mieszaniu gry z metagrą i uzależnianiu potencjału postaci gracza od potencjału gracza.
Jeżeli działania gracza zawierają błędy z powodu braku rozsądku, to jego postać poniesie konsekwencje. Jeżeli jednak te błędy wynikają z braku wiedzy na temat wiedzy jego postaci, to spłycenie sytuacji do mechanicznego rozwiązania może ją uratować, i zapobiec powstawaniu groteski.

Napisałeś też o przykładzie dla innych graczy. Jednak przykładem dla nich może być twój sposób mistrzowania, który w tym wypadku może zaszczepić w graczach błędne przekonanie, że potencjał postaci graczy zależny jest od potencjału samych graczy. To jest niebezpieczne przekonanie, bowiem przygoda staje się groteskowa wtedy, kiedy ktoś próbuje mówić o czymś, o czym nie ma pojęcia i nie potrafi tego dostatecznie zamaskować.
Jeżeli chcemy uzależniać potencjał postaci od potencjału graczy, to przed grą powinno zostać to jasno postanowione. W innym wypadku gracz byłby pewnie zdziwiony i (słusznie) zniesmaczony, gdyby się okazało, że zadeklarowanie użycia umiejętności, którą posiada jego postać nie wystarczy.

Można tutaj podać przykład z leczeniem, bowiem wspominałeś o terminach medycznych

Cytat:
Zazwyczaj żądam od graczy przygotowania. Jeśli ktoś ma umiejętności medyczne to lubię gdy operuje odpowiednimi terminami. Czyli coś więcej niż "przyłóż babkę na ranę". Z walką jest podobnie.
Podkreśliłem słowo którego użyłeś celowo. Żądanie, to bardzo mocne słowo. Zwłaszcza, jeżeli nie jest podyktowane dobrem rozgrywki, tylko twoimi osobistymi upodobaniami względem sposobu jej prowadzenia. W tym wypadku jest to realizm narracyjny.

Użycie fachowych terminów w logiczny sposób to trudna sztuka, jeśli nie posiada się odpowiedniej wiedzy. Żeby wiedzieć co należy robić, trzeba byłoby się nauczyć tego przed sesją. Jednak nie mamy pewności, czy akurat ten rąbek wiedzy nam się przyda, bo nie wiemy dokładnie jakie wyzwania postawi przed nami MG.

Ktoś potrzebuje pomocy. MG opisuje sytuację dość fachowo, używając fachowych terminów. Postrzał w płuco, pacjent się dusi, trzeba wykonać tracheotomię. A gracz tylko zamruga oczami, bo nie zna tego słowa, więc nie będzie potrafił tego zrobić. Jeżeli samo zadeklarowanie akcji "to ja go leczę" nie wystarczy, mamy problem.
W przypadku opisania całej akcji bardziej pobieżnie problem nadal nie znika, bowiem pacjentowi trzeba pomóc, jednak lakoniczna deklaracja użycia umiejętności, to (wedle twojej definicji) za mało. Zatem gracz dostosowując się, będzie próbował używać fachowych terminów, zmyślać i wymyślać. Jednak właśnie to może sprawić, że cała sytuacja stanie się groteskowa, a nawet przykra, bowiem gracz otrzyma karę za swoją niewiedzę w postaci fabularnych konsekwencji (pacjent umrze lub jego stan się pogorszy, ponieważ gracz zrobił coś, co z medycznego punktu widzenia zadziałało by na jego szkodę, pomimo tego, że jego postać zna się na tym znakomicie).

Też miałem taki problem. Kiedyś MG postawił mnie w takiej sytuacji odnośnie włamania do terminalu. To był jeden z kluczowych elementów przygody. Jako haker, miałem najpierw obejść zewnętrzny obwód, potem podpiąć się bezpośrednio do terminala i włamać do systemu. Zabawa zaczęła się od momentu, kiedy zadeklarowałem użycie umiejętności informatyka. "No to ja się włamuję". MG zapytał, jak to robię. Nie miałem pojęcia, jak, bo się na tym nie znam, więc rzuciłem ten tekst o obchodzeniu obwodu. Ale to było za mało. Zapytał o więcej szczegółów, więc przyszpilony, zacząłem wymyślać, lać wodę narracyjnie. MG uznał, że spaliłem obwód, tym samym włączając alarm.
Po sesji wyjaśniając z nim tą akcję, dowiedziałem się dopiero, że pomieszał umiejętności mojej postaci z moimi. On się na tym znał, więc jemu było wszystko jedno. Mi nie.

Dużo później popełniłem taki sam błąd, kiedy mistrzowałem. Rzecz dotyczyła chemii. Gracz prowadził chemika, i miał z zadanie przygotować bombę domowej roboty ze składników w pracowni. Miał całą listę, a ja postanowiłem ten motyw "wzbogacić". Jako że wcześniej naczytałem się fachowej literatury i liznąłem wiedzy potrzebnej do przeprowadzenia tego elementu sesji (bo przecież musiałem go przygotować), wiedziałem to, czego nie wiedział gracz. Mój gracz użył umiejętności Chemia, przy okazji narracyjnie wymieniając parę składników z listy i opisując sposób ich połączenia. Ot tak, żeby było fajnie. Tyle, że opisany przez niego sposób i składniki, które zmieszał, doprowadziły do wybuchu. Normalnie powinien to zignorować, bo gracz zdał testy umiejętności, więc wszystko powinno pójść dobrze. Jednak ja uznałem, że skoro źle zmieszał składniki, jako gracz, to wynik testu jest bezzasadny i... BUM! Ukarałem gracza metagrowo za brak wiedzy w dziedzinie, którą jego postać znała od podszewki.
Ale dopiero po sesji doszło do mnie, jakim byłem idiotą, żeby metagrowo udupić postać gracza za to, że on nie posiada odpowiedniej wiedzy, a chciał się tylko dobrze bawić...

Więc na podstawie moich doświadczeń stwierdzam, że prezentowane przez ciebie podejście nie jest właściwie, i wyrządza graczom jedynie krzywdę, dając im niewłaściwy przykład.
Takie jest moje zdanie na temat tego zagadnienia.

Autumn poruszyła to samo zagadnienie co ja, tylko innymi słowami, podając kilka fajnych patentów na to, jak można pomóc graczowi, którego postać ima się czynności, o której on sam nie ma zielonego pojęcia.

Całą sytuację też można odwrócić zupełnie. Kiedy MG pozwala graczowi zrobić coś, co jest nierealistyczne. Dajmy na to, gracz strzela z krótkiego łuku do rycerza drewniana strzałą. Normalnie nie ma szans przebić mu pełnej zbroi płytowej, jednak MG na podstawie mechaniki i zdanego przez gracza testu opisuje sytuację, iż tak się własnie stało. Rycerz zwala się na ziemię ze strzałą sterczącą mu z piersi. Powiedzmy, że MG nie wiedział, że to niemożliwe, a gracz tak. Jest zniesmaczony, bo dla niego realizm ma duże znaczenie, jednak mechanicznie było to poprawne (epickie, bo postać była wysoko poziomowa).
Po prostu czasami realizm w grze się zawiesza.

Jeszcze jeden przykład (najbardziej obiektywny). Gracz prowadzący chemika chciał uśpić psa swojego kompana chloroformem. Postacie graczy kłóciły się o to. Właściciel psa nie chciał mu na to pozwolić, twierdząc, że na pewno zrobi jemu pupilowi kuku (żaden z graczy ani MG nie mieli na ten temat wiedzy). W końcu gracz prowadzący chemika zdał test perswazji, właściciel psa się zgodził. Pies został uśpiony. Po sesji wszyscy sprawdzili zagadnienie dotyczące chloroformu i okazało się, że w przypadku psa, ta substancja zabija na miejscu zwierzę. Konsternacja.
Jednak gracze nie przenieśli tej wiedzy do gry. MG zdecydował, że psu nic się nie stało i obudził się cały i zdrowy, bowiem celem chemika nie było zabicie go. Gracze nie przenieśli wiedzy realnej w grę, pozwalając sobie tutaj odpuścić realizm na rzecz grywalności.

Mam nadzieję, że tym razem wyraziłem się wystarczająco precyzyjnie i klarownie, by nikt nie miał problemu ze zrozumieniem. W razie czego jednak służę wyjaśnieniami.

Poruszyłem to zagadnienie, mając nadzieję, że każdy, kto tutaj zajrzy i przeczyta to wszystko, będzie miał dzięki moim opiniom szersze spojrzenie na przedstawiony tu element.


P.S. W związku z zarzutami o agresję chciałbym tutaj poinformować, że pisząc te słowa nie odczuwałem negatywnych emocji, a moje zamiary nie były szemrane. O ile ta deklaracja cokolwiek zmieni...
 
Bakcyl jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem