Piękne bum i kula ognia zmiotły wrogą łódź z powierzchni sztucznego zbiornika. Musiał przyznać, że sposób eliminacji był skuteczny, widowiskowy i końcowy efekt bardzo mu się podobał. Miał całkowicie gdzieś implikacje jak i życie tamtych. Reguły były jasne, jeśli otwierasz ogień, musisz się liczyć z tym, że ktoś może sprzątnąć i ciebie. Tylko kto tym razem chciał ich wykończyć. To pytanie nieco go zastanawiało, jednak z tego co słyszał o Mishimie ogólnie, jak i od Kenshiro, to Merkury był legowiskiem żmij. Miejscem gdzie honor przeplatał się z patologiami najwyższego szczebla. Życie jednostki bywało dobrem przeliczanym na zysk jeszcze bardziej niż w niektórych korporacjach. Owszem, były to niechlubne wyjątki, ale to one zawsze stanowiły o postrzeganiu całości i tym, jak daleko kalkuluje się możliwe posunięcie przeciwnika, lub tego jak nisko może upaść.
W czasie kolacji przyglądał sie spokojnie Mishimczykom, którym przydzielono ich jako aniołów stróży. Bezpłciowe glony wcale nie poprawiały mu humoru, o detalach misji jak zwykle każdy milczał do samego końca. Zupełnie jakby uważali że członkowie zespołu będą o tym paplać na prawo i lewo. Podirytowanie na Tatsu dość szybko zmieniło się w politowanie, kiedy przypomniał sobie co zostało z sił Kartelu i Bauhausu, kiedy już dostali swoje zadanie. Jeśli to miał być jeden z jego ostatnich posiłków, smakował do bani.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |