Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2014, 13:12   #18
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Lucien po przybyciu do świątyni starał się jak najdokładniej przyjrzeć każdemu pomieszczeniu, starał się zapamiętać jakieś szczególne miejsca, czy przedmioty. Mimo iż dostał dokładną mapę pomieszczenia, takie zachowanie pozwalało mu panować nad emocjami.

Pokój nie robił wrażenia, było w nim jednak łóżko, nie mógł wszakże narzekać w końcu to jeden z najlepszych mebli jakie człowiek może sobie wyobrazić. Nie miał niestety gdzie się rozpakować, to też na miejsce spotkania z mistrzem, udał się ze swoimi tobołkami, później… później pomyśli o tym co będzie trzeba zrobić. Na miejscu okazało się, że pierwszego dnia przyjdzie stoczyć im walkę, po męczącej nocy chcą sprawdzić w jakiej kondycji są tutejsi studenci, cóż - przynajmniej stali się wreszcie studentami czyli nie pozabijają się tutaj.

Chłopak rozejrzał się po zebranych, zwrócił uwagę na mężczyznę który poddał się rozgrzewce po chwili jednak zmienił wzrok, szukając jakiejś żeńskiej pary, która przyjęła by go pod opiekę.

Jego uwagę przykuły dwie kobiety, z których jedna wyraźnie dominowała. Wymachiwała rękami i chodziła w miejscu przytłaczając, spokojną i bierną rozmówczynię. Pierwsza nazywała się Avire i po tonie jej słownictwie można było poznać że sporo czasu spędziła w sercu republiki. Może nawet na Coruscant? Używała typowego dla tamtejszych regionów zlepku bluzg i obelg. Druga dziewczyna Iris zdawała się znosić wszystko z stoickim spokojem, tak odmiennym przecież od ideologii sith. Może była to jednak cisza przed burzą, albo wręcz oko cyklonu w którym panuje względy ład. Czuł że to jest jego para. Podszedł, a Avire momentalnie spostrzegła jego nadejście. Na pięcie skręciła się w jego stronę.
-No proszę. Kolejny chojrak który cudem przetrwał burzę. Powiem ci tak. Wszystkie informacje mają przechodzić przeze mnie. W zamian mogę ci załatwić w razie potrzeby parę rzeczy. Ale jeśli dowiem się że prowadzisz jakąś grę za moimi plecami, pewnej nocy się po prostu nie obudzisz. no, to tyle w kwestii interesów. Trzeba się dobrze zaprezentować.
Mówiła bardzo szybko i zwięźle. Mimo że wypluwała słowa z niewiarygodną prędkością, mówiła wyraźnie i nienagannie. Zrobiła kilka młynków mieczem. Złapałeś się na tym że przez moment całkowicie zapomniałeś o drugiej dziewczynie.
Chłopak obdarzył dziewczynę przyjemnym uśmiechem i na tym polegał jego błąd, zapomniał że są właśnie w czasie walki. Kiedy napastniczka machnęła swoją bronią, Lucien przeturlał się do przodu. - Podczas prawdziwej walki mogło to się nie udać, jednak tutaj zostawiał napastnika za sobą, po czym starał się nawiązać kontakt wzrokowy z kobietą. Była blisko, była naprawdę szybka a On nie miał broni. W pozycji przykucnietej, szybko obrócił się do okoła własnej osi i wykonał przysłowiową “kosę”. Po czym przeskoczył Ją, stając pomiędzy obiema paniami.
- Lucien. - Przedstawił się bez zbędnych gestów.

Chłopak rozluźnił mięśnie w dłoniach, unosząc je na wysokość klatki piersiowej. Iris zaatakowała, uniosła broń nad głowę by zadać cios opadający który będzie w stanie wybić go z rytmu, nie spodziewała się jednak że w tym momencie chłopak za szturmuje na nią z barka, drugą ręką chwycąc za rękojeść jej broni. Sytuacja była ciekawa, jednak druga kobieta wykorzystała sytuacje, kopiąc go pod żebra. Nie wiedział dlaczego nie uderzyła bronią, być może ta walka sprawiała jej przyjemność? Lub chciała pokazać swoją wyższość.
- Hej, hej - to walka, każdy na każ…. - nie zdążył dokończyć, gdyż Iris na ponów zaatakowała, chłopak przeturlał się na bok, gdzie ponownie nadział się na kopnięcie Avier. Kiedy ta chciała to powtórzyć, Lucien chwycił Ją za nogę, obalając ją. Sam zaś niczym torpeda podbił się do góry starając się znaleźć jakiejś wyjście z tej sytuacji. Znów stał naprzeciw dwójce. Jego oddech uspokoił się, widać było że przyzwyczaił się do tej sytuacji. Musiał zdobyć broń, albo zabrać którejś z nich lub podnieść ze stojaka. Podjął decyzje, Lucien natarł na kobiety, w ostatniej chwili próbując je wyminąć by dobiec po dwie bronie.
Myślał rozsądnie i spokojnie mierzył swoje szanse. walka dwie na jednego nie była jednak łatwa. Z jakiegoś powodu dziewczyny nie atakowały się wzajemnie skupiając na wspólnym wrogu. Nie widział by zmawiały się wcześniej, ale nie było to wykluczone. Szybkość, zręczność i refleks były jego główna bronią w tej walce. Sprawnie uniknął nadciągającego ciosu i przeskoczył nad kolejnym cięciem na wysokości kolan. Mijając przeciwniczki dopadł do broni, lecz ledwo ją chwyciłmusiał zbijać nadciągające uderzenia. Avire nacierała z wzmożoną siłą, a opór jaki bloki stawiały jej ciosom tylko ją podjudzał. Druga kobieta przystanęła, Lucien pczuł jak zbiera energię. Musaił piruetem zbić nadciągający od góry cios i wyskoczyć mijając Avire. Chciał zaatakować drugą dziewczynę by uniemożliwić jej zebranie sił przed rzuceniem zaklęcia. Dał się jednak sprowokować. Iris była przygotowana i tylko czekała na atak. Rzuciła się z potężnym cięciem zatrzymując natarcie mężczyzny podczas gdy druga dziewczyna zdążyła się obrócić i zadać cios w plecy. Lucien wyczuwając zagrożenie chciał odskoczyć, zwolnił by jednak tedy uderzenie Iris która wciąż napierała na jego gardę. Był to jednak trenig więc zachował spokój. Otrzymnał trzy potężne ciosy które już bez dodatkowych właściwości mieczy były bolesne. Upadł na ziemię nie mogą się ruszyć. Cały rdzeń kręgowy gotował się, a newrwy wrzały. Uderzające fale ciepła rozchodziły się po całym ciele, a on mógł tylko obserwować jak dziewczyny stają do walki i ścierają się. Ciężko było mu jednak skupić wzrok który opadł na ziemię.
[...]
-Fatalnie, po prostu fatalnie. Ty...
Zawołał kopiąc Luciena co przywróciło go częściowo do świadomości. Nie sądził że miecze są ustawione na tak wysokie wyładowania. Pierwszy raz się z tym spotykał. Takiej broni mogą spokojnie używać do tłumienia zamieszek lub obrony przed dziki zwierzętami. Ich moc zdecydowanie wykraczała poza potrzeby treningu
-Swoimi umiejętnościami skupiłeś na sobie uwagę przeciwniczek. Myślałeś że widząc jaki jesteś dobry zajmą się sobą? Styl masz ciekawy, widać że gdzieś liznąłeś podstaw… Ale taktycznie wszystko położyłeś. Nie czerpałeś energii z tego świata, z swoich emocji. Gdybyś to zrobił Iris nie była by w stanie cię wtedy zatrzymać, przebił byś się przez nią z łatwością. A teraz na bok, niech wejdzie kolejna grupa.
Zdawało się że walkę wygrała Avire, Iris, w nieco gorszym niż on stanie, leżała bez ruchu na skraju placu gdzie odciągnięto i Luciena. Mimo kiepskiego stanu, jasne było e nikt nie trafi do ambulatorium przed końcem zajęć. Mógł więc tylko obserwować resztę starć i poznawać towarzystwo w jakim przyjdzie mu żyć podczas pobytu w akademii.
Oddychało mu się ciężko, nie czuł już jednak dyskomfortu który towarzyszył zazwyczaj osobie która została pobita, cóż - wyjątkiem jest to że pobiły go dziewczyny. Uśmiechnął się sam do siebie, cóż. Schrzanił - nauczyciel miał racje, jednak przynajmniej mógł poznać chociaż troszkę lepiej style walki przeciwników.
Skierował swoje spojrzenie na dziewczynę z którą stoczył walkę.
- Ohh… Jak się czujesz?
Zdawało ci się że próbowała ci odpowiedzieć, odwróciła spojrzenie w twoim kierunku, lecz powietrze przez nią wypuszczane nie tworzyło żadnego dźwięku który mógł byś zidentyfikować. Teraz zobaczyłeś olbrzymiego siniaka po prawej stronie szyi. Jeśli oberwała tam mieczem mogła mieć nawet problemy z oddychaniem. Oczy miała mętne, była bardzo blada, a usta jej całkowicie posiniały. Nie traciła jednak przytomności. Jęknęła w twoim kierunku, zdaje się że to miało być jakieś słowo. Jedno, krótkie. Może dwu, trzy sylabowe. Nie wiedziałeś jednak o co może chodzić, a ona przewróciła się na plecy i ciężko odetchnęła. Na placu tymczasem skrzyżowano kolejne miecze.
Przez pewien czas Lucien przyglądał się dziewczynie, po czym obolały przesunął się ku niej.
- Hej, nie przemęczaj się. Nic nie mów, chwila, chwila… - Mówił raczej do siebie, aniżeli kobiety. Oparł się ciężko na rękach tak, by mógł unieść swoje ciało. Przeszły go dreszcze, starał się jednak utrzymać równowagę, nie był w końcu dzieckiem, wiedział że na siłę nic nie zdziała.
- Słuchaj mnie, staraj się nie zasnąć, w przypadku problemów z oddechem, może to skończyć się źle, hej, hej - patrz w moją stronę. Teraz, postaram się, położyć Cię na boku, nie spinaj mięśni, rozluźni się… - Pamiętał trochę podstawy pierwszej pomocy, jednak w takiej sytuacji, było to dużo bardziej stresujące. Chwycił Ją za rękę, zginając ją w łokciu, po czym umiejscowił na ziemi w takim miejscu, by mogła oprzeć nań głowę. Jego oddech stał się ciężki - denerwował się. Przesunął się ku jej stóp, przekładając prawą nogę nad lewą, po czym szybkim ruchem, strał się przesunąć jej ciało na bok, by wspomóc jej oddech.
- Słuchaj mnie, nie zasypiaj, skup się, skup się na moim głosie. -
Nie zwracają uwagi na tocząca się walkę Lucien zebrał w sobie resztę sił by przemieścić się ku dziewczynie, która najwyraźniej mogła potrzebować pomocy. Można było się spodziewać że obrażenia zwłaszcza w tej okolicy mogły być poważne, a komplikacje powstałe w ich wyniku nawet śmiertelne. Mają to wszystko na uwadze mówił do Iris zwracając na siebie jej uwagę. Wiedział że podtrzymanie świadomości w podobnych przypadkach jest kluczowe. Czy jednak nikt inny nie zwracał na całą scenkę uwagi? Adeptka mogła zginąć w czasie zajęć i przeszło by to bez echa? Jeśli tak na to spojrzeć, właściwie nie dziwiła go obojętność pozostałych adeptów zajętych analizowaniem techniki swych potencjalnych rywali i towarzyszy. Dziewczyna poddawała się bez oporu wszelkim działaniom Luciena, przewrócenie jej na bok nie było problemem. Ona tylko uśmiechnęła się, ciężko było coś wyczytać z jej oczu. Czy była to drwina z troskliwości, czy ulga, a może coś jeszcze innego. Będąc przy niej Lucien dokładnie poczuł jak Moc zapada się do niej. Nie znał żadnej podobnej techniki. Być może chciała przeczekać problemy z oddychaniem spowalniając do minimum swoje procesy życiowe. Z tego co wiedział nie wiązało się to jednak z takim ruchem energii. Czuł to doskonale, niemal widział jak otaczająca ją aura zapada się do środka. Rozpraszała się? Raczej nie, nie wyczuwał też żadnej intencji jakie towarzyszą kumulowaniu mocy do zaklęć.
- Dobrze, jeszcze chwilka, sprawdzimy czy nic Ci się nie zbiera w ustach. Nie chcę byś mi się udławiła krwią lub językiem, szczególnie w takim momencie. - Powiedział z uśmiechem, nie wiedział dlaczego to robi, jednak cóż… To było silniejsze od niego.
- Nie martw się, nie będzie bolało.
Chłopak dotknął jej ust swoim palcem, po czym delikatnie rozchylił je.
- Wybacz, ale nie mam rękawiczek ani niczego… cóż, pójdzie to w niepamięc, co nie?
po tym, palcem wskazującym, starał się przeczyścić usta oraz sprawdzić język. - Mimo całej akcji, cały czas starał się wyczuć coś więcej, nie spotkał się nigdy z takim czymś. Miał jednak nadzieje że jest to dobry znak.
- Ehh… Pokonały mnie dwie dziewczyny, na oczach tych wszystkich adeptów.. - starał się uspokoić (prędzej samego siebie, aniżeli dziewczynę).
Lucian, mimo zmęczenia po walce i faktu że sam był cały obolały skupił się na dziewczynie. Był tak skoncentrowany na jej stanie że powoli zapominał o własnych obrażeniach. Iris nic nie zalegało w gardle, i nie utrudniało dostępu powietrza, obrzmiała szyja i płytki oddech wskazywały jednak na to, że coś było nie tak. Obrażenia zadane mieczem nie mogły uszkodzić narządów wewnętrznych, ale brak tlenu już tak. Mimo wszelkich swoich starań i przywoływania w pamięci swoich szkoleń z pierwszej pomocy, nie był w stanie już nic zrobić. Serce pracowało, biło wolno ale regularnie. Płytki oddech też nie był nerwowy czy urywany. Zdawało się że dziewczyna zapada powoli w sen. Jeśli w ten sposób chciała poradzić sobie z niedoborem tlenu to może i lepiej. Najważniejsze było dostarczyć jej niezbędnej opieki zaraz po zakończeniu zajęć. W między czasie energia która w niej się zapadała najpierw zwolniła, aż w końcu proces się zatrzymał. Lucien nie był w stanie określić gdzie podziała się znaczna część jej energii, zupełnie jakby coś ją wyssało. Dziewczyna leżała teraz na pograniczu świadomości, a w jej energii zaszły poważne zmiany. Jej moc zapadła się, a wraz z nią znacznie ograniczyła się możliwość kontaktu i czerpania z mocy, rzucania zaklęć. Jej aura została również poważnie zaburzona. Leżąc nieopodal Lucien czuł jej koszmary, szarpiące ją z każdej strony. Toczyła w sobie walkę, nie wiedział z czym i o co, choć mógł się domyślać. To było niesamowite. Nikt nigdy nie wspominał mu o czymś podobnym. Czyżby echo jakiegoś dawnego rytuału Sithów? Iris błąkając się pomiędzy snem a jawą ruszała ustami, jakby chciała coś powiedzieć, może nawet do Luciena. Jej głos był jednak zbyt słaby.
- Hej, hej - nie zasypiaj mi tutaj. Wiem, wiem że jesteś śpiąca, ale to nic Ci nie pomoże. Cholera, ja też nic nie zrobie, potrzebuje jakiejś apteczki. Dlaczego tutaj wszyscy mają to gdzieś? - Rzucił bardziej do siebie, aniżeli kobiety. Mężczyzna nie był pewien, co powinien zrobić, jak może przecucić kobietę, nie sądził że ktoś się nią zajmie, przynajmniej do zakończenia treningu, jedyne co mógł zrobić, to zostać koło niej.
 
Cao Cao jest offline